Tuż przed wyborami prezydenckimi, zastanawiałem się co by się stało, gdyby Jarosław Kaczyński poleciał do Smoleńska razem z bratem. I doszedłem do wniosku, że PiS przestałby istnieć, bo rozpadłby się na dziesięć drobnych partyjek i koterii. Zastanawiając się głębiej nad tym problemem doszedłem także do przekonania, że Ziobro, pomimo ogromnej ambicji, długiej listy zasług i umiejętności organizacyjnych, nie byłby w stanie przejąć schedy po Jarosławie Kaczyńskim.
Stąd napisałem wówczas do "Niepoprawnych" artykuł, że Jarosława Kaczyńskiego należy otoczyć szczególną opieką. Niestety nie myliłem się, bo niedługo potem, głównie na skutek medialnej nagonki na lidera PiS, nastąpiła tragedia w Łodzi – próba zamachu na Kaczyńskiego i śmierć Marka Rosiaka.
O tej konieczności - ochrony lidera PiS trzeba mówić zresztą i dziś, bo sytuacja, ani na jotę się nie zmieniła. Jedynym pocieszeniem może być fakt, że Jarosław Kaczyński jest obecnym władcom Rzeczpospolitej bardziej potrzebny żywy niż martwy. Jako obiekt, na który mogą przekierować niezadowolenie ludu za własne działania. Co udaje się im wyjątkowo skutecznie czynić, właśnie dzięki propagandowej telewizji, czy gazecie.
Przypomniałem to sobie wszystko, kiedy zapoznałem się łamach „wpolityce” z ostatnim sondażem TVN dotyczącym wyniku poparcia dla „Solidarnej Polski” (nb. bardzo dobra i nośna nazwa). Spadł on nagle poniżej progu wyborczego. Z dziewięciu procent zjechał gwałtownie na trzy. Można by się tu dopatrywać jakichś manipulacji, snuć teorie spiskowe, ale ja, akurat w tym wypadku, nie widzę ku temu żadnego powodu. Nie od dziś wiadomo, że spadek zainteresowania mediów jakimś tematem owocuje spadkiem zainteresowania nim przez telewidzów. Nie odwrotnie. Jest to chyba dosyć charakterystyczne dla naszego społeczeństwa.
Przypominam sobie, że w roku 1993, kiedy pracowałem w pewnej amerykańskiej korporacji, świeżoprzybyli do naszego kraju obcokrajowcy, którym powierzono misję cywilizacyjną w nowo tworzonym dziale marketingu, byli zaszokowani jak ogromnie skuteczna jest w Polsce reklama TV. Jeden tydzień emisji spotu skutkował nawet dziewięciokrotnym wzrostem sprzedaży pewnego produktu. I trwa to pewnie (może w trochę mniejszej skali, bo jest więcej reklam) do dziś. I to nie tylko jeśli chodzi o produkty, choć z punktu widzenia reklamodawców – produktem jest wszystko - również wizerunek polityka, czy partii. W każdym razie z danych jakie znalazłem w internecie wynika, że ponad 89 procentowy wpływ na decyzje konsumentów ma właśnie telewizja, a ponad 76 procent przyznaje się, że pod wpływem właśnie telewizyjnej reklamy dokonało zakupu. Nie wiem czy ktoś takie badania czynił w innych krajach, przypuszczam jednak, że u nas wpływ tego medium na kreowanie gustów telewidzów i ich wyborów jest porażający.
W każdym razie jestem głęboko przekonany, że gdyby trzy telewizje o najwyższej oglądalności zmieniły swój program (chciałem napisać wyborczy i pewnie ten lapsus nie okazałby się do końca przejęzyczeniem) nawet już nie mówię, że na przyjazny dla PiS, ale choćby tylko na obiektywny - to w ciągu trzech tygodni Jarosław Kaczyński i jego ugrupowanie osiągnęłoby wynik społecznego poparcia powyżej 50 procent. Mogę się o to założyć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/123109-gdyby-telewizje-zmienily-swoj-program-na-obiektywny-to-w-trzy-tygodnie-pis-mialoby-poparcie-powyzej-50-procent-zaklad