Powrót do smoleńskich grzechów, czyli jak premier wyrządził Ewie Kopacz krzywdę

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Marszałek Ewa Kopacz z szefem BOR gen. Marianem Janickim po pierwszym posiedzeniu Sejmu VII kadencji. Fot. PAP / Paweł Supernak
Marszałek Ewa Kopacz z szefem BOR gen. Marianem Janickim po pierwszym posiedzeniu Sejmu VII kadencji. Fot. PAP / Paweł Supernak

No i się zaczęło. Ten Sejm nie da nam odetchnąć. Nie będzie łatwe ani przyjemne oddzielanie spraw poważnych od nieznośnej papki, jaką zaserwują nam zastępy apologetów komunistów i szemranych biznesmenów wymieszanych z tęczowymi szabelkami żalącymi się na brak haczyków w sejmowych toaletach albo infantylnie zwierzających się ze słabości do parlamentarzystów poprzednich kadencji.

Nie będzie łatwe przesiewanie nieróbstwa, nieudolności i prawdziwych intencji ukrytych w skomplikowanej grze pozorów, której mistrzowie w pocie czoła wytrenowani przez ostatnie cztery lata przystępują właśnie do gry o większą stawkę w dużo trudniejszych warunkach.

Teoretycznie największą odpowiedzialność za pilnowanie reguł tej gry powinien odgrywać Sejm, bo teoretycznie zasiadają w nim kontrolerzy rządu. Tylko teoretycznie, bo przecież pieczę sprawuje nad nimi najwierniejsza premierowi gwardzistka, dla której (dla przyzwoitości) powinno się raczej znaleźć stanowisko tak eksponowane, jak piastowane w poprzedniej kadencji przez Julię Piterę, Bartosza Arłukowicza czy raczej kierownika któregoś z wydziałów podległych dyrektor Danucie Kuźniar z Kancelarii Sejmu.

Posadzenie Ewy Kopacz na największym fotelu za prezydialnym stołem pod wielką kopułą może okazać się wielką krzywdą wyrządzoną przez premiera zawsze lojalnej i bliskiej współpracowniczce.

Pierwsze tego symptomy mieliśmy wczoraj, gdy posłowie PiS wytykali byłej minister zdrowia kłamstwa, manipulacje i rażące zaniedbania popełnione w pierwszych dniach po katastrofie 10/4.

Doskonale je znamy. Długo jeszcze będą brzmieć pytania o relację Ewy Kopacz dotyczącą udziału polskich specjalistów w sekcjach zwłok i przekopywania na metr smoleńskiej ziemi. Pani minister/marszałek nigdy tych kwestii nie wyjaśniła.

Gdy w naturalny sposób pojawiły się w czasie debaty przed objęciem przez nią funkcji numer dwa w państwie, też nie kwapiła się do tłumaczeń.

Zamiast niej na mównicę wchodził jej jednorazowy rzecznik Sławomir Nowak, który wzywał do zaniechania „funeralnej polityki”.

W retorykę Nowaka wpisał się poseł Ruchu Palikota Andrzej Rozenek, czyli zastępca Urbana w periodyku ”Nie”, który z Sejmu dla TVN 24 mówił:

Wyciąganie trupów smoleńskich już w czasie pierwszego posiedzenia Sejmu uważam za totalny skandal.

Taka właśnie w tym Sejmie będzie antysmoleńska koalicja broniąca pani marszałek. Z jednej strony Palikot i jego pomagierzy pogardliwie cedzący coś o „trupach”, z drugiej platformiani elokwentni Sławomirowie Nowakowie majaczący o odwadze pani Ewy.

Nie spodziewam się po Andrzeju Rozenku, czyli lewej ręce Urbana, jakiegokolwiek szacunku dla zmarłych (w do dziś niewyjaśnionych okolicznościach) wybitnych Polaków. W końcu za swojego duchowego przewodnika uważa on m.in. Feliksa Dzierżyńskiego.

Nie spodziewam się tego też po Sławomirze Nowaku ani większości parlamentarzystów Platformy. Niemal całe jej środowisko, niezależnie od tego, jak bliskich ludzi straciło w Smoleńsku, przez ostatnie półtora roku pokazało, że można pozwolić sobie na wszelkie fałszerstwa rzeczywistości i usprawiedliwianie nieusprawiedliwialnego. Bo wyborcy i tak wybaczają.

Sama Ewa Kopacz wcieliła w życie tak dobrze dziś znaną teorię mówiącą, że fakty nie mają znaczenia, a liczy się to, jak się je zrelacjonuje.

Pani marszałek jeszcze nie raz zetknie się z pytaniami wracającymi do tamtych wydarzeń i niechlubnej jej w nich roli. Czy kiedyś zdecyduje się na wytłumaczenie, z jakiego powodu w czasie żałoby narodowej i w czasie nieopisanie ważnych czynności DOWODOWYCH pozwalała sobie na manipulację i tuszowanie rosyjskich fałszerstw w śledztwie.

Nigdy ani ona ani jej partyjni koledzy się na to nie zdobyli.

Mam też nadzieję, że teraz, kiedy jest już najważniejszą osobą w kompleksie budynków przy ul. Wiejskiej, a nawet w całym państwie (po prezydencie) wyjaśni, dlaczego pracownicy kancelarii Sejmu pozwolili sobie na tak dwuznaczne nieścisłości w stenogramie z jej słynnego sejmowego wystąpienia, o którym pisaliśmy m.in. na końcu poniższego artykułu:

Co naprawdę mówiła minister Kopacz o badaniu terenu katastrofy smoleńskiej po 10/04?

 

 

 

 

 

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych