Po wielu dniach Donald Tusk wreszcie zabrał głos w najbardziej interesującym w ostatnich dniach Polaków temacie. Najpierw jednak rozegrał z kolegami mecz w Gdańsku. Później na urządzonej na boisku konferencji prasowej podsumował mijający rok (generalnie w duchu swoich internetowych życzeń) i odniósł się do zamieszania z listą leków refundowanych.
Trzeba rozróżnić dwie rzeczy – pierwsza to oczywisty atak grup interesów związany ze zamianami na liście leków refundowanych.
Spodziewaliśmy się, że koncerny nie odpuszczą żadnego momentu, w którym będzie można jakby starać się wpływać na kształt listy leków refundowanych. A z drugiej strony tego typu działania zawsze oznaczają, że jakieś leki tanieją, jakieś nowe leki dochodzą, jakieś wypadają, a więc jest nie do uniknięcia, że ktoś to odczuje boleśnie, bo będzie musiał płacić trochę więcej pieniędzy. I tutaj trzeba zawsze znaleźć ten złoty środek.
Chcemy z jednej strony jak największą grupę leków refundować, żeby coraz więcej ludzi mogło korzystać z tej pomocy państwa, ale to oznacza, że często niektóre inne leki będą mniej refundowane. Dla nas było rzeczą najważniejszą, żeby te miliardy złotych – przecież nie moje, tylko podatników – które idą na refundację leków, żeby służyły w największym stopniu pacjentom, a w trochę mniejszym stopniu koncernom farmaceutycznym czy aptekom. No, taka jest prawda, staramy się, aby te pieniądze wzbogacały, czy oszczędzały kieszeń pacjenta, a nie żeby nabijały kabzę tym, którzy zarabiają na lekach.
Nie wszystko się udało, ale to jest rzeczywiście zawsze bardzo skomplikowana operacja. Ja bardzo przepraszam tych wszystkich, którzy ucierpieli na tej operacji. Szczególnie tych, którzy z niepokojem czekali na koniec tych negocjacji.
Na najmniej premierowskiej empatii mogą liczyć lekarze
Lekarze, którzy będą zachowywali się niegodnie, którzy będą utrudniali pacjentom życie będą podlegali konsekwencjom. Pracujemy nad takimi konsekwencjami.
Natomiast stanowisko Porozumienia Zielonogórskiego i OZZL jest dla mnie nie do zaakceptowania. I lekarze będą musieli wykonywać, jeśli chcą korzystać także z pieniędzy publicznych, muszą pracować tak, żeby pacjent na tym nie stracił.
Zapytany o postawę w tej sprawie listy leków refundowanych ministra Arłukowicza, szef rządu powiedział:
To jest bardzo sensowna postawa, dokładnie sprawdzić – gdzie zmiany na liście refundacyjnej mogą być dotkliwe i w przypadku cukrzyków, a szczególnie tzw. pasków nie ulega wątpliwości, że tam korekta jest potrzebna. Dla mnie było ważne i o to prosiłem ministra Arłukowicza i moim zdaniem wykonał to zadanie dobrze, żeby naprawiając pewne niedoskonałości listy refundacyjnej, myślał wyłącznie o ludziach a nie ulegali komukolwiek z tych możnych. I na pewno sprostał temu wyzwaniu. Nie mam zastrzeżeń do ministra jeśli chodzi o to działanie.
Tak, to sensowna postawa – szukając oszczędności przykręcić śrubę najmocniej, jak się da – sprawdzić, kto krzyknie z bólu najgłośniej i wtedy ewentualnie poluzować. To rzeczywiście sensowne i godne pochwały działanie.
Kolejną wypowiedź Donalda Tuska można rozumieć tak, że sam z siebie minister mógłby ulec „możnym”, a zapomnieć o „ludziach”, dlatego premier musiał zainterweniować.
Uwierzcie mi, że 99% tego zamieszania to nie jest minister Arłukowicz. To są ci, którzy poprzez wywoływanie takiej paniki czy niepokoju ludzi chcą wpłynąć na zmiany na liście refundacyjnej. Nie chcę tu zbyt opisowo i obrazowo mówić jak działają różne grupy interesów na skrzyżowaniu koncerny-media-świat polityki, ale mam wystarczająco dużo wiedzy – pierwszą surową lekcję odebrałem przy słynnych szczepionkach i naprawdę wiem, jak to chodzi, jak ten mechanizm działa. I dlatego jest mi bardzo przykro i jeszcze raz przepraszam wszystkich pacjentów, wszystkich kupujących leki, że są ofiarami zamieszania, ale to zamieszanie w przygniatającej proporcji jest efektem działania tych, którzy nie chcą korzystnych dla pacjenta zmian na liście refundacyjnej.
Na szczęście premier wziął odpowiedzialność na siebie:
Pytacie państwo o refleks, czy ta komunikacji z ludźmi nie powinna być szybsza, ale biorę to na siebie, tzn. w tym sensie, że wtedy, kiedy mamy poczucie, ze brakuje informacji, że ludzie nie wszystko wiedzą, co powinni wiedzieć, to wolę powiedzieć: za to odpowiada rząd jako całość, ja, a nie, że teraz pokażę: Arłukowicz się wysypał na pierwszej próbie. Nie, naprawdę robi wszystko najlepiej jak potrafi, a my będziemy starali się naprawić sytuację informacyjną.
Ho ho, ministrowi ta wypowiedź musi dać do myślenia – skoro trzeba coś naprawiać, to znaczy, że źle działa. To ewidentne szpila wbita w ministra zdrowia.
Zapytany, co powie pacjentom, którzy nie wiedzą, czy będą mogli wykupić swoje leki i na jakich zasadach, premier odpowiedział:
Będę prosił ministra Arłukowicza, żeby powtarzał to, co powtarza codziennie, ale ja zdają sobie sprawę, że człowiek chory i zagrożony taką dezinformacją woli stanąć w kolejce niż słuchać ministra.
Jednak najbardziej rozbrajający Donald Tusk był w tej wypowiedzi:
Czy zdarzą się przypadki, że niektóre grupy pacjentów stracą? Pewnie tak. Ja tego… nikt dokładnie… to nie jest do precyzyjnego wyliczenia. Ktoś, kto się przywiązał do danego leku albo jakiś lek wypada, a jest dedykowany konkretnej grupie, może na tym stracić, ale per saldo pacjenci jako cała grupa na tych zmianach zyskują.
A zatem, drodzy pacjenci - niemądre jest przywiązywanie się do tańszych leków. Co tam recepty i lekarskie diagnozy. Chodzi o to, żeby per saldo wszystko się w naszych - nie waszych - papierach zgadzało.
znp
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/124636-premier-zszedl-z-boiska-zrugal-lekarzy-pracujemy-nad-konsekwencjami-i-uspokoil-pacjentow-nie-da-sie-wyliczyc-kto-straci
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.