"Polski MSZ - choć temu zaprzecza - opiniował dla polskiej prokuratury dane Alesia Białackiego przekazane Białorusi"

Aleś Białacki, PAP/EPA
Aleś Białacki, PAP/EPA

Dziś rano przywitała mnie w biurze informacja o tym, że białoruski sąd skazał na cztery i pół roku więzienia Alesia Białackiego, szefa organizacji „Wiosna 96”. Wiadomość niezwykle przykra, bo Aleś jest jedną z naprawdę świetlanych osób białoruskiej opozycji, która całe swoje życie poświęciła ratowaniu ofiar represji politycznych. Nie uczestniczył w walkach frakcyjnych opozycji, nie interesowała go polityka ani sława, wykonywał za to niezwykle żmudną, niebezpieczną i potrzebną pracę. Po aresztowaniu władze obchodziły się z nim dość brutalnie, uniemożliwiając m.in. widzenia z rodziną, nie przekazując korespondencji i utrudniając przekazanie mu leków.

Jak wiemy, do skazania Białackiego doszło m.in. ze względu na fakt, że polska prokuratura przekazała stronie białoruskiej dane dotyczące kont bankowych „Wiosny” w Polsce. Osoby odpowiedzialne za tragedię Białackiego teoretycznie poniosły karę – zostały ponoć zwolnione z pracy w Prokuraturze. Piszę teoretycznie, bo obok Prokuratury Generalnej skazanie Białackiego jest także smutnym sukcesem polskiego MSZ, który wbrew temu co teraz oficjalnie twierdzi, przed przekazaniem danych na Białoruś opiniował je dla polskiej prokuratury. O winnych tego stanu rzeczy nie powiedziano jeszcze ani słowa.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych od wielu lat prowadzi wobec Białorusi, czy może wobec polskiej opinii publicznej, politykę dwutorową. Co innego deklaruje w mediach, co innego wdraża w życie. Z jednej strony obiecuje pomoc białoruskiemu społeczeństwu obywatelskiemu, z drugiej wydaje znacznie większe kwoty na szczepienia bydła na Białorusi i na współpracę z reżimem, niż np. na pomoc represjonowanym.

Zapewne nieprzypadkowo największymi odbiorcami środków polskiej Pomocy Rozwojowej, administrowanej przez MSZ jest kilka organizacji rolniczych zarejestrowanych w jednej pomorskiej wsi, otrzymujących od lat gigantyczne, liczone razem w milionach złotych dotacje.

W przyszłym roku także nie zanosi się na zmiany – chodź po brutalnej pacyfikacji opozycji białoruskiej w grudniu 2010 r. Minister Sikorski osobiście obiecywał pomoc białoruskiej opozycji, ogłoszony niedawno konkurs Polskiej Pomocy Rozwojowej na rok 2012 nie tylko zmniejszył pulę środków dostępnych dla Białorusi, to jeszcze ponad ich połowę (1,5 miliona złotych) zdecydował się przekierować z działań politycznych i społecznych na pomoc niepełnosprawnym i chorym na HIV.

Nie wiem, skąd ten nowy priorytet w polskiej polityce wobec Białorusi, ale powiem jedno – Białoruś nie jest państwem afrykańskim, w którym panowałaby epidemia HIV. Mogę za to powiedzieć, że przy obecnym kształcie systemu politycznego na Białorusi wpompowywanie milionów złotych w opiekę nad zarażonymi (ilu może ich być w 10-milionowym kraju? Kilka tysięcy?) czy nad kalekami nie poprawi jakości ich bytu. Bardzo im współczuję, ale podstawowym problemem Białorusi jest Aleksander Łukaszenko. Jeżeli nie chcemy codziennie słyszeć o kolejnych wsadzanych do więzień opozycjonistach, musimy zmienić politykę polskiego MSZ. Tą realną.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych