Kiedy słyszę hasło, że coś się wydarzyło „po odzyskaniu niepodległości w 1989 roku” - wzdrygam się i wykrzywiam jak po zjedzeniu główki gotowanej cebuli. Bo jest to dla mnie przekonanie typu:
odzyskaliśmy niepodległość, weszliśmy do NATO i do UE i teraz już mamy wakacje. Jesteśmy zwolnieni od jakiegokolwiek działania na rzecz Polski, a nawet od głębszej refleksji na temat tego co się u nas dzieje.
Czyli – dopowiadam usłużnie
w czasach powszechnego przeżuwania i radosnej konsumpcji, niech nam dadzą święty spokój z martyrologią. Miejscem właściwym dla flagi, krucyfiksu, powstańczych opasek, znaczków z napisem >>Solidarność<< jest lamus.
Dobrze mówię?
Moim zdaniem niepodległość to jest rzecz tak ulotna jak miłość. Nierozwijana i niepielęgnowana zdycha. Właśnie jesteśmy świadkami procesu jej gnicia, choć zdaję sobie sprawę, że nie każdy to czuje.
Tych, którzy się ze mną nie zgadzają, proszę tylko aby zechcieli odpowiedzieć na trzy pytania.
Po pierwsze, czy według Państwa, wolność wyborcza to jest swoboda wyboru listy partyjnej (bo i tak wejdą ci z góry, wyznaczeni przez zarząd partii)?
Czy wolność słowa, to jest wolność wypowiedzi, ale tylko na blogu (bo przecież telewizje powszechne są już tylko dla „prawomyślnych”, czy może bardziej nawet „lewomyślnych”)?
I trzecie - czy wolność gospodarcza, to jest tylko wolność działalności nie objętej koncesją (przecież aktów prawnych ograniczających tę swobodę poprzez samo tylko koncesjonowanie jest ponad pięćdziesiąt)?
Ja jestem maksymalistą i może dlatego, według mnie absolutnie nie ma u nas wolności. Tak, to ja śpiewam, wbrew różnym tenorom i altom:
Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie.
Bo uważam, że w 1989 roku dostaliśmy zaledwie namiastkę wolności: kontraktowy sejm, kontraktowego prezydenta, kontraktowy rząd. Ten kontrakt z komunistami wciąż trwa. Tyle, że oni już się nie nazywają komunistami, ale to wciąż ci sami ludzie, ewentualnie ich protegowani i faworyci. Mamy od dwudziestu dwóch lat wciąż to samo prawie demokratyczne państwo, prawie demokratyczny system wyborczy, prawie demokratyczne media, ale to wcale nie znaczy, że żyjemy w demokratycznym państwie. No chyba, że go nazwiemy na wzór demokracji ludowej (ten przymiotnik załatwia całą sprawę ) – demokracją fasadową.
Ale jak wykazują dobitnie wydarzenia zapoczątkowane w dniu 10.04.10 ta „prawieżedemokracja” jest tak naprawdę dalszym ciągiem tego systemu, który był tyle, że z doinstalowanymi bajerami . Zamiast korzystać z wolności popadliśmy z pierwotnej niewoli zewnętrznej, w niewolę wewnętrzną – samozadowolenia, kłamstwa, lenistwa, gniewu, chciwości, zazdrości. I jak w najdzikszych czasach, kwitnie u nas handel żywym towarem, w którym za święty spokój i komfort życia sprzedajemy siebie. W PRL-u mieliśmy „ukryte bezrobocie”, a teraz mamy ukryty totalitaryzm. Proszę sobie tylko sprawdzić jaka jest definicja totalitaryzmu.
Nadal uważacie Państwo, że wygaduję bzdury?
Nawet jeśli tak, to w wolnym kraju każdy ma prawo mówić i pisać to do czego doszedł sam na podstawie życiowych doświadczeń i do czego jest głęboko przekonany. Każdy ma także prawo to co piszę oceniać i konfrontować ze swoimi spostrzeżeniami. W każdym razie dla mnie wolność zaczyna się od niepodległości myślenia. To jest poznawania różnych racji, a nie utwierdzania się w jakimś przekonaniu, tylko dlatego, że jest to dla niego wygodne. Powiem teraz coś bardzo niepopularnego - jednak żeby móc wyciągać sensowne wnioski z różnych racji, konieczne jest ciągłe pogłębianie wiedzy. I to przede wszystkim historycznej. Tyle tylko, że nam się po prostu tego nie chce. Wolimy chłeptać przeżutą ustami jakiejś medialnej gwiazdy papkę, niż samym dochodzić prawdy. Tak to widzę.
Między innymi właśnie z tego bezmyślnego przeżuwania, w naszej świadomości aż roi się od przeróżnych mitów. Fałszywych przekonań, których nie weryfikujemy bo raz, że nam się nie chce, a dwa, że nie mamy na to czasu. Dlatego nie dziwmy się, że żyjemy w coraz bardziej ciemnej krainie kłamstwa, wodzeni na medialnym pasku przez różnego rodzaju manipulatorów, mnożących na naszych oczach króliki w swoich przestronnych kapeluszach.
Tych mitów, które wciąż nam powtarzają jest setki . A to ten, że lustracja jest nękaniem i barbarzyństwem, że członkowie PZPR nie byli werbowani przez tajne służby, że kadra Wojska Polskiego nie dała się zsowietyzować, że mamy wolność gospodarczą, że cała prawicowa opozycja to ludzie życiowo niezaradni itp. Ale najgroźniejszym mitem, tym fundamentalnym jest ten, że niepodległość została nam już dana i ten stan rzeczy trwa nadal w niezmienionej formie, do dziś.
Ten kto dał sobie to wmówić nie jest wolny. A kraj ludzi tak myślących wcale nie jest niepodległy.
O niepodległość nadal musimy walczyć, bo od 1939 wciąż jeszcze jej nie było.
Ale to jest, paradoksalnie, dobra wiadomość.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/123628-niepodleglosc-niepielegnowana-zdycha-wolimy-chleptac-przezuta-ustami-jakiejs-medialnej-gwiazdy-papke
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.