Kaczyński: "ci, którzy dokonują rozłamów, z nielicznymi wyjątkami dają się potem używać naszym przeciwnikom"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

W "Naszym Dzienniku" długa rozmowa Macieja Walaszczyka z Jarosławem Kaczyńskim. Prezes PiS mówi dużo o kolejnym rozłamie w Prawie i Sprawiedliwości, tym razem pod "szyldem" Zbigniewa Ziobro i Jacka Kurskiego. Jak ocenia, prawicę znów zaczął nękać "syndrom rozbicia prawicy z lat 90":

PiS było jednością, ale przeżyło cztery mniejsze lub większe rozłamy. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że kumulacja wywołanych przez nie skutków bardzo nam zaszkodziła. Mimo że podczas kampanii wyborczej popełniono błędy, to nie one były tutaj rozstrzygające. Można sądzić, że nawet gdyby ich nie popełniono, to i tak byśmy tych wyborów nie wygrali, choć wynik byłby lepszy.

(...) ludzie, którzy robią rozłam, w istocie wspierają drugą stronę. Motywy rozłamowców nie są ważne, jeśli chodzi o skutek - ten jest zawsze taki sam i się kumuluje.

(...) ci, którzy dokonują rozłamów, z nielicznymi wyjątkami dają się potem używać naszym przeciwnikom. Już dziś jest tak, że wystawienie pani Beaty Kempy obiektywnie - nie chcę twierdzić, że taki był cel - ułatwiło wybór kandydatki Ruchu Palikota na wicemarszałka Sejmu. Po prostu w sytuacji Kempa kontra Nowicka było łatwiej wymuszać zmianę stanowiska posłów PO, którzy nie chcieli się kompromitować.

Na uwagę red. Walaszczyka, że Zbigniew Ziobro mówi o konieczności zmian po to właśnie, by wygrać wybory - Kaczyński odpowiada:

Tak, ludzie z grupy Kurskiego i Ziobry mówią wiele o zwycięstwie. Jak rozumiem, korzystają oni z doradztwa medialnego, które każe im budować taką narrację, snuć opowieści o zwycięstwie. Otóż jest to opowieść, ale o klęsce. Klęsce nie tylko ich, bo to również zmniejszanie szans tej strony, która chce obronić Polskę przed inwazją antykultury atakującej wartości narodowe i religijne, która chce uratować nasze państwo przed pełnym uprzedmiotowieniem w Unii Europejskiej (...).

Pytany z kolei, czy skoro o zamyśle Kurskiego i Ziobry wiedział już wiele miesięcy wcześniej, to dlaczego nie przeciwdziałał, prezes PiS stwierdza:

To, że toczą się jakieś narady, że niektórzy, bo to jest szczególnie niebezpieczny element opisanego syndromu, liczą na niepowodzenie, a nie na sukces, zwykle jakoś wychodzi na jaw. Ale w partii, w której obowiązuje statut, takiej wiedzy nie da się użyć. Kolejnym istotnym aspektem zjawiska niszczącego prawicę jest to, że ludzie, którzy rzetelnie dążą do jej sukcesów, mają na różne sposoby związane ręce statutem, sytuacją w mediach, a ci, którzy są gotowi szkodzić - nie. Można np. dosłownie natychmiast po kongresie wybranego miażdżącą większością głosów prezesa wysyłać na emeryturę, na zasadzie, bo ja (my) tak chcę. To jeszcze jeden dowód, dla którego syndrom lat 90. jest tak groźny. Znosi on bowiem wszelkie reguły gry, nie wspomnę już o lojalności. A ci, którzy nas nie cierpią, wykorzystują to.

Spór zawsze prowadzi do konieczności korzystania ze wsparcia wrogich prawicy mediów, nawet jeśli zaczyna się w tych przyjaznych. A to prowadzi do instrumentalizacji sporu przez przeciwników i w konsekwencji do instrumentalizacji rozłamowców. Tak to działa, chyba że ktoś bardzo się ogranicza, bardzo uważa. Tyle tylko, że wtedy niknie niezauważony.

Kaczyński dodaje, że "podawane ostatnio, i mam nadzieję już przez ostatnie ofiary syndromu, propozycje są dyskutowane w Prawie i Sprawiedliwości od początku jego istnienia":

Wchodząc do innego klubu parlamentarnego, złamali statutowy przepis, który jest warunkiem członkostwa w Prawie i Sprawiedliwości. Teraz tylko muszą potwierdzić  ten stan rzeczy władze partii. Tą decyzją postawili się poza jej szeregami i jednocześnie wykazali właśnie swoją całkowitą niewiarygodność i niepowagę. Zaproponowano im na posiedzeniu klubu wyjście honorowe. Nie przyjęli go, i to powinni wiedzieć ich wyborcy.

Na pytanie, czy mają jakąś drogę powrotną, prezes PiS stwierdza:

Jeżeli zrozumieją sens tego, co czynią - tak. Ale czasu jest mało, bo klub PiS musi się skonsolidować i podjąć pracę. Już ruszyliśmy i jest bardzo dużo do zrobienia.

Na uwagę, że nad Prawem i Sprawiedliwością zawisła groźba systemowej izolacji, bardzo skutecznej, Kaczyński odpowiada:

Proszę pamiętać, że tego rodzaju izolacja jest możliwa w systemie jednomandatowych okręgów wyborczych. Dlatego byliśmy zdecydowanym przeciwnikiem jego wprowadzenia. On nie mieści się w ramach demokracji, bo prowadzi do faktycznego pozbawienia praw politycznych ponad 20 albo i 30 procent społeczeństwa. Jest to zamysł naszych przeciwników, z którymi musimy walczyć. Jednak warunkiem tego jest wyeliminowanie syndromu lat 90., syndromu Konwentu św. Katarzyny na prawicy.

Jarosław Kaczyński odnosi się także do zarzutu, że PiS nie tworzy szerokiego ruchu społecznego:

Zawsze chcieliśmy mieć wokół siebie jakiś ruch społeczny. Kongres "Polska - wielki projekt" to m.in. efekt wielu niepartyjnych inicjatyw inteligenckich, które, wsparte przez nas, pojawiły się w różnych środowiskach. U jego źródeł znajduje się nasz plan Kongresu Inteligencji Polskiej poprzedzonego szeregiem konferencji odbywających się od 2008 roku. Dojrzały projekt wyszedł z jednego z salonów i miał być zrealizowany w 2010 roku pod patronatem prezydenta. Katastrofa smoleńska pokrzyżowała plany. W 2012 r. kongres będziemy kontynuować. Funkcjonują Ruch im. Lecha Kaczyńskiego, Stowarzyszenie Solidarni 2010 i inne. (...) A więc pewien ruch społeczny jest, dzisiaj trzeba znaleźć pomysł na jego rozwinięcie. Na pewno nie zamykamy się tylko w partii politycznej.

Red. Walaszczyk pyta także, dlaczego w strukturach PiS znajduje się tak wiele nierozpatrzonych deklaracji członkowskich - innymi słowy, dlaczego lokalni działacze blokują ludzi chcących działać:

To jest problem dobrze znany kierownictwu Prawa i Sprawiedliwości. Stworzono nawet specjalne procedury przyjęć do partii przez komitet polityczny, by ograniczyć to zjawisko. Inna rzecz, że do PiS chcą wejść różni ludzie, i nie zawsze odmowa jest nieuzasadniona. Zdarza się na przykład, że obecne już w partii osoby o silnych skłonnościach arywistycznych chcą wprowadzić dużą liczbę kompletnie bezideowych czy zgoła w ogóle niezainteresowanych polityką członków. Wtedy sprzeciw jest uzasadniony.

Cały wywiad na łamach "Naszego Dziennika".

Sil

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych