Amunicja dla moich obrońców - gotowa. "W Sieci co i raz pojawiają się pomówienia, że byłem/jestem agentem bezpieki"

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

W Sieci co i raz pojawiają się jakieś pomówienia - zwłaszcza o to, że byłem/jestem agentem bezpieki. Mam to oczywiście głęboko tam, gdzie słońce nie dochodzi - ale niektórzy moi zwolennicy narzekają, że potrzebują wyjaśnień, by mnie bronić.

Akurat przypadkiem odkryłem - to znaczy: zostałem o niej poinformowany - stronę, na której z maniacką pieczołowitością ktoś wylicza dowody i przesłanki mojej agenturalności. Zamieszczam jej treść - i dodałem wyjaśnienia.

Proszę się przygotować na sporą porcję śmiechu - bo facet się naprawdę napracował... i przepracował!

Otóż - po czym poznać, że JKM był/jest agentem:

1. W roku 1962 będąc jeszcze na pierwszych latach studiów wstępuje do Stronnictwa Demokratycznego, marionetkowej partii drobnomieszczańskiej, przybudówki PZPR, której program napisał podobno na kolanie pierwszy sekretarz PZPR. Dobrowolnie bierze udział w komunistycznej mistyfikacji mającej udowodnić że w Polsce panuje system wielopartyjny i demokracja. A partii marionetce komunistycznej dyktatury pozostaje następnie przez 10 lat. Nie jest to więc okres młodzieńczego aktywizmu, błąd życiowy, czy ideowa pomyłka. Kontakty z SD zachowuje do dziś i do dziś twierdzi, że SD, stalinowska marionetka, podpórka komunistycznej dyktatury była partią liberalną.

Do SD należałem nie 10 ale 20 lat - i nie wstydzę się tego. Nie dlatego, że chciałem walczyć o d***krację – ale dlatego, że była to partia drobnomieszczańska - nb. założona w 1937 bodaj roku, i, co najważniejsze, niemarksistowska, co było wyraźnie powiedziane. Do SD należeli ludzie, którzy bardzo nie chcieli być w PZPR – a chcieli jakoś działać politycznie.

Co do programu: SD akceptowało socjalizm – ale zapewniam, że brytyjska Liberal Party miała program bardziej lewicowy od SD!

Jedyne korzyści, jakie odnosiłem z bycia członkiem SD to dostęp do informacji co się naprawdę dzieje w Sejmie (na sali plenarnej była jednomyślność – ale w komisjach absolutnie nie!!) oraz dostęp do „Biuletynu Specjalnego” - czyli prawdziwych przedruków z prasy zagranicznej oraz niektórych tekstów zdjętych przez cenzurę.

Ciekawostka: w I Sejmie bodaj większość szefów klubów poselskich stanowili b. członkowie SD!

Dziś z SD, niestety, nie mam kontaktów.


2. W 1965 został aresztowany za działalność opozycyjną, ale całe wydarzenie nie zaszkodziło mu w kontynuowaniu studiów i to na kilku kierunkach. Studentów, zarejestrowanych opozycjonistów wyrzucano w tamtych czasach z uczelni, podobnie robiono z ludźmi na lepszych stanowiskach. Niepokorny opozycjonista niezależnie od wykształcenia mógł po jakimś czasie działalności iść tylko do najgorszej pracy fizycznej. Co innego gdy aresztowanie było początkiem współpracy z ubecją.

Istotnie: była to dziwna sytuacja: SB zabrała moje papiery – ale nadal formalnie byłem studentem. Więc uczyłem się, gdzie się dało, zaliczano mi wykłady i ćwiczenia w moim indeksie – oczywiście, u tych profesorów, którzy lubili opozycjonistów. Byłem tylko ciekaw, ile lat to potrwa.

Autorowi tekstu najwyraźniej myli się Związek Sowiecki z Polską: tu nie zsyłano na Sybir, a po 56 roku represje były naprawdę łagodne. Ciekawostka: mimo kilku aresztowań nie tylko nie wyrzucono mnie z SD, ale nawet nie otrzymałem nagany partyjnej – a rozmaite koła SD w kraju zapraszały mnie na swoje spotkania.

3. W marcu 1968 powtórnie aresztowany w związku z udziałem w protestach studenckich. Relegowany z uczelni tylko po to by kończyć studia w trybie eksternistycznym. Uderzające podobieństwo do kariery innego opozycjonisty obrońcy ubeków i wielkiego przyjaciela od picia wódki z Gen.Kiszczakiem. W nagrodę za opozycyjne ekscesy w 1969 dostaje etat naukowy najpierw w Instytucie Transportu Samochodowego, następnie na Uniwersytecie Warszawskim. Zarejestrowany opozycjonista dostaje etat naukowy i do zanim jeszcze obronił tytuł magistra. Najbardziej przesiąknięte agenturą obok mediów środowisko akademickie uparło się promować wroga władzy ludowej i to bez tytułu naukowego. Stał się cud, ubecy sami zawzięcie promują swojego wroga, bardziej nawet niż ludzi czystych którzy najpierw muszą skończyć studia a potem mogą próbować z karierą naukową. Poparcie godne syna pierwszego sekretarza PZPR, albo wyjątkowo cennego agenta.


Jak rozumiem bezpieka kazała mnie wyrzucić tylko po to, bym zrobił magisterium jako eksternista? Prościej było oddać papiery i nie wyrzucać...

Ładna mi „nagroda”!! Zarabiałem tam połowę tego co wygrywałem na turniejach brydżowych, a za to musiałem o 8.00 odbijać kartę zegarową... Poszedłem tam pracować tylko dlatego, że mój śp.Teść się domagał, bym „gdzieś pracował”. Był to dziwny instytut – spora część zatrudnionych to byli „marcowi”... Było to po prostu miejsce zsyłki – dlatego tam, bo położone na Pradze, co trzymało potencjalnych opozycjonistów z dala od centrum. Natomiast po kolejnej odwilży, dojściu do władzy śp.Edwarda Gierka, zdołałem dostać się na UW - skąd zresztą po półtorej roku mnie wyrzucono. Rozwiązując przy okazji cały zespół. Rozumiem, że po to, by jako agenta ulokować mnie w innym miejscu.


4. W 1977 jako osoba zamieszana w Marzec 1968 otrzymuje w nagrodę zagraniczne stypendium w Paryżu. Opozycjonista z bogatą kartoteką dostaje możliwość wyjazdu za granicę gdzie może nawiązać liczne kontakty nieźle zarobić i wrócić do Polski jako jeszcze groźniejszy wróg, lub nie wrócić wcale. Patrząc na te fakty można odnieść wrażenie że ubecja była zajęta przede wszystkim pomaganiem opozycji w podkopywaniu władzy PZPR. Kontekst staje się od razu sensowny jeśli założyć że do Paryża wysłano agenta zajmującego się infiltrowaniem i kompromitowaniem środowisk konserwatywno liberalnych. Po drodze swojej błyskotliwej kariery oficjalnie podpisuje lojalkę.


Po 1970 roku pół Polski wyjeżdżało już za granicę! Jakie zagraniczne stypendium??? Zatrudniła mnie na stażu (zarobki z trudem starczały mi na utrzymanie...) po znajomości prywatna firma informatyczna, francuska oczywiście. Stypendium (francuskie) na 3 miesiące otrzymała za to moja późniejsza Żona – ale na to, by dostała paszport, ja musiałem wrócić do kraju!! Jaka lojalka? Wtedy?


5. Po powrocie z Paryża w 1978 r. założył Officynę Liberałów oraz prywatne seminarium Prawica, Liberalizm, Konserwatyzm. Cały czas przy tym należał do SD i nie widział sprzeczności pomiędzy zwalczaniem systemu a jego wspieraniem przez uczestnictwo w marionetkowej partii komunistycznej dyktatury. Kiedy inni opozycjoniści, ludzie niepokorni byli mordowani, tracili pracę, tracili zdrowie w salach tortur SB on podróżował po świecie wspierał PZPR w SD, miał czas i pieniądze na wydawanie podziemnych pisemek i urządzanie seminariów. Do dziś przy tym twierdzi, że PRL nie był państwem komunistycznym ale ledwo socjalistycznym, a SD czy nawet PZPR partiami w których można było zachować odmienne poglądy i swobodnie podyskutować. Kraj w którym cały przemysł był własnością państwa, w którym towary były racjonowane, żywność na kartki, w którym gospodarka podlegała scentralizowanemu planowaniu, urzędnicy arbitralnie określali ceny, w którym wszystko poza drobną działalnością było bezpośrednio kontrolowane przez rząd nie był państwem komunistycznym? To czym jest w takim razie współczesna Polska, według takiej miary wychodzi że państwem ultraliberalnym. Wszystko staje się jasne gdy spojrzeć na to z punktu widzenia lustracji, jakoś trzeba uzasadnić i wybielić swoją działalność w SD, partii praktycznie liberalnie w państwie praktycznie łagodnego socjalizmu.


Ten człowiek zwariował: jakich tortur?!? Jakie mordowanie?? To lata 70.te, a nie 47-55!! Natomiast z wydawania podziemnej literatury ja utrzymywałem rodzinę!!! Nie otrzymując żadnych subwencyj zza granicy. Oczywiście, że w SD można było swobodnie dyskutować – a znałem człowieka należącego do PZPR, który twierdził, że PZPR jest partią ludzi, którym właśnie wolno dyskutować (bezpartyjnej hołocie wara...). Taka Czerwona Arystokracja. Nie wiem, czy to prawda – bo prawie nikogo z PZPR nie znałem. Żywność nie była na kartki, gospodarka była coraz mniej scentralizowana. No, i Górale robili te oscypki i swobodnie sprzedawali na ulicach Warszawy i innych miast... Co nie znaczy, oczywiście, że PRL była państwem liberalnym. Gdyby była, nie walczyłbym o jej obalenie.


6. W 1980 bierze udział w strajkach stoczniowców i zostaje doradcą Solidarności. Robi to dokładnie wtedy gdy do opozycji przechodzą wszystkie znane później z koncesjonowanej opozycji postaci. Robi to wtedy gdy wyrzucanie legitymacji PZPR staje się modne, a konszachty z Solidarnością opłacalne. Nie przeszkadza mu to cały czas należeć do SD, z której wypisuje się dopiero po dwóch latach w roku 1982. Występuje rzekomo dlatego bo Klub SD zagłosował w Sejmie za ustawą: O Pasożytnictwie. Po raz pierwszy od 10 lat SD marionetka PZPR i UB zrobiła coś co nie godzi się z konserwatywno liberalną filozofią. Można że śmiechu umrzeć czytając to uzasadnienie. Bardziej prawdopodobne jest wyjaśnienie zakładające że SD straciła na znaczeniu i Ubecja a wtedy już Esbecja zaczęła przesuwać swoich najbardziej wartościowych agentów do innych środowisk.


Nie byłem doradcą „S”, pojechałem do Stoczni Szczecińskiej, nie Gdańskiej – i zostałem z niej po kilku dniach wyrzucony przez agenta Mariana Jurczyka. Jak widać, nie wyrzuciłem legitymacji partyjnej, co było „modne”. Na moje szczęście: gdybym wyrzucił, to byłby to już niezbity dowód, że jestem agentem. A gdybym jeszcze wstąpił był do "S"...!

Istotnie: wystąpiłem z SD w 1983 – gdy SD, całkiem nieproszone, zagłosowało w Sejmie za „Ustawą o pasożytnictwie” - wprowadzającą przymus pracy. W PRLu przedtem go nie było. Ta ustawa to był szok. Oczywiście, że SD nie musiało – i nie powinno było - za nią głosować.

Natomiast jako wróg związków zawodowych popierałem rozwiązanie „S”. Gdybym był agentem, to chyba by starano się mnie raczej w „S” usadowić?



7. W 1982 r. jest internowany w Białołęce na cztery miesiące. Należy przypomnieć że było to miejsce w którym przetrzymywano najbardziej prominentnych działaczy opozycji, gdzie traktowano ich lepiej od zwykłych więźniów, np. nie musieli nosić więziennego ubrania, i gdzie podobno spędzali czas pędząc bimber i rżnąc w brydża. Większość internowanych tam opozycjonistów lepszych zajmowało się od 1990 roku głównie obroną postkomunistów, czyli w teorii swoich katów.

Internowany NPU nie jest od nich lepszy, do dziś np. uważa Wojciecha Jaruzelskiego za zacnego człowieka, prawdziwego patriotę, i do dziś zaciekle broni gigantycznych ubeckich i esbeckich emerytur. Trzeba przy tym wiedzieć że kiedy opozycjoniści z Białołęki ściskają Gen. Kiszczaka i zachwycają się patriotyzmem Gen. Jaruzelskiego, kiedy stalinowscy mordercy z UB i ich koledzy z SB dostraja wielotysięczne emerytury całe rzesze ludzi prawdziwie niepokornych w PRL, leża w grobach zakatowani w więzieniach dla opozycjonistów gorszych lub jeżdżą na wózkach i żyją za głodową rentę. Ale jak powiada NPU państwo słowa musi dotrzymać, szkoda tylko że nie dotrzymało słowa wobec ofiar potajemnych mordów, którym w końcu chyba gwarantowało prawo do sprawiedliwego procesu. Całość od razu się rozjaśnia gdy się przyjmie że lepsze warunki były dla agentury, a gorsze dla prawdziwej opozycji. Podobnie obrona ubecji jest podyktowana niczym innym jak strachem, kto wie kiedy jakiś stary esbek wpadnie w szał i wskaże stare dokumentny które tkwią zakopane głęboko w archiwach.


Bez bicia przyznaję, że z powodu chwilowego braku przynajmniej 50 czołgów podpisałem lojalkę: że nie będę obalał siłą PRLu. Oczywiście nadal wydawałem pod ziemią – bo nie z'obowiązałem się do nieobalania PRL innymi metodami (gdybym podpisał – to bym dotrzymał!). Zostałem więc internowany. Z Białołęki zostałem zwolniony 22 lipca – jak prawie wszyscy. Autor znów się myli. Jak podaje Wikipedia: „Stworzono sieć obozów dla internowanych, których przeważnie umieszczano w zakładach karnych. Wyjątek stanowiły kobiety i prominentni działacze Solidarności, których umieszczano w ośrodkach rządowych”. Mnie nie zaliczono do prominentnych działaczy „S” i kiblowałem w więzieniu w Białołęce. Grałem w szachy, nie słyszałem o pędzeniu bimbru.

Natomiast Autor znów bredzi o tysiącach zakatowanych przez SB.. Niczego takiego nie było. A skoro przejęło się po PRL cały majątek państwowy, to przejęło się i wszystkie z'obowiazania. Oczywiście: komuniści uważają, że w stosunku do wroga słowa nie trzeba dotrzymywać. Ja nie jestem komunistą...

I przy okazji: ostrzegałem, że zacznie się od odebrania emerytur esbekom – a skończy na odbieraniu wszystkim. Tak: słowa trzeba dotrzymywać – i płacić emerytury w wieku 65 (60) lat – a nie 67!


8. W 1992 r. był inicjatorem uchwały lustracyjnej, w wyniku której upadł rząd Jana Olszewskiego. Cała operacja jest prowokacją wręcz modelową. Najpierw niczym Sierotka Marysia beztrosko inicjuje w atmosferze spisku ustawę lustracyjną, potem udaje zdziwionego gdy Trybunał Konstytucyjny, postkomunistyczna straż zatwierdzająca wszelkie ustawy, ostentacyjne ją odrzuca. Postkomuniści wpadają w panikę i pospiesznie obalają niewygodny rząd, a NPU przykłada ostatecznie rękę do jego upadku wycofując swoje poparcie. Każdy średnio inteligentny polityk wie że lustracja nie przejdzie przez Trybunał Postkomunistyczny, i że trzeba to zrobić odwrotnie, nie w atmosferze spisku ale z gigantycznym szumem, mając ogromną większość i w trybie konstytucyjnym. Każdy średnio uczciwy polityk nie wycofuje swojego poparcia dla rządu który ma polec w imię jego inicjatywy. Tak postępuje agent, który dostał polecenie: Użyj straszaka lustracyjnego do nastraszeni, skonsolidowania postkomunistów i dobij rząd Olszewskiego.


Rozumiem, że zgłosiłem Uchwałę lustracyjną po to, by nie było lustracji. Nie będę z tym dyskutował. Zawiadamiam tylko, że wtedy nie zdawałem sobie sprawy, że całe to „przejęcie władzy” to zaplanowana fikcja, i że ONI zdołali nawet obsadzić Trybunał Konstytucyjny. Natomiast wybrałem formę uchwały, a nie ustawy właśnie dlatego, że Trybunał Konstytucyjny miał prawo unieważniania ustaw – a uchwał nie...

Nasze głosy umożliwiły powstanie rządu p.mec.Jana Olszewskiego; gdy powstał, i ogłosił swój program, głosowaliśmy przeciwko niemu – bo był po prostu nieudolny (jak się potem okazało, nawet lustracji nie potrafił przeprowadzić). W głosowaniu nad votum nieufności wstrzymaliśmy się jednak od głosu – co zresztą miało znaczenie tylko symboliczne, bo wiedzieliśmy, że jest bardzo duża większość za obaleniem tego rządu.



9. W 2005 r. w okresie gdy UPR startowała i miała sporą szansę na względny sukces w wyborach rozbił własne ugrupowanie zakładając konkurencyjną platformę pod własnym wezwaniem. Sam jednak do własnej partii personalnej nie wstąpił. Jak można przewidywać żadna z partii nie przekroczyła progu wyborczego i poniosła totalną klęskę. Całość wygląda na wręcz modelową ubecką robotę rozbijania tzw. prawicy.

Kompletna bzdura. Platforma JKM została założona, bo UPR, wskutek kolejnej obstrukcji agentury, nie mogła wystartować (z powodów papierkowych). I nie startowała – wszyscy UPRowcy po prostu startowali z P-JKM. O żadnym rozbiciu nie ma mowy.



10. Przed wyborami 2007 roku najpierw próbował związać UPR z PIS, a następnie poparł socjusz z LRP. Obie partie są praktycznie dokładnym ideowym przeciwieństwem konserwatywnego liberalizmu. W skutek powziętych kroków UPR ponownie przegrała wybory z wynikiem gorszym nawet od oficjalnych, fałszowanych sondaży. Pomijając fakt że PIS i LPR są partiami o rodowodzie postkomunistycznym, pomysł łączenia dwóch przeciwieństw był chyba najgorszym z możliwych. Ale to nie ma znaczenia bo sam NPU jest żywym reliktem postkomunizmu, o czym 10 letni staż w komunistycznej SD świadczy najlepiej.

Rozumiem, że jak dzielę, to rozbijam Prawicę; a jak staram się łączyć – to też rozbijam Prawicę. NB.: PiS i LPR niewątpliwie partiami konserwatywno-liberalnymi nie są – ale skąd „rodowód post-komunistyczny”???


11. Od wielu lat stosuje taktykę mieszania sensownych konserwatywno-liberalnych idei z obraźliwymi i nonsensownymi hasłami w rodzaju: lekka pedofilia nie jest szkodliwa; lub nękania publicznie niepełnosprawnego dziecka; lub wypowiedzi wskazujących na potrzebę wymordowania kilkudziesięciu tysięcy Polaków. Tam gdzie wymagany jest idealizm popisuje się skrajnym pragmatyzmem graniczącym z oportunizmem, np. dążenie do sojuszu z PIS, przy rosnącej popularności UPR. Tam gdzie trzeba pragmatycznie pohamować swój język urządza orgie ekscentrycznych popisów arogancji i paranoi, np. wszędzie widzi agentów. Można się tego spodziewać po człowieku mało inteligentnym, którym niestety nie jest. Nawet stosując jego metodę pasuje na ubeka: Plecie bzdury ale wygląda na inteligentnego. Na bardzo inteligentnego prowokatora.

Wydaje mi się, że to Autor „wszędzie widzi agentów”. Np. we mnie. NB.: od kiedy ja „dążę do sojuszu z PiSem”???!?


12. Urządza cyklicznie gigantyczne wrzawy o rzekomej dyskryminacji w mediach, podczas gdy jest praktycznie jedyną osobą ze środowiska konserwatywno-liberalnego którą czerwone media regularnie zapraszają do gazet i programów, gdzie razem zgodnie urządzają orgie kompromitowania liberalizmu i konserwatyzmu, w rodzaju wychwalania PRL z którego ponoć wystarczyło tylko usnąć socjalizm gospodarczy i wyszedłby wspaniały zamordyzm, który (o zgrozo!) zagwarantowałby prawdziwą wolność (!!!).

Nawet gdy nie zostanie wpuszczony do studia najróżniejsze postaci z postkomunistycznej oligarchii trąbią o tym na prawo i lewo, tak że przynosi to mu reklamę nawet większą od niedoszłego wystąpienia w telewizji.

Radzę policzyć czas, jaki spędzam w telewizji. TVP 1 i TVP2 – praktycznie zero. W wyborach prezydenckich miałem 38 razy mniej czasu niż pp.Kaczyński lub Komorowski – i 2,5 raza mniej, niż p.Marek Jurek!


13. Został wypromowany z Internecie z nikąd. Pojawił się jak pajac wyskakujący z pudełka na sprężynie. Zważywszy na to że promocja w Internecie jest wyjątkowo trudna i kosztowna z powodu nadmiaru informacji, można wątpić że był to sukces jednej osoby przy jednoczesnej wrogości rządzącej oligarchii. Najbardziej prawdopodobna wersja to stare ubeckie kontakty i ten sam cel: Skompromitować konserwatywny liberalizm, przyciągnąć i zmarnować energię młodych idealistów, tak by stary postkomunistyczny system mógł dalej działać bez żadnej realnej konkurencji.

Z ciekawością przeczytałbym, w jaki sposób bezpieka mnie promowała w Sieci. Skoro Autor wie, jak się promuje ludzi w Sieci – to czemu sam siebie nie wypromuje?


Straciłem godzinę życia odpowiadając na ten stek nonsensów... Zakładam, że nie zamieściła tego bezpieka – napisaliby coś sensowniejszego.

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych