Jeszcze w sprawie muzyki w kościołach. List od czytelnika - "Muzyka a brak słuchu (społecznego)"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Organy w Świętej Lipce na pograniczu Mazur i Warmii
Organy w Świętej Lipce na pograniczu Mazur i Warmii

Muzyka a brak słuchu (społecznego).

Jako profesjonalny muzyk związany z tzw. muzyką filharmoniczną naturalnie z uwagą obserwuję żywą dyskusję nad listem Kardynała Stanisława Dziwisza. Z góry przyznaję, że nie zadałem sobie trudu, żeby odszukać całość tego listu oraz skonfrontować go z Prawem Kanonicznym. Może to stanowić minus mojego głosu, ale w dobie medialnej najważniejszy jest wydźwięk a ten dla wielu odbiorców jest dość jasny - Kościół to nie miejsce dla muzyki innej niż opartej na formach sakralnych (i że nie chodzi "o Nergala").

Pierwsze jednak co mnie uderzyło w wydźwięku tego pasterskiego niewątpliwie przekazu, to kwestie Kościoła jako wspólnoty wiernych. Czy nie jest (o zgrozo) moralnością kalego odmawianie prawa wykonywania artystycznych form "świeckich" w przestrzeni "sakralnej" i jednocześnie bronić "sakralnego" krzyża w przestrzeni "świeckiej"? Czy tak ciężko zrozumieć, że dla wielu ludzi muzyka jest pewnego rodzaju punktem odniesienia do refleksji abstrakcyjnej ponad materialną stroną naszego ludzkiego bytu? Że wiele pięknej niesakralnej muzyki zostało stworzonej przez wybitnych myślicieli, dla których Bóg był ważnym punktem odniesienia?

Czy wreszcie Kardynał (albo ktoś kto zredagował ten list i dał do podpisu) zapomniał o Soborze Watykańskim II, którego wydźwięk dla wiernych - w większości nie jesteśmy teologami - oznaczał większe uczestnictwo "świeckich" (co za bożomowa!) w życiu Kościoła Katolickiego?

Czy sekretarz Jana Pawła II zapomniał jego wizjonerskie teologicznie stwierdzenie "Człowiek jest drogą Kościoła" a nie na odwrót?

W cieniu tych wydumanych być może refleksji są jeszcze pozostałe:

1. Czy warto stracić "link" do wielu młodych muzyków amatorów, którzy często tylko w murach kościoła mają szansę na prezentację swoich umiejętności a także zalet swojej duszy (przecież sztuka jest zazwyczaj jej obrazem)?

2. Czy warto zaprzepaścić autorytet Kościoła jako naturalnego miejsca do prezentacji muzyki starej, dla wielu ludzi już niemodnej i niezrozumiałej?

3. Cóż takiego "nieboskiego" jest w muzyce Chopina, Schumanna, Strawińskiego, Lutosławskiego, Góreckiego, Bartoka, Szostakowicza, Wagnera, Straussa, Brahmsa, Ivesa, Mozarta, Beethovena i wielu innych obdarzonych geniuszem (przez Boga?!) kompozytorów? Większość ich najwspanialszych dzieł nie jest muzyką sakralną!

List hierarchy (lub napisany w jego imieniu) wydaje się świadectwem braku wyobraźni społecznej i wyrzucaniem za kruchtę muzyki, która może być, jest i będzie zawsze nośnikiem najwyższych wartości z których ludzkość generalnie jest po prostu dumna. Traktowanie kościoła jako miejsca poświęconego tylko Bogu i zawężanie ekspresji wiernych jedynie do modlitwy, liturgii mszy i psalmów jest rażącym naruszeniem nie tylko wniosków soborowych, ale również wyrazem braku zaufania do owoców ludzkiej refleksji nad życiem, wiarą, pięknem, wolnością i prawdą. Większość arcydzieł (a jest ich niemało) zawiera te refleksje a wyrzucanie ich z Kościoła jest (przynajmniej dla mnie jako muzyka i odbiorcy muzyki) po prostu szokujące.

Łukasz Lisowski

Fundacja Hanseatica (Gdańsk) - Wiceprezes

Malmö Symfoniorkester (Szwecja) - muzyk

Czytelnikom zainteresowanym tematem polecamy także:

List naszego czytelnika

Pełny tekst listu kard. Dziwisza

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych