Zaremba: Ziemkiewiczowi w odpowiedzi. 11 Listopada nie jest świętem organizacyjnym endecji. Warto poszukać szerszej formuły

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Rafał Ziemkiewicz odpowiedział bardzo szybko mnie i Tomkowi Terlikowskiemu na wątpliwości związane z wczorajszym Marszem Niepodległości. Napisał na rp.pl, że trzeba iść z narodowcami, bo jeśli dziś nie wesprze się ich, jutro lewicowi radykałowie rozbiją manifestację w sprawie Smoleńska, a pojutrze procesję Bożego Ciała.


Dla porządku: ja nie zarzucałem Ziemkiewiczowi, że idzie ręka w rękę z „ludźmi mało sympatycznymi”. To się zdarza podczas ulicznych demonstracji. Ja zarzuciłem jemu, Janowi Pospieszalskiemu i Pawłowi Kukizowi, że autoryzowali swoimi nazwiskami przekształcenie Święta Niepodległości, przed wojną kojarzonego z różnymi nurtami ideowymi, a pewnie w największym stopniu z Józefem Piłsudskim i jego obozem, w organizacyjne święto polskich narodowców.

CZYTAJ: DRAMATYCZNY REPORTAŻ PIOTRA ZAREMBY z Marszu Niepodległości i okolic. Kto kogo naprawdę atakował?!

Przecież marsz, który mija obojętnie pomnik Piłsudskiego koło Belwederu, a kończy się przy pomniku Dmowskiego to manifestacja wizji historii Polski, wedle której to Dmowski jest głównym czy jedynym twórcą polskiej państwowości. Pisałem:

uważam go za postać dla tej państwowości ważną. Ale prawda o polskiej historii jest bardziej skomplikowana, a nas chyba stać już aby także w obozie ludzi, dla których patriotyzm coś znaczy, nie zaczynać od budowania partyjno-ideologicznych kapliczek. Skądinąd wizja z Piłsudskim w roli głównej jest dużo bardziej popularna i pojemna.

Można naturalnie powiedzieć: czy to ważne Piłsudski czy Dmowski? Idziemy przecież żeby dowalić lewicy – niekoniecznie zresztą fizycznie. Żeby ją zawstydzić, przestraszyć. Ale jest do tego wiele innych okazji. Niekoniecznie trzeba zaczynać od instrumentalizacji tego akurat dnia.
Wiem, że skądinąd Ziemkiewicz coraz bardziej otwarcie przyznaje się do endeckich sympatii. Ale choćby nie wiem jak nie cierpiał Piłsudskiego, powinien docenić choćby użyteczność bardziej otwartego, mniej ideologicznie jednostronnego przekazu. Będzie bardziej atrakcyjny dla szerokich mas, jeśli już chcemy bić się z lewicą o rząd dusz. Szkoda, że jestem zmuszony do używania tak wąsko pragmatycznych argumentów. Polskę stać przecież dziś na panteon bohaterów z Dmowskim i Piłsudskim (a także niepodległościową PPS i Witosem).


Obserwowałem wczorajszy Marsz i widziałem, jak dziwnie się na nim czuli ludzie nie związani z organizacyjnymi barwami narodowych formacji. Naturalnie oni szukali tego, co jest istotą święta: identyfikacji. I z pewnością nie jest ich winą, że tylko narodowcy zadbali o to aby im to 11 Listopada zapewnić. Nie jest to również winą samych narodowców. Ale celebryci, którzy rok temu na taką wąską formułę się zgodzili, powinni mieć świadomość, że są odwróceni tyłem nawet od wielu swoich naturalnych zwolenników.


Tak naprawdę to jest dla mnie istotniejsze niż perspektywa starć fizycznych. Bo te rzeczywiście są pochodną ambicji lewicy aby kogoś blokować, kogoś nie dopuszczać, komuś przeszkadzać. Tu między mną a Ziemkiewiczem nie ma sporu. Ale formuła: skoro kogoś bronię, to się do niego przyłączam, jest formułą dziwną. W takim razie biorę też na siebie całe jego dziedzictwo. Zwłaszcza jeśli występuję jako partner liczebnie słabszy Ktoś w rodzaju figowego listka. Ładnego przybrania.
Rozumiem, ze symbolicznie ujmując intelektualiści w okularach lepiej się czują za plecami krótko ostrzyżonych osiłków. Ale jest to poczucie zwodnicze. Nie tylko nawet dlatego, że trzeba się potem tłumaczyć ze spalonych samochodów. Choć to też ma pewne znaczenie.


Także dlatego, że to politycznie całkiem nieopłacalne. Osiłki wyglądają groźnie na ulicach, może osłonią nas przed bandytami importowanymi tu przez Krytykę Polityczną, ale równocześnie ciągną polską prawicę na zupełne manowce. W sensie wyborczym nacjonaliści są marginalna sektą. I Ziemkiewicz przestrzegający dysponującego 30-procentowym poparciem Jarosława Kaczyńskiego przed sekciarstwem i marginalizacją powinien to rozumieć jak mało kto. Bo jeśli nie rozumie, trzeba mu będzie dedykować przysłowie: lekarzu, ulecz siebie sam. Prezes Kaczyński ma wiele wad, ale akurat od takich spektakli trzyma się jak najdalej.

Za rok warto by może pomyśleć o szerzej formule tego Marszu. Niekoniecznie z ONR w roli jednego z głównych rozgrywających.


Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych