Krzysztof Skowroński: Ludzie w końcu zorientują się, że obrana cztery lata temu strategia była fikcją

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP
Fot. PAP

Fundamentem pracy dziennikarza jest niezależność. Nie oznacza to braku światopoglądu. Przeciwnie - własne poglądy to także element niezależności - mówi w wywiadzie dla "Naszego Dziennika" Krzysztof Skowroński, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, twórca i dyrektor Radia WNET.

 

Jesteśmy u progu nowej kadencji starego rządu. Jaką strategię na kolejne cztery lata obierze, Pana zdaniem, Donald Tusk?
- Donald Tusk na pewno nie będzie rządził tak jak do tej pory, ponieważ obiektywnie sytuacja jest zupełnie inna niż wtedy, gdy przejmował rządy. Cztery lata temu mógł posługiwać się przenośnią o ciepłej wodzie w kranie, teraz ta przenośnia już nie wystarcza. Zbliża się czas trudności gospodarczych i dużego bezrobocia. Oznacza to, że nadchodzą czasy dla prawdziwych liderów. Jeżeli rząd Donalda Tuska nie wpadnie na pomysł, w jaki sposób należy zreformować gospodarkę, to długo nie porządzi. To, co może się stać, dzieje się teraz w Grecji czy we Włoszech. Tusk nie ma wyboru, musi się przygotować na czarny scenariusz. Nie mam przekonania, czy doktryna, zgodnie z którą rząd zamierza zmieniać Polskę, okaże się skuteczna. Mam wrażenie, że miałaby ona zastosowanie w czasach normalnego funkcjonowania gospodarki, natomiast w momencie poważnego kryzysu już nie. W czasach trudniejszych trzeba wykazać się większą pomysłowością. Wątpię, czy rząd będzie w stanie się na to zdobyć - tym bardziej że polska gospodarka została w ciągu ostatnich czterech lat bardzo osłabiona. Trudno będzie liczyć także na wsparcie ze strony Unii Europejskiej, która sama boryka się z poważnym kryzysem finansowym. Poparcie społeczne dla rządzących może zatem drastycznie spaść - ludzie w końcu zorientują się, że obrana cztery lata temu strategia rozwoju gospodarczego była fikcją potrzebną tylko do wygrania wyborów.

Kto może skorzystać na kryzysie?
- W naturalny sposób skorzystają na nim siły opozycji - Prawo i Sprawiedliwość, Sojusz Lewicy Demokratycznej i Ruch Palikota. Która z tych sił zdobędzie rząd dusz - jest nieprzewidywalne. W potoku informacji ludzie są zagubieni i nie potrafią odróżniać polityków godnych zaufania od niewiarygodnych. Podział społeczeństwa jest bardzo głęboki. Nie wiemy, kto jest dzisiaj wiarygodnym liderem dla Polaków.

Czy sądzi Pan, że Polacy rzeczywiście uwierzyli w to, że Palikot jest opozycją wobec Tuska?
- Niekoniecznie w to, że jest opozycją, ale tezę, że jest on osobowością, część Polaków uznała za prawdziwą.

Polacy zapomnieli już o tym, że Palikot jest "produktem" Platformy?
- Sojusz Lewicy Demokratycznej swego czasu w wolnych wyborach uzyskał 40 proc. głosów. Wydawało się, że zwycięstwo partii będącej ugrupowaniem bezpośrednio postkomunistycznym jest niemożliwe. Tymczasem w 1993 r. ster rządów w Polsce przejęła koalicja SLD - PSL. Teraz zatem nie można wykluczyć dojścia do głosu podobnego mechanizmu.

Można odnieść wrażenie, że polska prawica jest "uwięziona". Do mediów publicznych ma dostęp pod warunkiem, iż się dzieli. Jak zmienić tę sytuację?
- Nad tym powinni się zastanowić sami politycy, my jesteśmy tylko dziennikarzami. Wydaje się, że zaczęli się nad tym zastanawiać, skoro się dzielą. Jeśli się dzielą, to znaczy, że myślą.

Zależy, o czym myślą, kiedy się dzielą.
- Tak, to prawda.

Powiedział Pan, że skoro jesteśmy dziennikarzami, to nie jest to do końca nasz problem. Wydaje się jednak, że niekoniecznie. W tworzeniu negatywnego wizerunku prawicy niebagatelną rolę odgrywają właśnie media.
- Dysproporcja w dostępie do mediów jest faktem. Część pozytywnych deklaracji Prawa i Sprawiedliwości czy innych ugrupowań prawicowych nie dociera do Polaków. Myślę, że niewielu członków naszego społeczeństwa wiedziało np., że w czasie kampanii wyborczej Prawo i Sprawiedliwość zaprezentowało pomysł na zreformowanie systemu podatkowego czy nowy program gospodarczy i samorządowy. Działa się jednak w takich warunkach, jakie są. Polityk nie może narzekać na to, że warunki są bardzo trudne. Jego rolą jest doprowadzenie do takiej sytuacji, w której wygra on wybory i zmieni ten stan rzeczy. Nie ma innej Polski niż ta, którą mamy.

Jednym z gwarantów funkcjonowania demokracji jest wolność słowa. Obecna władza ogranicza dostęp opozycji do środków masowego przekazu, a ostatnio zapowiada nawet wprowadzenie obostrzeń w jedynym medium, w którym do tej pory panuje całkowita wolność wypowiedzi, czyli w internecie.
- To jest problem nie tylko polski, ale globalny. Cenzury w internecie - takiej jak w Chinach - nie będzie, ale na pewno pomysły jakiegoś "okiełznania" internetu rodzą się w wielu głowach. Internet zawsze miał dwie cechy - wolności i zniewolenia. W zależności od tego, kto aktualnie sprawuje władzę, może on uruchamiać pozytywne bądź negatywne aspekty jego działania. Podobnie jak system monitoringu w mieście może służyć do tego, żeby podnieść poziom bezpieczeństwa obywateli, albo do tego, żeby śledzić tych, którzy okazali się niewygodni dla władzy. Ma to znaczenie szczególnie w momentach kryzysowych, a takie na pewno są przed nami. Nie potrafię powiedzieć, czy w czasie kryzysu zwyciężą siły demokratyczne i obywatelskie, czy te mające cechy systemu totalitarnego.

Na podstawie dotychczasowych działań Platformy można się raczej spodziewać zwycięstwa tego drugiego modelu. Jak w takiej sytuacji zachować niezależność dziennikarską?
- Kręgosłup moralny człowiek ma w sobie i jeżeli chce być dziennikarzem w każdych okolicznościach, musi go zachować. W każdej pracy istnieją warunki, które musimy zaakceptować. Praca dziennikarza jest jednak inna - w niej kontrakt nie obejmuje naszej niezależności. Nie możemy np. wykonywać poleceń, które naruszają zasady wiarygodności dziennikarskiej.

Istnieje grupa ludzi, którzy podejmując pracę po studiach, od razu zakładają, że poglądy są czymś na sprzedaż. Zanika etos zawodu dziennikarza jako kogoś, kto kieruje się wartościami?
- Dziennikarz jest zawodem zaufania publicznego. Fundamentem jego pracy jest niezależność. Nie oznacza to braku posiadania światopoglądu. Przeciwnie - własne poglądy to także element niezależności. Z chwilą kiedy dziennikarz traci wolność, przestaje być dziennikarzem. Tego właśnie powinno się uczyć w szkołach - zostajesz dziennikarzem po to, żeby być rycerzem prawdy.

Cała rozmowa tutaj.

Bar, źródło: "Nasz Dziennik"

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych