Euroobligacje, europejska agencja ratingowa, Komisja Europejska jako rząd europejski – tak Gerhard Schroeder wyobraża sobie nową politykę europejską. O swojej wizji opowiada w niedzielnym wydaniu "Welt am Sonntag". Tekst ten nie został w Polsce zauważony. Tezy stawiane przez Schroedera odsłaniają wprost plany europejskich elit politycznych.
Zdaniem Schrödera Europa jest prawdopodobnie najważniejszą i największą szansą dla Niemiec. Uważa, że wyjście z obecnych problemów UE jest możliwe. Zasadniczą kwestią jest natomiast wprowadzenie rozwiązań, których nie udało się wdrożyć przy wprowadzaniu euro – unii politycznej.
U początku euro leżały dwa błędy, które jednak można wybaczyć, ponieważ były ceną za niemiecką jedność. Jeden popełnił Kohl, drugi Mitterand. Mitterand uważał, że z pomocą euro odgrodzi silną gospodarkę niemiecką. Jeśli jednak słabsze gospodarki nie mają już możliwości dewaluacji, to najmocniejsza wybija się tym bardziej. A do tego dochodzi, że Agendą 2010 załatwiliśmy kilka ważnych spraw, które inni muszą dopiero załatwić przy o wiele cięższych warunkach.
Błędem Kohla była z kolei naiwna wiara w to, że wspólna waluta wymusi polityczną unię.
My wszyscy, także czasach mojego kanclerstwa – nie mogliśmy tego sprawić. Wspólna konstytucja, która takie ramy miała tworzyć, upadła w referendach we Francji i Holandii. Teraz trzeba znaleźć drogę, by to naprawić, co dotąd nie zostało osiągnięte. Naprawianie tego jest ciężarem, ale też musimy odnaleźć chęć zmian.
Schröder wyjaśnia też, że o Unii Europejskiej trzeba zacząć mówić w nowy sposób. Nie wystarczy już mowa o pokoju w Europie.
Można stworzyć nową narrację. Mogłaby brzmieć tak: Na poziomie światowym do koordynacji polityk mamy G20. A właściwie kto w G20 narzuca swoją wolę? Uważam, że znowu wzmocniona Ameryka i Azja pod przywództwem Chin będą określać światowy proces zmian. A członkowie Unii Europejskiej tylko wówczas będą mogli na podobnym poziomie decydować, jeśli Europa będzie bardziej zintegrowana. Ta takie proste. Jeśli teraz powstanie polityczna unia, a do tego strategicznie ważne stosunki – mam na myśli stowarzyszenie – z Rosją oraz wciągniemy Do Unii Turcję: wtedy będą spełnione warunki, by UE na tym samym poziomie z Azją pod przywództwem Chin mogła współpracować i konkurować z Ameryką. To ładna narracja, prawda? Trzeba ją tylko ludziom wbić do głowy.
Zdaniem Schrödera, jeśli Europa w wyżej wspomnianym sensie ma dotrzymać kroku Ameryce i Azji, musi się zjednoczyć i stać się jednym silnym blokiem.
Zapytany o dysproporcję pomiędzy powolną demokracją a szybkimi rynkami, która może zagrozić demokracji, Schröder odpowiada, że problem tkwi w zbyt powolnym wdrażaniu procesów na samym początku.
Wierzono, że można nie okazać solidarności i pozostawić Greków samym sobie. Jeśli na samym początku udałoby się dać rynkom sygnał: nie wygracie tego; jeśli nie patrzyłoby się z góry na „partackich” Greków, wystarczyłoby czasu, by rozwój wydarzeń ukształtować zgodnie z zasadami demokracji. Ale to już rozlane mleko.
Gerhard Schröder uważa, że wszelkie biurokratyczne konstrukcje, rozmaite parasole ochronne nie zafunkcjonują.
Jedyną instytucją, która może ujarzmić rynki jest Europejski Bank Centralny. Jego siły i możliwości muszą zostać wykorzystane bardziej ofensywnie niż to ma miejsce dzisiaj. W dłuższej perspektywie idzie o więcej: o unię gospodarczą, o rząd gospodarczy. To oczywiście wymaga czasu.
Schröder, którego zdanie w kwestii Europejskiego Banku Centralnego różni się od zdania kanclerz Merkel, zwraca uwagę, że EBC już potężnie interweniował, a to samo robi Bank Anglii i Fed. Podkreśla, że ta różnica zdań może odbić się negatywnie na stosunkach niemiecko-francuskich, których pogorszenie można zauważyć już teraz.
Jeśli Francja miałaby stracić swój potrójny rating A, to będzie się mówiło o powodach. A we Francji z całą pewnością dojdzie się do wniosku, że głównym powodem była niezwykła wstrzemięźliwość Niemiec w kwestii EBC. A za tą kwestą kryje się coś więcej niż zwykła polityczna debata. Może dojść do poważnego zagrożenia niemiecko-francuskich stosunków.
Były kanclerz Niemiec wyjaśnia wyjaśnia także przyczyny kryzysu gospodarczego w UE.
Po pierwsze: nie byliśmy w stanie stworzyć unii politycznej. Sama unia walutowa po prostu nie wystarcza – trzeba koordynować politykę gospodarczą – podkreślam: koordynować nie ujednolicać. Drugą przyczyną jest bez wątpienia fakt, że poziom zadłużenia poszczególnych krajów jest zdecydowanie zbyt wysoki – tak jest we Włoszech, w Belgii, Grecji, w Portugalii, nieco mniej w Hiszpanii. A trzecia przyczyna polega na tym, że w żadnym z tych krajów nie przeprowadzono reform, które myśmy przeprowadzili naszą Agendą 2010.
Schröder zaznacza, że konieczne jest wprowadzenie Agendy 2020 na poziomie całej Unii. Jego zdaniem, powinna ona zostać jeszcze uzupełniona zaangażowaniem poważnych funduszy UE, aby wesprzeć rozwój w tych krajach.
Kiedy się tym krajom przyjrzymy, jawi się pewien podstawowy problem. To, że będą one zmuszone zrobić coś takiego, co my zrobiliśmy Agendą 2010, jest ok. Ale to jeszcze nie pcha gospodarki do przodu, a nawet hamuje wzrost. Musimy więc europejską Agendę 2020 uzupełnić o program wzrostu. Do tego trzeba użyć funduszy strukturalnych i spójności. A to wymaga bezpośredniego finansowania przez Komisję Europejską. To znaczy: Komisja musi otrzymać prawo poboru podatków. Podatek od transakcji finansowych daje taką możliwość.
Exkanclerz zabiera też głos w sprawie euroobligacji, które nie powinny być wprowadzane bezwarunkowo. Uważa, że zadłużenie w euroobligacjach nie może przekraczać 60 proc, a resztę, w razie indywidualnego zainteresowania państw, można by pożyczać na wyższy procent. Schröder nie widzi tu niebezpieczeństwa, że euroobligacje doprowadzą do unii transferowej, gdyż – jego zdaniem - unię transferową mamy już od dawna. Fundusze strukturalne i spójności są przecież transferami.
Schröder nie zgadza się z Kanclerz Merkel, która zapowiedziała, że nie może być wspólnej europejskiej odpowiedzialności, a autonomia budżetowa krajów powinna być zachowana. Zdaniem byłego kanclerza Niemiec, zmiana zdania Angeli Merkel w tej sprawie jest tylko kwestią czasu.
Schröder uważa, że wielkim błędem Unii jest to, że nie udało się nam stworzyć niezdominowanej ekonomicznie europejskiej agencji ratingowej. Potrzebna jest – jego zdaniem - przeciwwaga do zdominowanych przez Amerykanów agencji, która byłaby stworzona politycznie przez Komisję Europejską.
Angela Merkel – w ocenie Schrödera – poparła prawidłowe rozwiązania, wkraczając na drogę, którą od zawsze proponowała Francja.
Kanclerz zrozumiała, że bez Niemiec w Europie nic nie da się zrobić i wyciągnęła z tego konsekwencje. Jestem głęboko przekonany, że także w sprawie EBC i obligacji zmieni zdanie.
Schröder z zadowoleniem opowiada także o silnej pozycji Niemiec w Europie.
Że tak jest – wynika wprost z gospodarczej siły Niemiec. Mamy tę wielką zaletę, że dysponujemy strukturą przemysłową, którą troskliwie pielęgnowaliśmy. A więc nie tylko usługi, ale także funkcjonująca produkcja. To sprawia, że jesteśmy silni i pielęgnacja tego stanu rzeczy jest zadaniem każdego rządu. Wcześniej niż inni zaczęliśmy orientować się na zglobalizowaną gospodarkę – inni muszą to nadrobić. Dzięki temu wyrosła u nas siła gospodarcza, która na poziomie europejskim ma także znaczenie polityczne.
Opisany proces jest także bliski -zdaniem Schrödera - niemieckim aspiracjom przywódczym.
Pytanie jest tylko takie, jak wyraziście się je sformułuje. Czy da się innym możliwość zaakceptowania tych aspiracji, czy nie. Choćby przez to, że zrelatywizuje się gospodarcze dogmaty EBC czy euro obligacji.
Gerhard Schröder rozważa też długoterminową perspektywę UE. Uważa, że nie ma ucieczki od rozważań nad Europą federalną, ani też posiadającą Komisję, będącą czymś w rodzaju rządu oraz parlamentu, który ten rząd kontroluje. Należy też przemyśleć ordynację wyborczą i paneuropejskie listy kandydatów.
Zdaniem Schrödera potrzebny jest konwent konstytucyjny, który wypracowałby nowe formy dla Europy. Wprowadzeniu nowych rozwiązań ma pomóc właśnie kryzys.
Udowodnił i wielu pokazał wyraźnie, że Europa nie może się wykoleić na narodowych egoizmach. Teraz może się udać to, co jeszcze w 2005 roku nie miało żadnej szansy. Konwent musi określić, jak w przyszłości wyglądałby stosunek między Komisją a Parlamentem. Według mnie Przewodniczący Komisji powinien być wybierany przez Parlament. I jako szef rządu powinien móc przedstawiać swój gabinet. Rada byłaby wówczas czymś w rodzaju drugiej izby złożonej nie z parlamentów narodowych, ale z rządów.
Jeśli udałoby się urzeczywistnić te propozycje konwentu, narodowe rządy stałyby się drugą izbą.
Schröder ocenia też obecność Wilekiej Brytanii w UE, twierdząc, że Brytyjczycy chcą współdecydować, ale nie chcą ponosić konsekwencji. Właśnie dlatego opowiada się za Europą dwóch prędkości, co wynika jego zdaniem z dwóch obszarów walutowych. Wspólny obszar musi być bardziej zintegrowany i jednocześnie otwarty dla wszystkich, którzy chcą do niego przystąpić. Na przykład dla Polski.
Tłumaczenie wywiadu przesłał nam poseł Kosma Złotowski. Serdecznie dziękujemy.
W niedzielnym wydaniu Welt am Sonntag (niedzielne wydanie Die Welt) ukazał się wywiad z Gerhardem Schroederem. Tekst ten nie został w Polsce zauważony. Tezy stawiane przez Schroedera odsłaniają wprost plany europejskich elit politycznych. Wywiad przedstawiamy dzięki uprzejmości posła Kosmy Złotowskiego, który udostępnił nam jego tłumaczenie.
Euroobligacje, europejska agencja ratingowa, Komisja Europejska jako rząd europejski – tak dawny kanclerz wyobraża sobie nową politykę europejską.
Zdaniem Schrödera Europa jest prawdopodobnie najważniejszą i największą szansą dla Niemiec. Uważa, że wyjście z obecnych problemów UE jest możliwe. Zasadniczą kwestią jest natomiast wprowadzenie rozwiązań, których nie udało się wdrożyć przy wprowadzaniu euro – unii politycznej.
„U początku euro leżały dwa błędy, które jednak można wybaczyć, ponieważ były ceną za niemiecką jedność. Jeden popełnił Kohl, drugi Mitterand. Mitterand uważał, że z pomocą euro odgrodzi silną gospodarkę niemiecką. Jeśli jednak słabsze gospodarki nie mają już możliwości dewaluacji, to najmocniejsza wybija się tym bardziej. A do tego dochodzi, że Agendą 2010 załatwiliśmy kilka ważnych spraw, które inni muszą dopiero załatwić przy o wiele cięższych warunkach”.
Błędem Kohla było jego zdaniem to, że wierzył, że wspólna waluta wymusi polityczną unię.
„My wszyscy, także czasach mojego kanclerstwa – nie mogliśmy tego sprawić. Wspólna konstytucja, która takie ramy miała tworzyć, upadła w referendach we Francji i Holandii. Teraz trzeba znaleźć drogę, by to naprawić, co dotąd – powtarzam: także za moich czasów – nie zostało osiągnięte. Naprawianie tego jest ciężarem, ale też musimy odnaleźć chęć zmian”.
Schröder wyjaśnia też, że o Unii Europejskiej trzeba zacząć mówić w nowy sposób. Nie wystarczy już mowa o w Europie.
„Można stworzyć nową narrację. Mogłaby brzmieć tak: Na poziomie światowym do koordynacji polityk mamy G20. A właściwie kto w G20 narzuca swoją wolę? Uważam, że znowu wzmocniona Ameryka i Azja pod przywództwem Chin będą określać światowy proces zmian. A członkowie Unii Europejskiej tylko wówczas będą mogli na podobnym poziomie decydować, jeśli Europa będzie bardziej zintegrowana. Ta takie proste. Jeśli teraz powstanie polityczna unia, a do tego strategicznie ważne stosunki – mam na myśli stowarzyszenie – z Rosją oraz wciągniemy Do Unii Turcję: wtedy będą spełnione warunki, by UE na tym samym poziomie z Azją pod przywództwem Chin mogła współpracować i konkurować z Ameryką[*]. To ładna narracja, prawda? Trzeba ją tylko ludziom wbić do głowy.
Zdaniem Schrödera, jeśli Europa w wyżej wspomnianym sensie ma dotrzymać kroku Ameryce i Azji, musi się zjednoczyć i stać się jednym silnym blokiem.
Zapytany o dysproporcję pomiędzy powolną demokracją a szybkimi rynkami, która może zagrozić demokracji, Schröder odpowiada, że problem tkwi w zbyt powolnym wdrażaniu procesów na samym początku.
„Wierzono, że można nie okazać solidarności i pozostawić Greków samym sobie. Jeśli na samym początku udałoby się dać rynkom sygnał: nie wygracie tego; jeśli nie patrzyłoby się z góry na „partackich” Greków, wystarczyłoby czasu, by rozwój wydarzeń ukształtować zgodnie z zasadami demokracji. Ale to już rozlane mleko.
Gerhard Schröder uważa, że wszelkie biurokratyczne konstrukcje, rozmaite parasole ochronne nie zafunkcjonują. „Jedyną instytucją, która może ujarzmić rynki jest Europejski Bank Centralny. Jego siły i możliwości muszą zostać wykorzystane bardziej ofensywnie niż to ma miejsce dzisiaj. W dłuższej perspektywie idzie o więcej: o unię gospodarczą, o rząd gospodarczy. To oczywiście wymaga czasu”.
Schröder, którego zdanie w kwestii Europejskiego Banku Centralnego różni się od zdania kanclerz Merkel, zwraca uwagę, że EBC już potężnie interweniował, a to samo robi Bank Anglii i Fed. Podkreśla, że ta różnica zdań może odbić się negatywnie na stosunkach niemiecko-francuskich, których pogorszenie można zauważyć już teraz.
Gerhard Schröder: Jeśli Francja miałaby stracić swój potrójny rating A, to będzie się mówiło o powodach. A we Francji z całą pewnością dojdzie się do wniosku, że głównym powodem była niezwykła wstrzemięźliwość Niemiec w kwestii EBC. A za tą kwestą kryje się coś więcej niż zwykła polityczna debata. Może dojść do poważnego zagrożenia niemiecko-francuskich stosunków.
W rozmowie z Welm AM Sonntag Schröder wyjaśnia także przyczyny największego w historii UE kryzysu.
Gerhard Schröder: Po pierwsze: nie byliśmy w stanie stworzyć unii politycznej. Sama unia walutowa po prostu nie wystarcza – trzeba koordynować politykę gospodarczą – podkreślam: koordynować nie ujednolicać. Drugą przyczyną jest bez wątpienia fakt, że poziom zadłużenia poszczególnych krajów jest zdecydowanie zbyt wysoki – tak jest we Włoszech, w Belgii, Grecji, w Portugalii, nieco mniej w Hiszpanii. A trzecia przyczyna polega na tym, że w żadnym z tych krajów nie przeprowadzono reform, które myśmy przeprowadzili naszą Agendą 2010.
Welt am Sonntag: Potrzebujemy więc?
Schröder zaznacza, że konieczne jest wprowadzenie Agendy 2020 na poziomie całej Unii. Jego zdaniem, powinna ona zostać jeszcze uzupełniona zaangażowaniem poważnych funduszy UE, aby wesprzeć rozwój w tych krajach.
„Kiedy się tym krajom przyjrzymy, jawi się pewien podstawowy problem. To, że będą one zmuszone zrobić coś takiego, co my zrobiliśmy Agendą 2010, jest ok. Ale to jeszcze nie pcha gospodarki do przodu, a nawet hamuje wzrost. Musimy więc europejską Agendę 2020 uzupełnić o program wzrostu. Do tego trzeba użyć funduszy strukturalnych i spójności. A to wymaga bezpośredniego finansowania przez Komisję Europejską. To znaczy: Komisja musi otrzymać prawo poboru podatków. Podatek od transakcji finansowych daje taką możliwość.
Exkanclerz zabiera też głos w sprawie euroobligacji, które nie powinny być wprowadzane bezwarunkowo. Uważa, że zadłużenie w euroobligacjach nie może przekraczać 60 proc, a resztę, w razie indywidualnego zainteresowania państw, można by pożyczać na wyższy procent. Schröder nie widzi tu niebezpieczeństwa, że euroobligacje doprowadzą do unii transferowej, gdyż – jego zdaniem -unię transferową mamy już od dawna. Fundusze strukturalne i spójności są przecież transferami.
Schröder nie zgadza się z Kanclerz Merkel, która zapowiedziała, że nie może być wspólnej europejskiej odpowiedzialności, a autonomia budżetowa krajów powinna być zachowana. Zdaniem ex kanclerza Niemiec, zmiana zdania Angeli Merkel w tej sprawie jest tylko kwestią czasu.
Schröder uważa, że wielkim błędem Unii jest to, że nie udało się nam stworzyć niezdominowanej ekonomicznie europejskiej agencji ratingowej. Potrzebna jest – jego zdaniem - przeciwwaga do zdominowanych przez Amerykanów agencji, która byłaby stworzona politycznie przez Komisję Europejską.
Angela Merkel – w ocenie Schrödera – poparła prawidłowe rozwiązania, wkraczając na drogę, którą od zawsze proponowała Francja. „
Kanclerz zrozumiała, że bez Niemiec w Europie nic nie da się zrobić i wyciągnęła z tego konsekwencje. Jestem głęboko przekonany, że także w sprawie EBC i obligacji zmieni zdanie”.
Schröder z zadowoleniem opowiada też o silnej pozycji Niemiec w Europie.
„Że tak jest – wynika wprost z gospodarczej siły Niemiec. Mamy tę wielką zaletę, że dysponujemy strukturą przemysłową, którą troskliwie pielęgnowaliśmy. A więc nie tylko usługi, ale także funkcjonująca produkcja. To sprawia, że jesteśmy silni i pielęgnacja tego stanu rzeczy jest zadaniem każdego rządu. Wcześniej niż inni zaczęliśmy orientować się na zglobalizowaną gospodarkę – inni muszą to nadrobić. Dzięki temu wyrosła u nas siła gospodarcza, która na poziomie europejskim ma także znaczenie polityczne”.
Opisany proces jest także bliski -zdaniem Schrödera - niemieckim aspiracjom przywódczym.
„Pytanie jest tylko takie, jak wyraziście się je sformułuje. Czy da się innym możliwość zaakceptowania tych aspiracji, czy nie. Choćby przez to, że zrelatywizuje się gospodarcze dogmaty EBC czy euro obligacji”.
Gerhard Schröder rozważa też długoterminową perspektywę UE. Uważa, że nie ma ucieczki od rozważań nad Europą federalną, ani też posiadającą Komisję, będącą czymś w rodzaju rządu oraz parlamentu, który ten rząd kontroluje. Należy też przemyśleć ordynację wyborczą i paneuropejskie listy kandydatów. Zdaniem Schrödera potrzebny jest konwent konstytucyjny, który wypracowałby nowe formy dla Europy. Wprowadzeniu nowych rozwiązań ma pomóc właśnie kryzys.
„Udowodnił i wielu pokazał wyraźnie, że Europa nie może się wykoleić na narodowych egoizmach. Teraz może się udać to, co jeszcze w 2005 roku nie miało żadnej szansy. Konwent musi określić, jak w przyszłości wyglądałby stosunek między Komisją a Parlamentem. Według mnie Przewodniczący Komisji powinien być wybierany przez Parlament. I jako szef rządu powinien móc przedstawiać swój gabinet. Rada byłaby wówczas czymś w rodzaju drugiej izby złożonej nie z parlamentów narodowych, ale z rządów”.
Jeśli udałoby się urzeczywistnić te propozycje konwentu, narodowe rządy stałyby się drugą izbą.
Welt am Sonntag: Jürgen Habermas widzi w kryzysie szansę, że Europa dokona skoku na przód. Frank Scharpf, dawny dyrektor Instytutu Badań Społecznych im Maxa Plancka widzi to zupełnie inaczej. Dostrzega on niebezpieczeństwo, że pod wpływem kryzysu UE wpadnie w ręce ekspertów, stanie się ekspertokracją, która nie ma nic wspólnego z demokracją i staje się dla obywateli coraz bardziej obca.
Schröder ocenia też obecność Wilekiej Brytanii w UE, twierdząc, że Brytyjczycy chcą współdecydować, ale nie chcą ponosić konsekwencji. Właśnie dlatego opowiada się za Europą dwóch prędkości, co wynika jego zdaniem z dwóch obszarów walutowych. Wspólny obszar musi być bardziej zintegrowany i jednocześnie otwarty dla wszystkich, którzy chcą do niego przystąpić. Na przykład dla Polski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/123401-gerharda-schrodera-plan-ratowania-europy