Ryszard Makowski: Kabarety są wykorzystywane w walce politycznej. "Prowadzący zawsze ma obowiązek powiedzieć coś na prezesa"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Z archiwum Ryszarda Makowskiego
Fot. Z archiwum Ryszarda Makowskiego

Paweł Lisicki, redaktor naczelny „Uważam Rze” powiedział ostatnio, że stan naszych mediów przypomina czasy gierkowskie, „kiedy to z ekranów lała się strumieniami propaganda”. Zgadza się pan z tym?

RYSZARD MAKOWSKI (wywodzi się z ruchu studenckiego lat osiemdziesiątych, zdobywał liczne nagrody na Festiwalach Studenckich, w latach dziewięćdziesiątych współtworzył kabaret OT.TO, obecnie współpracuje z kabaretem „Pod Egidą”, publikuje w prasie): Pamiętam dobrze telewizję gierkowską, ale także gomułkowską i późniejszą, ze stanu wojennego. Na pewno dziś także możemy mówić o propagandzie władzy. Ale jest ona dużo bardziej wyrafinowana, a  przez to bardziej niebezpieczna. Wtedy było to wszystko grubiej ciosane,  toporne. Wiadome było, że wszystko opiera się na ruskich czołgach. Choć oczywiście także ludzi mamiono, obiecywano cuda.

Jest dla mnie niezwykle smutnym i przykrym przeżyciem, że w wolnej Polsce spotykam się z tak samo głupimi mediami jak wtedy, jak w PRL.

Można się jakoś przed tym bronić?

Mniej korzystać. Charakterystyczne, że Polacy za granicą i ludzie z mniejszych ośrodków myślą inaczej, niezależnie. Dla nich ta propaganda płynąca z mediów nie jest aż tak ważna, umieją się wyłączyć, zdystansować, pomyśleć samodzielnie. Za komuny było zresztą tak samo: najłatwiej było omamić ludzi najbardziej inteligentnych. To paradoks, ale tak było. Ludzie nie tak zapatrzeni w media nie dawali się tak łatwo ogłupić. A ci rzekomo najinteligentniejsi do dzisiaj wierzą w różne bzdury, jak w to, że samolot uderzył w brzozę i się rozwalił.

Ma pan poczucie dostępu do mediów? Wolności? Może pana głos wybrzmieć?

To nie jest poczucie, ja mam na piśmie, na przykład z radiowej Trójki, zaświadczenie iż moje piosenki i moje propozycje felietonów się nie nadają. Miałem dość słuchania porozumiewawczych stwierdzeń, że „sam pan rozumie”. No i dali mi to na piśmie. W Telewizji Polskiej powiedziano mi, że nie mogą mnie puścić, bo śpiewam pisowskie piosenki. Zapytałem o które chodzi. Odpowiedzieli, że o piosenkę „Platforma cię kocha”. To jest pisowska piosenka (śmiech). Mam więc pewność, że nie mogę występować w mediach.

Ta propaganda się ludziom nie znudzi? Jak długo będzie to trwało? To wyszydzanie jednej tylko strony, opozycyjnej?

Może długo. Kabarety są wykorzystywane w walce politycznej. Te wszystkie talk-showy są konstruowane świadomie. Podobnie audycje  w rozgłośniach radiowych. Tam prowadzący zawsze ma obowiązek powiedzieć  coś na prezesa pewnej partii, w jakimś szyderczym, złośliwym kontekście.

Obowiązek?

Tak, to nie jest przypadek. To jest ustalane. Media w większości grają do jednej bramki. Ale można mieć też pretensje do opozycji, że poprzestaje na narzekaniach na media. Trzeba je zmieniać. Kiedy PiS miał wpływ na TVP, to skończyło się ściągnięciem Lisa. Tak być może nie może. Trzeba myśleć o stworzeniu własnej telewizji, to jest klucz. Widać, że jest potencjał, czego przykładem dynamicznie rozwijające się portale jak wPolityce.pl i Stefczyk.Info.

Można gdzieś pana dzisiaj posłuchać?

Jest z tym problem. Występowałem niedawno w warszawskiej kawiarence. Po trzech dniach kierowniczka przyszła i powiedziała, że mogę śpiewać o Warszawie i miłości, ale już nic o polityce. W styczniu z Janem Pietrzakiem występujemy m.in. w kinie Świt w Warszawie.

Wywiad ukazał się na portalu www.Stefczyk.info

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych