Ile kosztuje postmodernistyczna sztuka, czyli kontrowersyjna układanka za 55 tys. euro

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
raster.art.pl
raster.art.pl

W chwili, gdy kryzys trawi Europę, gdy liczba ubożejących Polaków rośnie w tempie budzącym trwogę, gdy nie tylko domowe gospodarstwa, ale i budżety samorządów, resortów i krajów nie wytrzymują naporu wydatków, z horyzontu wyłaniają się zielone wyspy, nieskażone nawet cieniem ekonomicznej refleksji. Muzeum Sztuki Nowoczesnej podpisało na początku roku umowę na zakup pracy Zbigniewa Libery „Lego. Obóz koncentracyjny”. Projekt wyceniono na 55 tys. euro. Do końca roku Muzeum musi zebrać brakujące 130 tys. zł.

Rewelację tę ogłosiła „Gazeta Wyborcza”, nazywając pracę – jak na rzecznika antysztuki przystało – słynnym dziełem. Warszawskie muzeum upiera się, by pozyskać projekt do swoich zasobów. W pomoc zaangażowało się Towarzystwo Przyjaciół Muzeum, które zamierza zebrać brakujące fundusze w publicznej zbiórce.

Jeżeli w Warszawie ma powstać Muzeum Sztuki Współczesnej, to ta praca musi się w nim znaleźć. To sztandarowe dzieło sztuki lat 90-tych. Trudno o pracę, która by oddawała ostrość dyskusji lat 90-tych, która przypominałaby, że transformacja była okresem napięcia i sporów. Jak wszystkie znaczące dzieła sztuki wyprzedzała rzeczywistość, polska debata o Jedwabnem przyszła później. To samograj edukacyjny, tłumaczący wiele rzeczy. Może być przedmiotem lekcji o Holocauście, czy o złu w kulturze konsumpcyjnej. Moglibyśmy poprosić ministerstwo kultury o pieniądze na zakup tej pracy, pewnie byśmy je dostali, ale razem z Towarzystwem chcemy wciągnąć ludzi do współtworzenia muzeum, żeby poczuli, że ono też jest ich.

- przekonuje na łamach „GW” Marcel Andino Velez wicedyrektor Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Pewność dyrektora w kwestii rzekomej gotowości ministerstwa kultury do sfinansowania zakupu sama w sobie jest dość zdumiewająca. Jeszcze większe zdziwienie budzi wiara, że warszawiacy złożą ostatni grosz na rzecz artystowskiego wymysłu, nazwanego szumnie dziełem. Optymizm Towarzystwa jest równie gorący, być może dlatego, że publiczne datki wyglądają na ostatnią deskę ratunku.

Na początku roku podpisaliśmy umowę przedwstępną, do końca roku powinniśmy kupić tę pracę. Kosztuje 55 tys. euro. Jednak euro poszło w górę, na rynku jest kryzys, firmy wstrzymują działania sponsoringowe i nie mamy połowy tej sumy, brakuje ok. 130 tys. zł. Dlatego apelujemy o wsparcie.

- mówi „GW” prezes Towarzystwa Przyjaciół Muzeum Ewa Łabno-Falęcka.

„Lego. Obóz zagłady” to kompozycja Zbigniewa Libery z 1996 roku. Z legendarnych klocków stworzył kilka zestawów miniaturowych obozów koncentracyjnych i umieścił je w oryginalnych pudełkach Lego tak, by przypominały markowy produkt. Pierwszy raz zaprezentował pracę w 1996 r. w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie, co wzbudziło spore kontrowersje. Po raz drugi pokazał ją na wystawie "Mirroring Evil" w Muzeum Żydowskim w Nowym Jorku, które włączyło pracę do swojej kolekcji. Drugi z trzech zestawów „obozu lego” wszedł w posiadanie Włochów. Trzeci znajduje się w rękach prywatnego kolekcjonera w Norwegii, od którego Muzeum Sztuki Nowoczesnej zamierza go odkupić.

Koncern Lego, tuż po ukazaniu się produktu, zamierzał pozwać Liberę do sądu. Podniesiona przez media wrzawa przepełniona zarzutami o cenzurowanie sztuki, ostatecznie powstrzymała wszczęcie procesu. Libera wyjaśniał, że jego dzieło ma uświadomić ludziom jak bardzo świat sprzedawany dzieciom różni się od świata realnego.

Absurdalne, mające niewielki związek z rzeczywistością tłumaczenie wystarczyło. Niewielu próbowało z „dziełem artysty” dyskutować w obawie przed zarzutami antysemityzmu. Postmodernistyczne media, hołdujące beztreściowym zasadom antysztuki, wieściły światu nowe objawienie estetyczne. W budowanie wizerunku artystycznego Libery włączyła się szeroko sama "Krytyka Polityczna", której ulubieńcy znajdują gorący aplauz w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej.

Dziś, gdy wdrażanie nowych kanonów sztuki krytycznej przybiera coraz bardziej zaangażowane formy, finansowanie tanich projektów i nazywanie ich mianem dzieła jest coraz powszechniejsze. Obieranie ziemniaków w Zachęcie i rodzenie lalek Barbie nikogo już nie dziwi.

Zdumiewająca jest jednak milcząca akceptacja tego coraz bardziej zuchwałego i bezrefleksyjnego wydawania ogromnych środków finansowych na przedsięwzięcia, których wartość ponadczasowa jest równa zeru. Warto przy tej okazji zapytać, kto kontroluje państwowe instytucje kulturalne? Kto nadzoruje podejmowane przez nie decyzje? Kto zaakceptował zakup „obozu Lego” za 55 tys. euro? W czyim interesie leży przejęcie od nieznanego bliżej „Norwega” klocków za 250 tys. zł?

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych