"Usłyszałem za sobą słowa „Bierz tego w czapce”. Jeden z policjantów szarpiąc mnie krzyknął >>Idziemy!<<"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

Razem z czwórką znajomych wybrałem się z Wrocławia na Marsz Niepodległości. Na 13:30 dotarliśmy do kościoła p.w.  św. Barbary aby wziąć udział we Mszy świętej. Po zakończeniu Mszy św. wszyscy skierowaliśmy się w stronę pl. Konstytucji aby dołączyć do Marszu.

Po połączeniu się z główną grupą ruszyliśmy w kierunku pl. Na Rozdrożu. Cały przemarsz był spokojny. Po dotarciu pod pomnik Romana Dmowskiego odśpiewaliśmy hymn polski zaintonowany przez orkiestrę dętą, która była razem z nami. Ok. 17:20 policja wezwała do rozejścia się. Zgodnie z poleceniami policji razem ze znajomymi udaliśmy się, przez ul. Jazdów,  w kierunku ul. Górnośląskiej.

Z mojego punktu widzenia wydawać by się mogło, że Marsz Niepodległości przebiegł wg planu i nic nadzwyczajnego się nie stało. Jednak najciekawsze, a raczej najgorsze, stało się już po opuszczeniu zgromadzenia na pl. Na Rozdrożu, w odległości ok. 1 km. Po dodarciu na skrzyżowanie ulic Jazdów i  Górnośląskiej natrafiliśmy na kordon policji idący w naszym kierunku. Aby zejść mu z drogi weszliśmy w bramę pomiędzy kamienicami i szliśmy dalej.

Było to ok. 17:35. Jednak kilku policjantów oderwało się od kordonu i wbiegło za nami do bramy. Usłyszałem za sobą słowa „Bierz tego w czapce”. Za chwilę jeden z policjantów szarpiąc mnie krzyknął „Idziemy!”

Zobaczyłem, że kordon zatrzymał się na wysokości bramy. Gdy już byłem u jej wylotu zostałem uderzony od tyłu w głowę.  Kilku policjantów stało wokół mnie.  Odwróciłem się w stronę napastnika i wtedy  spadły na mnie kolejne ciosy, tym razem w szczękę i łuk brwiowy. Wtedy zapytałem „Panowie, o co chodzi?”. To chyba uratowało mnie przed dalszym linczem ze strony policji. Nastała krótka chwila ciszy. Następnie policjant, który mnie chwilę wcześniej atakował, chwycił mnie za kurtkę i wypchnął przed kordon, mówiąc: „Spierd… stąd”.

Szybko zacząłem się oddalać od kordonu który ruszył dalej. Ulica była praktycznie pusta. Przed sobą zobaczyłem kładkę nad jezdnią, na której stało kilka osób, i pomyślałem, że wejdę na nią i przeczekam aż kordon przejdzie i dołączę do swoich znajomych którzy zostali za kordonem. Będąc już przy wejściu na kładkę usłyszałem, że któryś z policjantów krzyknął „Tych do góry!”. Wtedy z kordonu wybiegło 5-6 policjantów i kierowali się na kładkę. Wtedy jeszcze biegnący policjanci był w dużej odległości więc szybko poszedłem w drugą stronę,  w kierunku parku.

Gdy się odwróciłem widziałem jak już na kładce policjanci „zajęli się” ludźmi znajdującymi się na niej. Sam poszedłem dalej w głąb parku próbując się dodzwonić do znajomych. Czekali na mnie przy ul. Górnośląskiej więc zawróciłem do nich i razem poszliśmy dalej.

Jacek Jarosik

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych