Ważna i ciekawa książka prof. Jana Żaryna o Brygadzie Świętokrzyskiej: "Taniec na linie, nad przepaścią"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

W 1945 r. Brygada Świętokrzyska Narodowych Sił Zbrojnych była pierwszą, przed przyjęciem Polski do NATO, polską formacją współdziałającą z amerykańskim wywiadem wojskowym - pisze Jan Żaryn w książce "Taniec na linie, nad przepaścią" o politykach kierujących NSZ.

W styczniu 1945 r. brygada, po taktycznym porozumieniu z hitlerowcami, wycofała się przed Armią Czerwoną na Zachód, licząc na konflikt aliantów z ZSRS. Amerykanie wcielili jej żołnierzy do tzw. Polskich Kompanii Wartowniczych w okupowanych Niemczech. Przy pomocy wywiadu USA prowadzili oni też działalność wywiadowczą wobec komunistów w Polsce.

Prof. Jan Żaryn - znany historyk obozu narodowego, b. szef pionu edukacyjno-badawczego IPN - wydał właśnie nakładem IPN książkę pt. ">>Taniec na linie, nad przepaścią<<. Organizacja Polska na wychodźstwie i jej łączność z krajem w latach 1945-1955". Organizacja Polska była utajnioną "nadbudówką" polityczną utworzonego w 1934 r. Obozu Narodowo-Radykalnego. W czasie II wojny światowej OP kierowała tą częścią NSZ, które w 1944 r. odmówiły scalenia z Armią Krajową (na tym tle doszło do zabójstw między odłamami NSZ).

Autor podkreśla, że OP uznawała akcję "Burza" AK "za bezcelową, a nawet wręcz szkodliwą"; była też przeciwna Powstaniu Warszawskiemu. Według polityków OP wejście w kontakty z Niemcami miało na celu tylko "nieprzeszkadzanie sobie wzajemnie w walce z wrogiem nr 1 - komunizmem". Członek OP i szef wywiadu NSZ Otmar Wawrzkowicz nawiązał kontakt z - jak twierdzili potem politycy OP - "grupą niemiecką antyhitlerowską" pod dowództwem szefa gestapo z Radomia SS-Hauptsturmfuehrera Paula Fuchsa. Żaryn zwraca uwagę, że ekipa Fuchsa, "zanim być może przeszła na pozycje antyhitlerowskie", dokonała wielu zbrodni na Polakach. Dodaje zarazem, że "w różne relacje z Niemcami" wchodziły też wywiady AK i komunistyczny.

Według Żaryna zanim brygada wyruszyła na Zachód, prowadziła na Kielecczyźnie "liczne potyczki z wojskami niemieckimi i kolaboracyjnymi, a także z patrolami sowieckimi i oddziałami prokomunistycznymi (zarówno zaczepne, jak i obronne)". Zdaniem autora chodziło m.in. o "ochronę ludności miejscowej".

"Margines bandytyzmu i wynikających z tego zabójstw Żydów w NSZ był zdecydowanie mniejszy niż np. w formacjach komunistycznych" - twierdzi Żaryn.

14 stycznia 1945 r. Wehrmacht początkowo ostrzelał brygadę, ale w końcu pozwolił jej przejść linię frontu. Według autora książki podjęcie przez polityków OP rozmów z Niemcami w lutym i marcu 1945 r. co do ewentualnego ich wejścia do tworzonej przez upadającą III Rzeszę Legii Antybolszewickiej było "olbrzymim błędem politycznym". Oni sami twierdzili potem, że "wykorzystali wroga do własnych celów".

Żaryn podkreśla, że politycy OP chcieli uniknąć z jednej strony rozbrojenia ok. 1000-osobowej jednostki przez hitlerowców, a z drugiej - spełnienia ich żądań walki z Armią Czerwoną. Aby uzyskać zgodę na dalszy marsz na Zachód, wybrano trzeci wariant - zgodzono się na przerzut przez Niemców drogą lotniczą wybranych żołnierzy brygady do Polski zajętej przez Armię Czerwoną. Od lutego do kwietnia do Polski na spadochronach zrzucono cztery grupy kurierów; wyszły też patrole piesze. Miały one rozkaz polityków OP dotarcia do przywódców NSZ w kraju. Broń, dokumenty i radiostacje dostarczali Niemcy.

W początkach maja 1945 r. w zachodnich Czechach brygada wsparła powstanie czeskie przeciw Niemcom.

"To jedna z ładniejszych kart historii brygady" - pisze Żaryn o wyzwoleniu obozu koncentracyjnego w Holysovie, gdzie uwolniono m.in. 200 Żydówek.

Następnego dnia nawiązano kontakt z 3. Armią gen. George'a Pattona.

Początkowo Amerykanie nieufnie traktowali oddział, któremu mogło grozić internowanie. Według Żaryna do zmiany podejścia przyczynił się czołowy polityk OP Jerzy Iłłakowicz, który w US Army spotkał znajomego sprzed wojny, b. ambasadora USA w Warszawie Anthony'ego Biddle'a. USA włączyły żołnierzy brygady do swych kompanii wartowniczych w Bawarii. Prezydent Harry Truman odmówił zaś spełnienia żądania Stalina, by wydać ich jako "niemieckich kolaborantów".

Żaryn podkreśla, że od brygady dystansowały się władze RP w Londynie, którym z kolei nie ufali politycy OP. Dzięki m.in. kontaktom Iłłakowicza, związali się oni z wywiadem USA. W Ratyzbonie powstał ośrodek wywiadowczy na Polskę, co uznawano za kontynuację działalności niepodległościowej. Współpracowano z wywiadem 2. Korpusu gen. Władysława Andersa oraz WiN.

Pod koniec lat 40. działacze OP związali się z wywiadem Francji, gdzie wielu żołnierzy przeniosło się po likwidacji kompanii. W 1950 r. władze komunistycznej Polski wystąpiły do Francji o ekstradycję dowódcy brygady płk. Antoniego Szackiego-Bohuna, ale sąd w Tuluzie odmówił. Szacki, jak wielu działaczy NSZ, wyjechał potem do Ameryki, gdzie zmarł w 1992 r.

Książka przedstawia działania UB, zwłaszcza kontrolowanie łączności ludzi OP z krajem dzięki agentom pozyskanym wśród nich. Akta najważniejszego, Jerzego Pączkowskiego krypt. "Lugano", zniszczono w peerelowskim MSW w 1980 r. Żaryn opisuje też represje UB wobec działaczy OP w kraju. Wielu skazano na śmierć; wyrok wykonano m.in. na ostatnim komendancie głównym NSZ Stanisławie Kasznicy. Wyroki śmierci wobec kilku działaczy NSZ złagodził Bolesław Bierut po wstawiennictwie Juliana Tuwima - podkreśla Żaryn.

Inwigilowano członków rodzin polityków OP, np. poetkę Kazimierę Iłłakowiczówną. Do współpracy zwerbowano zaś córkę Iłłakowicza, o czym ona sama powiedziała ojcu, którego odwiedziła w USA pod koniec lat 50. (werbunek był warunkiem otrzymania przez nią paszportu).

"Ojciec śmiał się, że SB to niepoważna instytucja" - brzmi przytoczona w książce relacja dziewczyny.

Żaryn pisze, że na emigracji politycy OP nie stworzyli zwartej formacji.

"Zostali skazani na samotność polityczną przez samych siebie, a także odrzuceni przez znaczną część emigracji" - ocenia (dopiero w 1988 r. prezydent RP na uchodźstwie uznał służbę w NSZ za "spełnienie obowiązku żołnierskiego").

Według Żaryna po wojnie zanikła wśród nich "frazeologia antysemicka", choć nadal mieli na tym tle kompleks, związany - według autora - z "atakami prasowymi za rzekome ekscesy antysemickie".

Ostatni żyjący członkowie OP mówili Żarynowi, że muszą dochować przysięgi tajności. Złamali ją zaś opisani w książce (opartej m.in. na aktach IPN) trzej agenci UB z tego środowiska.

"Paradoksalnie, ukryta i utajniona - również przed historykami - Organizacja Polska, dzięki tym właśnie agentom stała się bardziej znana; wiemy dziś o niej więcej niż jej członkowie sami chcieliby i sobie życzyli" - podsumowuje Żaryn.

Łukasz Starzewski (PAP), Skaj

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych