O Stanisławie Brzozowskim - człowieku, którego "zawłaszczyła" Krytyka Polityczna

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Wikipedia
Wikipedia

Trudno oprzeć się wrażeniu, że nawrócony Brzozowski jest trupem w szafie młodej polskiej lewicy. Za sprawcę całego zamieszania można uznać kardynała Johna Henry’ego Newmana - pisze Jan Maciejewski w "Pressjach".

Czy można spojrzeć na twórczość myśliciela przez pryzmat jednego wydarzenia, jednej jego decyzji? Czy można dzięki temu zrozumieć głębię jego osobowości, zwłaszcza jeżeli jest ona tak bogata i w swym bogactwie rozedrgana jak osobowość Stanisława Brzozowskiego?

Trudno oprzeć się wrażeniu, że nawrócony Brzozowski jest trupem w szafie młodej polskiej lewicy. W podejściu do jego konwersji można zaobserwować dwie postawy, obie w równym stopniu intelektualnie nieuczciwe. Pierwsza to przemilczenie tego faktu, druga to odbieranie mu znaczenia. Co jednak mówi nam decyzja autora Płomieni o nim samym, o ewolucji jego myśli? Czy jego powrót na łono Kościoła tuż przed śmiercią jest znakiem słabości i niekonsekwencji, czy może ukoronowaniem wędrówki myśli i zwieńczeniem zmagań z samym sobą?

Pamiętnik Brzozowskiego, świadectwo intelektualnej i duchowej walki ostatnich miesięcy jego życia jest odpowiedzią na to pytanie. Konwersja autora Legendy Młodej Polski nie była przypadkiem ani kłopotliwym epizodem.

Opracować Newmana!

Za sprawcę całego zamieszania można uznać kardynała Johna Henry’ego Newmana. Wpływ, jaki pisma tego angielskiego konwertyty wywierały na Brzozowskiego w ostatnim okresie jego życia, jest tak ogromny, że nie będzie wielką przesadą nazwanie go duchowym synem kardynała. Na nawrócenie Brzozowskiego trzeba patrzeć przez pryzmat myśli Newmana. Wielu autorów jednak zupełnie odwraca sens tego wątku w życiorysie autora Głosów wśród nocy, określając Newmana modernistą, a fascynację nim Brzozowskiego wpisując w szerszy kontekst zainteresowania modernizmem właśnie. Stawianie obok siebie w jednym szeregu Newmana i Loisy’ego jest jednak ogromnym nieporozumieniem, efektem traktowania filozofii jak zbioru błyskotliwych aforyzmów. Apologia pro vita sua Johna Newmana jest świadectwem człowieka, który dążeniu do prawdy poświęcił wszystko, co miał: pozycję społeczną, przyjaźnie, opinie rodaków posądzających go o zdradę; człowieka, który dostrzegając w Kościele katolickim jedyne prawdziwe Łono Chrystusa, nie wahał się złożyć w ofierze dorobku całego dotychczasowego życia i przejść na katolicyzm. Jak więc można przypisywać takiemu człowiekowi zespół poglądów, które wypłukują pojęcie prawdy ze swego znaczenia i odbierają należne mu miejsce i wagę? Sam Newman wielokrotnie zaprzeczał, jakoby miał jakiekolwiek skłonności do modernizmu czy szerzej pojmowanego nurtu liberalnego w katolicyzmie. Za ostateczny dowód może być uznany fakt, że został on mianowany kardynałem przez konserwatywnego i niezwykle wyczulonego na kwestię ortodoksji doktrynalnej papieża Leona XIII.

Wspominam o tym dlatego, że można odnieść wrażenie, iż imputowanie Newmanowi modernistycznych poglądów jest w pewnym sensie rozbrajaniem bomby, którą jest nawrócenie Brzozowskiego, i kompletnie zafałszowuje to wydarzenie. Myśl kardynała wytyczała drogę, którą Brzozowski zmierzał na łono Kościoła. "Opracowanie Newmana jest pierwszym krokiem w kierunku […] jasnego i poważnego wypowiedzenia się co do stosunku mojego do katolicyzmu. Będzie to przedmiot zgorszenia dla wielu moich przyjaciół, i myślę z przykrością, że niejednemu sprawię może nawet cierpienie". To słowa jednego z listów Brzozowskiego, napisanego w początkowej fazie jego zainteresowania myślą Newmana. Nie poprzestał on jednak na samym "wypowiedzeniu się co do jego stosunku do katolicyzmu", ale odnalazł w nim rozwikłanie trawiących jego twórczość aporii i niekonsekwencji.

Brzozowski spotyka Newmana w bardzo specyficznym momencie swej intelektualnej drogi. Po odrzuceniu materializmu marksistowskiego i racjonalizmu antycypował niejako obszar zainteresowań dotyczących "młodego Marksa" środowiska warszawskich historyków idei. Świadectwem tego okresu twórczości Brzozowskiego, ciążącego ku antropologizmowi, są eseje zawarte w zbiorze Idee. Przepełnione twórczym niepokojem, fascynacją i jednocześnie przerażeniem paradoksalnością kondycji człowieka w świecie, stanowią ważny krok w drodze ku katolicyzmowi. Zwątpienie w racjonalizm i wraz z nim w cały kompleks oświeceniowych utopii było koniecznym warunkiem wejścia na drogę ku nawróceniu.

Brzozowski ten warunek spełnił, odrzucając racjonalistyczne złudzenie, fałszywą obietnicę ładu i harmonii, wkraczając do krainy, którą rządzić zdają się chaos i nieporządek. Jednakże tylko przejście przez chaos daje możliwość osiągnięcia prawdziwego ładu i porządku. "I gdy udamy się do wielkich racjonalistów, na dnie zawsze odnajdziemy pragnącego wyzdrowieć człowieka: ale historia nawet w najstraszniejszych swych czasach nie była nigdy tylko chorobą: a choroba «człowiek» dla nas jest nieuleczalna. […] Racjonalizm istnieje jedynie jako pewne dzieło irracjonalnych, alogicznych sił życia, stworzone przez nie dla pewnych irracjonalnych, pozalogicznych celów". Kiedy odkryje się słabość rozumu, łatwo wpaść w pułapkę irracjonalizmu. Od tego błędu Brzozowskiego uchronił właśnie kardynał Newman - "U Newmana trudności umysłowe, zagadnienia postawione w sposób przerażająco jasny i dobitny, nie przeszkadzały wierze, lecz przeciwnie stawały się jakby jej źródłem. […] Newman widział trudności i zagadnienia światłem właśnie swego niezależnego od nich przekonania".

"Lubię jak zaklęcie te trzy litery"

Dlaczego jednak to właśnie katolicki kardynał stał się tak ważną inspiracją Brzozowskiego? Co wyróżniało go spośród całej masy myślicieli, którymi interesował się autor Legendy Młodej Polski? Powody tego są dwa. Po pierwsze, Newman sam przebył drogę nawrócenia; nie była ona rzecz jasna tak kręta i spektakularna jak w wypadku Brzozowskiego, ale miała inną niezwykle ważną cechę: była podyktowana intelektualną uczciwością. W konwersji kardynała Newmana nie ma nic z mistycyzmu ani sentymentalizmu. Do czynu tego nie pchnął go zachwyt nad bogactwem liturgii czy innymi zewnętrznymi wymiarami katolicyzmu, ale przekonanie o prawdziwości i jedyności drogi do zbawienia, o której naucza Kościół katolicki.

Przyczyną drugą, wynikającą w pewnym sensie z pierwszej, była wierność kardynała zasadzie wzajemnego uzupełniania się rozumu i wiary. Benedykt XVI podczas czuwania modlitewnego poprzedzającego beatyfikację kardynała stwierdził, że Newman dostrzegał, iż "prawdę nie tyle uznajemy poprzez akt czysto intelektualny, ile przyswajamy w duchowej dynamice, która przenika w głąb naszej istoty" (2010: 37). Ta wynikająca z głęboko tomistycznego ducha reguła pozwalała Newmanowi prowadzić się rozumowi tak daleko, jak tylko jest to możliwe, wyznaczając mu jednocześnie wyraźne granice, których nie mógł przekroczyć. Tam jednak gdzie kończy się rola rozumu, rozpoczyna swą misję sumienie. "Sumienie […] jest posłańcem Tego, który zarówno w swej naturze jak i łasce, mówi do nas zza zasłony i uczy oraz rządzi nami przez swoich reprezentantów. Sumienie jest pierwotnym namiestnikiem Chrystusa, prorokiem w swoich doniesieniach, monarchą w swojej stanowczości, kapłanem w swoich błogosławieństwach i klątwach […]". "Fakt jego misji jest odpowiedzią na skargi tych, którzy odczuwają niedostatek naturalnego światła - i niedostatek tego światła stanowi usprawiedliwienie jego misji".

Tak przedstawiona idea sumienia nie mogła nie być pociągająca dla myśliciela dręczonego aporiami scjentystycznych paradygmatów. Sumienie nie było ucieczką od racjonalności, ale jej dopełnieniem i przekroczeniem zarazem. Brzozowski z filozofa chaosu przemienia się w tym momencie w filozofa pokory. Jego nawrócenie można określić mianem "rozumowego" w tym sensie, że było ono ukorzeniem się rozumu, odnalezieniem przez niego zarazem swej misji, jak i granic tej misji. Kardynał samą wolność myśli określał jako dobrą, ale niebezpieczną, bo otwierającą wrota fałszywej wolności. Taką fałszywą wolnością był dla niego liberalizm. Liberalizm, skutek pychy rozumu, poddający pod ludzki osąd przedmioty, których z samej natury własnej konstrukcji ludzki rozum nie mógł pojąć. Twórczość Newmana wyznaczała granice rozumowi i koiła udręczoną chaotyczną aktywnością duszę Brzozowskiego. "W obcowaniu z tym potężnym dobroczyńcą dusza moja zyskała pewne powinowactwo ze spokojem, tak całkowicie jej dotąd obce. Nie potrafię wypowiedzieć, jak nieskończenie wiele zawdzięczam Newmanowi. Jego książki są dla mnie jakby żywym, nieskończenie przekonywającym, opanowującym światłością głosem. Czytanie ich już jest zlewem światła i spokojnie ufającego rozumu. Lubię jak zaklęcie te trzy litery - J. H. N. […] Niech błogosławione będzie imię nauczyciela mego i dobroczyńcy. […] Nie śmiem pisać, raz jeszcze czuję do głębi prawdę, straszliwą prawdę słów, które jutro - nędzo, nędzo i słabości - wydadzą mi się może uniesieniem. Źle, słabo może, ale wierzę, wierzę w tej chwili".

Wyleczony z choroby sceptycyzmu Brzozowski zaczyna już odkrywać swą wiarę, ale brakuje mu jeszcze dla niej struktury - organizmu zapewniającego wierze siłę i oparcie w chwilach próby. Strukturę ową odnajduje w Kościele. Ten moment przegapi każdy, kto nawrócenie Brzozowskiego sprowadza do fascynacji modernizmem. W Kościele katolickim Brzozowski dostrzega, za Newmanem, ostateczny sens i cel ukorzenia rozumu, filozofii pokory. "Nieuchronnym, w samej idei człowieka zakorzenionym faktem jest Kościół.

Człowiek jest niezrozumiałą zagadką bez Kościoła. Życie ludzkie jest szyderstwem i igraszką, jeżeli Kościoła nie ma". To jedne z ostatnich słów Pamiętnika, zapisane kilkanaście dni przed śmiercią. Strudzony pielgrzym wraca do domu.

Myśleć Kościołem

Kardynał Newman nigdy nie przeciwstawiał sumienia Kościołowi. Przeciwnie, Kościół jest wedle niego zbudowany na głosie sumienia. Sumienie jest prawem i obowiązkiem podążania za Boską Zwierzchnością. "Gdyby papież przemówił przeciwko Sumieniu, w prawdziwym znaczeniu tego słowa popełniłby czyn samobójczy. […] Na prawie sumienia i jego świętości są zbudowane zarówno teoria jego władzy jak i jego rzeczywista moc". Przy pewnych zabiegach można by uznać te słowa kardynała za modernistyczny manifest. Można by, gdyby nie to jego zdanie: "Sumienie ma prawa, ponieważ ma obowiązki. Ale w dzisiejszych czasach dla znacznej części społeczeństwa prawo i wolność sumienia zasadza się właśnie na obywaniu się bez sumienia, ignorowaniu Prawodawcy i Sędziego, niezależności od niewidzialnych zobowiązań".

Przyznanie sumieniu tak wielkiej rangi w żadnym razie nie oznacza odebrania znaczenia misji Kościoła. Kościół rzeczywiście opiera się na fundamencie sumienia, ale sumienie potrzebuje Kościoła z powodu słabości i grzechu człowieka. Newman jako główny cel Mistycznego Ciała Chrystusa określa służenie w roli przeszkody, czy inaczej, tamy w rozwoju doktryny. Bez niego intelekt ludzki dokonałby samounicestwienia. Tak jak intelekt Brzozowskiego dokonywał przez tyle lat samounicestwienia w szaleńczej chaotyczności niezwykle szerokich i niesystematycznych zainteresowań. Rację ma Marek Cichocki, określając Brzozowskiego mianem "myśliciela galopującego", jak również stwierdzając, że Brzozowski nie czytał książek, ale je "pożerał". Być może źródłem tej intelektualnej żarłoczności autora Legendy Młodej Polski był brak struktury dla jego intelektu, pozwalającej na jego systematyczną i skuteczniejszą dzięki temu działalność. Wiara w nieomylny autorytet nie tylko nie burzy niezależności myśli, ale jest warunkiem koniecznym dla jej rozwoju. "Energia intelektu ludzkiego «rośnie z opozycji», rozwija się ona radośnie, z siłą wytrwałą i elastyczną, pod strasznymi ciosami broni przez Boga ukształtowanej i nigdy nie jest tak sama sobą, jak wówczas, gdy została ponownie pokonana".

Benedykt XVI pisze w tym kontekście o "korekcyjnej roli religii w odniesieniu do rozumu". W tej właśnie korekcyjnej roli Brzozowski mógł dostrzec gwarancję "niepokoju płodnego", którego posiadanie było dla niego istotą myślenia.

Newman nauczył Brzozowskiego "myśleć Kościołem". Przymiot nieomylności przysługujący Kościołowi to dar Stwórcy, ratujący wolność myśli przed nią samą. "Władza ta oglądana w swej pełni jest tak ogromna, jak olbrzymie jest zło, które ją wywołało".

W odrzuconej jeszcze w młodości nauce Kościoła katolickiego Brzozowski odnajduje pod sam koniec życia rozwiązanie najbardziej zawikłanych paradoksów ludzkiej egzystencji, swej własnej egzystencji. Można o Brzozowskim powiedzieć to samo, co papież Benedykt XVI powiedział o kardynale Newmanie: "łagodne światło wiary doprowadziło go do poznania prawdy o nim samym".

To Kościół katolicki jest drogą realizacji głoszonego przez autora Idei postulatu samoograniczenia i samodyscypliny człowieka; ochroną przed zauważanym już dużo wcześniej przez niego i zbliżonym do koncepcji grzechu pierworodnego fatalizmem natury ludzkiej, ciemnej strony człowieka; zabójczą bronią w walce ze znienawidzonym mieszczaństwem i prymitywnym liberalizmem. Wraca więc Stanisław Brzozowski, syn marnotrawny, zrozumiawszy, że to, czego szukał, było cały czas tak bardzo blisko.

Nawrócenie Brzozowskiego było właśnie dlatego pełne i harmonijne, bo nie było jedynie aktem wiary, ale i pokory. Nie polegało jedynie na przyjęciu bóstwa Chrystusa, ale również na poddaniu swojej duszy i intelektu przewodnictwu mistycznego Ciała Chrystusa - Kościołowi katolickiemu.

30 kwietnia 1911 roku, kiedy zaczynał już konać, poprosił o przysłanie księdza. Wypowiedział wtedy słowa: "Panie, jestem przygotowany, jestem gotów". Mógł je wypowiedzieć, i mogły to być słowa prawdziwe dzięki przygotowaniu, jakiego udzielił mu jego ojciec chrzestny, błogosławiony John Henry kardynał Newman.

Jan Maciejewski

Tekst ukazał się w najnowszej 25. tece pisma Pressje.

Za: rebelya.pl

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych