Tysiące patriotów cieszących się z wolności i grupka bandytów szukających starć. Godna manifestacja i prowokacje

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Nie dziwię się, że w medialnych relacjach z dzisiejszego popołudnia w Warszawie dominują zamieszki, bo takich starć na polskich ulicach nie było od lat. Zgadzam się z rzecznikiem policji w tym, że na plac Konstytucji , a później na plac Na Rodrożu przyszła grupa ludzi, która nie chciała świętować niepodległości, ale bić się. To oni, zamaskowani bandyci, obrzucili kamieniami policję, a później podpalili wóz TVN. Wiązanie ich z marszem ma jednak niewiele wspólnego z rzeczywistością.

Jego organizatorzy natychmiast się od nich odcięli, przeszli z placu Konstytucji i rozpoczęli uroczystość na rondzie Jazdy Polskiej.

Marsz, w którym szło co najmniej kilkanaście tysięcy ludzi (a nie kilka, jak informowano przez całe popołudnie) był spokojny, dobrze zorganizowany, taki jaki miał być. Były tysiące flag, transparentów, skandowane hasła, od najczęstszego „Cześć i chwała bohaterom”, przez „Dumna Polska niepodległa” po „Raz sierpem raz młotem czerwoną hołotę” i „Zabierzcie Tuska, oddajcie skrzynki”, gdy tłum mijał rosyjska ambasadę.

Wśród uczestników były całe rodziny –z kilkuletnimi dziećmi, seniorami nawet po 80-tce, mnóstwo zwykłych ludzi, którzy chcieli się spotkać i wspólnie cieszyć się wolnością. Przed pomnikiem Piłsudskiego przy Belwederze na pochód czekali harleyowcy z przystrojonymi w narodowe barwy motocyklami, na placu Na Rozdrożu patriotyczne melodie grała orkiestra dęta z Mogielnicy.

Nie wolno tych tysięcy ludzi wrzucać do jednego wora z bandytami w kominiarkach!

 

Nie ma najmniejszego usprawiedliwienia dla osób, które atakują policjantów, niszczą radiowozy, wyrywają płyty chodnikowe, by rzucać nimi w ludzi. Bezwzględnie należy ich ukarać. Ale trzeba też zastanowić się, czy można było do tego wszystkiego nie dopuścić albo chociaż agresję ograniczyć?

Jestem przekonany, że tak. Dlaczego władze Warszawy zgodziły się na to, by na pl. Konstytucji pojawili się lewaccy demonstranci? Państwo wybaczą, ale trzeba być idiotą, aby myśleć, że z takiej decyzji nie wyniknie nic złego. Po drugie, dlaczego policja musiała tak bardzo zamanifestować swoją obecność? Dowodzący akcją oficerowie doskonale wiedzieli, z kim mają do czynienia i jak może się skończyć postawienie przed grupą chuliganów kordonu z tarczami i gazem. Nie bez powodu już wiele lat temu na meczach piłkarskich zrezygnowano z obecności policji. Zastąpili ich pracownicy agencji ochrony bądź tzw. stewardzi.

Po trzecie, co zrobiła policja, gdy sytuacja na pl. Konstytucji zaczęła wymykać się jej spod kontroli? Zawnioskowała do ratusza o zdelegalizowanie marszu. Na własną bezradność zareagowała w najbardziej absurdalny sposób. Władze Warszawy do tego wniosku się przychyliły, informacja o nielegalności zgromadzenia szybko rozeszła się po ulicach, więc agresja – zgodnie z logiką – wzrosła.

Dopiero po odcięciu się organizatorów od zadymiarzy, miasto ponownie marsz zalegalizowało. To kuriozum!

 

Wreszcie rzecz ostatnia, ale długofalowo najważniejsza. Już widać, jaki przekaz z dzisiejszych wydarzeń jest budowany medialnych relacjach. Oczywiście kompatybilny z tym, jak medialny mainstream mówił o marszu przez ostatnie dni – jako zgromadzeniu faszystów.

Nie może być zgody na nazywanie wszystkich tych, którzy maszerowali dziś ulicami Warszawy bandytami, czy „brunatną Polską”, na co pozwoliły sobie „Wydarzenia” Polsatu. Nie może być zgody na mówienie, że to „uczestnicy marszu zaatakowali policję” (Onet). Nie można też zapominać o tym, co działo się w południe na Nowym Świecie (strona gówna gazeta.pl – żadnej wzmianki na ten temat). Przecież sądy, które czekają na chuliganów w co najmniej kilkudziesięciu przypadkach zajmą się niemieckimi lewakami, którzy bili Bogu ducha winnych ludzi, a azylu udzielili im przyjaciele z knajpy „Nowy Wspaniały Świat”.

Może miasto – analogicznie do decyzji o zdelegalizowaniu marszu powinno zastanowić się nad odebraniem Krytyce Politycznej przekazanego jej za psi grosz mega atrakcyjnego lokalu? Zwłaszcza, że przyjazd kilku autokarów z Niemiec –jak mniemam – nie odbył się poza wiedzą nadwiślańskich lewackich, „kolorowych” środowisk. W przeciwieństwie do chuliganów, którzy później bili się z policją, a od których organizatorzy Marszu Niepodległości natychmiast się odcięli.

Warto, byśmy pamiętali, że 11 listopada poza zadymiarzami, ulicami Warszawy przeszły tysiące Polaków godnie oddając cześć tym, którzy wolność dla nas wywalczyli i troskając się, by nikt nam tej wolności już nie zabrał.

 

 

 

 

 

 

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych