Spalenie wozu transmisyjnego TVN24 wyglądało jak prowokacja Policji. Pozwoliło to mediom na postawienie znaku równości pomiędzy Marszem Niepodległości a agresją zamaskowanych chuliganów. Zmanipulowane relacje z przebiegu Marszu wpisały się w antyfaszystowską propagandę, forsowaną przez media w ostatnich dniach szczególnie sugestywnie.
O tym, że bojówki niemieckie przywożone były do Warszawy autokarami media mówią mniej chętnie. Pomija się też fakt nawoływania do zablokowania Marszu Niepodległości przez dziennikarzy, publicystów, celebrytów i polityków, związanych z Porozumieniem 11 Listopada. Dzisiejsza kilkugodzinna policyjna blokada Marszałkowskiej i Nowego Światu dodatkowo podsycała agresję wobec uczestników Marszu. Policja obiecywała jednak, że przygotowana jest wzorowo. Do stolicy ściągnięto dodatkowe posiłki, a miasto miało być obstawione ponad dwoma tysiącami funkcjonariuszy w pełnym rynsztunku.
Jak przebiegł marsz z punktu widzenia jego uczestników? Pokojowo i spokojnie. Grupy były od siebie odseparowane a kordon marszowy, złożony z kilkunastu tysięcy osób, przeszedł z pl. Konstytucji do pomnika Romana Dmowskiego w atmosferze jedności i godności. Niebezpiecznie było na jego obrzeżach. Zamaskowani chuligani zaatakowali Policję jeszcze przed rozpoczęciem Marszu. Organizatorzy jednoznacznie odcięli się od tej sytuacji, ruszając z pl. Konstytucji o czasie. Zamieszki na styku anarchistów i chuliganów Policja postanowiła wyciszyć za pomocą armatek wodnych i gazu.
Zapewnienia o wzorowym przygotowaniu Policji okazały się nieprawdziwe. Przekonać się o tym mogli wracający ulicą Koszykową uczestnicy Marszu Niepodległości, mijający po drodze zniszczone samochody policyjne. Dlaczego uzbrojeni funkcjonariusze, dysponujący wszelkimi możliwymi środkami zaradczymi nie potrafili poradzić sobie z kilkusetosobową grupą chuliganów? Na to pytanie odpowiedzieć mają specjaliści, planujący już analizę zastosowanej dziś strategii służb. Bez wątpienia działania wyglądały na chaotyczne, a nerwowe zachowania Policjantów i traktowanie maszerujących zgodnie ludzi jak potencjalnych bojówkarzy nie wzbudzało zaufania.
Spalenie wozu TVN24 nastąpiło po rozwiązaniu Marszu. Mimo to, serwisy informacyjne podają ten fakt jako jedyną treść Marszu Niepodległości. Jak doszło do tego aktu wandalizmu? Gdy czoło Marszu dotarło przed pomnik Romana Dmowskiego, samochody TVN były już zniszczone. Nagle pomiędzy docierających dopiero na miejsce uczestników Marszu wkroczyło kilkudziesięciu uzbrojonych policjantów, którzy otoczyli samochody. Trudno powiedzieć jaki był ich cel. Z pewnością udało im się skupić na zdewastowanych autach uwagę napływających coraz liczniej na pl. Na Rozdrożu osób. Komunikaty głosowe Policji, nawołujące do zachowania zgodnego z prawem i groźbą użycia armatek wodnych oraz gazu, brzmiały wyjątkowo niepokojąco. Brzmiały także prowokująco.
W chwili, gdy kilkuosobowa grupa bojówkarzy zaczęła obrzucać policjantów wyzwiskami i petardami, funkcjonariusze wycofali się, zostawiając samochody bez żadnego nadzoru. Właśnie wtedy kilku zamaskowanych sprawców próbowało przewrócić samochód, a następnie wrzuciło do środka płonącą racę. Gdzie była wtedy Policja? Dlaczego funkcjonariusze wycofali się, oddając pole wandalom? Dlaczego nie zapobieżono dalszemu niszczeniu pojazdów należących do TVN? Dlaczego tak trudno pozbyć się skojarzeń z policyjną prowokacją?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/121833-spalenie-wozu-tvn24-nastapilo-po-rozwiazaniu-marszu-jak-doszlo-do-tego-aktu-wandalizmu