Jeżeli mamy w Warszawie czcić wspomnienie Armii Czerwonej, to wypadałoby także postawić jakiś pomnik Wehrmachtowi

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Z wtorkowego serwisu PAP dowiedziałem się, że na warszawskiej Pradze rozpoczęto rozbiórkę pomnika Braterstwa Broni, znanego popularnie jako Czterech Śpiących. Osobom spoza Warszawy wyjaśniam, że chodzi tu o stalinowski pomnik Armii Czerwonej stojący w centrum miasta. Władze Warszawy, zamiast wyrzucić go na śmietnik historii przy okazji budowy drugiej linii metra … przez półtora roku zabiegały o zgodę ambasady Rosji na jego przesunięcie. Zgodnie z ostatnimi decyzjami pomnik zostanie poddany konserwacji i powróci na swoje miejsce.

Nerwowe napięcie, w jakim Ratusz oczekiwał na aprobatę rosyjskiej ambasady to absolutne kuriozum – pomnik Braterstwa Broni stoi  bowiem w promieniu kilkuset metrów od przynajmniej CZTERECH sowieckich miejsc kaźni, funkcjonowanie których rozpoczęło się wraz z pojawieniem się Armii Czerwonej na Pradze: na ulicy Kłopotowskiego, Środkowej, 11 Listopada i Namysłowskiej. Dość powiedzieć, że w katowni na ul. Środkowej (na rogu z ulicą Strzelecką) torturowano porwanych przez Sowietów szesnastu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego przed wysłaniem na pokazowy proces do Moskwy. Do dziś nie ma tam ŻADNEGO pomnika, czy nawet tablicy pamiątkowej. W budynku tym torturowano i skazywano na śmierć także polskich oficerów, którzy wbrew rosyjskim rozkazom usiłowali pójść na pomoc Powstaniu Warszawskiemu i przygotowywali się do forsowania Wisły.

Na niektórych praskich podwórzach, tak jak wykazały to wizje lokalne w katowni na ul. 11 Listopada, prawdopodobnie do dziś spoczywają ofiary sowieckich oprawców: bohaterowie Armii Krajowej, prażanie, warszawiacy. O dziesiątkach bezimiennych pochówków ofiar NKWD i MBP na bródnowskich torowiskach do dziś wspominają starsi mieszkańcy prawobrzeżnej Warszawy. Zbierałem te historie jeszcze w 2005 r. przy okazji pracy nad pierwszym albumem fotograficznym o Pradze.

Rozumiem, że jakaś część warszawskich radnych i urzędników stołecznego ratusza mieszka w Warszawie od niedawna i o sowieckich zbrodniach w mieście, a zwłaszcza na mało popularnej wśród nich Pradze, mogła po prostu nie słyszeć. Rozumiem też, że w myśl aktualnej wykładni partyjnej, Rosja jest sprzymierzeńcem Polski i pomaga nam w wielu sprawach, od zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego, po rzeczowe wyjaśnienie przyczyn katastrofy smoleńskiej. Należy im jednak przypomnieć, że II Wojna Światowa była wspólnym osiągnięciem komunistycznego ZSRR i faszystowskich Niemiec. Oba reżimy w tym samym stopniu odpowiadają za hekatombę Polaków rozpoczętą w 1939 r. Zaś w Warszawie zarówno Niemcy, jak i Rosjanie mają osiągnięcia po prostu szczególne, liczone w setkach tysięcy ofiar.

Tym samym, jeżeli wolą stołecznego ratusza i ambasady Rosji mamy w Warszawie nadal czcić wspomnienie Armii Czerwonej, to wypadałoby także postawić jakiś pomnik Wehrmachtowi. Proponuję postawić je obok siebie, tak bowiem z warszawskiej perspektywy wyglądało prawdziwe braterstwo broni.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych