„Rzeczpospolita” np. nie tylko chudnie, ona flaczeje. Rozbito Was Chłopaki brutalnie i nie liczcie na żadną obronę czy solidarność

Rys. Andrzej Krauze
Rys. Andrzej Krauze

Ponieważ rozlatują się po kolei partie, rolę jednoczenia i agitowania (nawet do byle czego) mogłyby przejąć stowarzyszenia, związki, kluby, koła i kółka, a nawet różne koterie.

Tak więc otwiera się również przed nami (SDP) świetlana przyszłość. Hura! Dotyczyć mogłoby to także redakcji i dziennikarzy. Wreszcie możliwa będzie niezależność! Tyle tylko, że pozostaje podległość właścicielska. I ona bywa brutalna. „Rzeczpospolita” np. nie tylko chudnie, ona flaczeje. Ciekawe, jak chce na niej zarobić nowy właściciel - odzyskać, co ponoć Paweł Lisicki stracił - jeśli gazeta będzie coraz gorsza. Na pewno cieszą się w „Wyborczej”. „Rzeczpospolita” krytyczna wobec PO – wzięta. No, kupiona. Ale za czyje pieniądze? Na pewno wiadomo, że za wielkie. Jak to wykonano? Skutecznie.

Można teraz łzy lać nad rozlanym mlekiem, ale guzik to da. Pouczanie właściciela – bez sensu. On i tak wie lepiej. Straszenie? Skoro tyle forsy wydał na gazetę – to nie jest strachliwy facet. Owszem, była znacząca na naszym rynku grupa – ale już jej nie ma. Rozbito Was Chłopaki brutalnie i nie liczcie na żadną obronę czy solidarność. Na zwolnione miejsca wejdą dotychczasowi drugoplanowi. Nowy naczelny wprowadzony stopniowo, umiejętnie (z punktu widzenia właściciela) żałuje niby, że odchodzi Piotr Semka, ale nie są to łzy szczere. Sam zresztą nie tylko będzie rządził, ale i pisać lubi. Szpalty zostaną wypełnione.

Porównajcie „stopki” redakcyjne – obecne i sprzed wymiany decydentów. Trudno zresztą wymagać „bohaterstwa” od ludzi. Potrafią, chcą i powinni pracować. To nie 13-sty grudnia 81-szego roku. Wtedy – ich… dziadowie powędrowali szlakiem „Niewidomych spółdzielców”, „VIP-ów”, „Interpolcomu”. Nie te czasy. No i nie ci to ludzie. Jak się nie przełamiesz – do widzenia! Nie bądźcie chłopaki głupie – bo wylądujecie na…

Pozostaje pisanie… dłuższe – czyli książki. Ale trudniej z wydaniem, a jeszcze gorzej z zarobieniem na tym. Małe nakłady, niskie honoraria, a czasem nawet wydawca wciska autorowi egzemplarze: sprzedaj sam! Pisarzy za dużo, czytających za mało.

Spotkałem kolegę. Zarabia pisaniem za innych. Sporo ma klientów, którzy przynoszą mu grafomańskie dzieła. On je skraca, redaguje, konstruuje, a czasem praktycznie pisze od nowa. Oczywiście, śladu potem w książce o tym nie ma. Chodzi tylko o „czarny” szmal. No, ale skoro nawet naukowcy zżynają bezkarnie, mój znajomy robiący snobom przyjemność, nie popełnia chyba strasznej zbrodni. Wydać można w końcu własnym sumptem. A skoro inteligencja to gołodupce i liczy się dziś przede wszystkim szmal – pisarze per procura zyskali szansę.

Śmieją się panowie miliarderzy – ich zdaniem każdego można kupić. To tylko kwestia ceny. Czy można winić te pióra złamane przez życiowe potrzeby? Niegdyś zdobywali zaszczytne nagrody i tytuły, dziś drżą, czy oligarcha zapłaci. Czyż przykład nie idzie z góry. Przecież nawet przedstawiciele najwyższych władz państwowych, banków i urzędów wędrują za chlebem za granicę na pierwszy gwizdek bardzo obcych jeszcze niedawno korporacji. Oczywiście, zatrudnia ich się tam ze względu na… piękne oczy, a nie dlatego, że posiadają wiedzę gospodarczą, którą w ten sposób można kupić za bezcen.

Coraz ciaśniej na rynku, coraz śmielej następują młodzi (25 proc. absolwentów wyższych uczelni jest bez pracy!). Kilku geniuszy, z tych „pierwszych nauczycieli kraju”, nadal uśmiecha się z portretów w ministerstwie od edukowania. Nikt ich nie rozliczył za zniszczenie szkolnictwa zawodowego, za wyręby dokonane w piśmienniczej tradycji naszej literatury. Mało tego. Raz po raz nieodpowiedzialni lub sterowani redaktorzy zapraszają szkodników na wywiady do studia telewizyjnego lub radiowego. Takie dziennikarstwo wspominkowe, jakby nie było ważnych spraw na dziś.

Ale wróćmy do książek. Oto Michał Majewski i Paweł Reszka przykładają premierowi państwa jak nikt dotąd. Nie chodzi nawet o cytowanie żony sprzed kilku lat, która opowiadała o wybuchach gniewu małżonka z rzucaniem zawartości patelni po ścianach. Autorzy opisują, jak to Donald Tusk pozyskuje sobie zwolenników: gabinet, muzyczka, winko, dookoła się pali, a on uwodzi gościa, przekonując, że jest najważniejszy dla pierwszego ministra kraju. Wyróżnienie trwa zwykle krótko. Zmieniają się faworyci. Otrzymujemy wizerunek zakłamanego faceta, który – aż strach – rządzi naszym krajem.

Wprawdzie to „daleko od miłości” jest wydarzeniem salonowym, a nawet salonikowym – bo jakoś cicho o tej książeczce, a i nakład niewielki, ale jednak wolność słowa ewidentnie jest. Nie boją się. Napisali. Nie słychać też, by jakaś z licznych naszych agencji bezpieczeństwa szturmowała wydawnictwo – „czerwone i czarne”. Przynajmniej póki co. Zbudowali opowieść o latach rządów premiera, bazując na wypowiedziach ludzi jego otoczenia (oczywiście anonimowych), przedstawili wypadki wg własnej hierarchii ważności i wyboru. Podpisali się. Przyjęli więc odpowiedzialność.

Zwolennicy Tuska i Platformy na pewno nie uznają tego dzieła za sprawiedliwą ocenę prezesa i jego dokonań. Ale to się czyta. W powodzi bełkotu, zalewie kłamstw na podłożu wazeliny – to lektura warta poświęcenia jej kilku godzin drogocennego, bo naszego własnego czasu. Do miłości tu daleko. Ale na pewno inni o niej napiszą. A premier też wkrótce – mamy nadzieję – zabierze w końcu głos. Expose – czyli wytęskniona strategia naszego kraju – niekoniecznie będzie krótsze od donosu Majewskiego i Reszki.

Ciężko. A żywot żurnalisty krótki. Nabiega się taki od studia do studia. Choć – jak widać na ekranie – niektórzy mimo tych codziennych maratonów tyją w oczach. Czyżby telewizja aż tak futrowała. Nic podobnego. Za gościnne występki nawet u największych gwiazd goście guzik dostają. Choć to oni właśnie „robią” program, szmal otrzymuje jedynie tłumik wymieniony w szybkim przesuwie w „liście płac”. Ciekawie, że nikt jak dotąd nie upomniał się o te pieniądze dla współtwórców. Może zrobi to prężna „Wizja”, bo „Solidarność” śpi tchórzliwie pod strażacką czapką.

Na koniec więc apel do garnącej się tłumnie do dziennikarstwa młodzieży /w samej Warszawie 20 tysięcy/. Zastanówcie się, czy wybraliście właściwą drogę. Co będziecie robić, gdy już odeśpicie swoje na wykładach i zapełnicie indeks bazgrołami nowo-profesorów, medioznawców upadających mediów.

Ale tak w ogóle to – wszystkiego najlepszego. Po pierwsze - „Rzepę” przenicowują, w „Newsweeku” zwalniają, a o obsadę informacji w Polskim Radio – walczą pod dywanem. Ale… Pospieszalski wraca! Bo to taka gra. Tu pociągnąć – a tam poluzować. Ale wolność słowa jest! I byle byłaby jak najdłużej. Wszyscy się kupić nie dadzą. Zresztą – i pieniędzy coraz mniej. Dewaluacja niejedno ma imię.

 

FELIETON UKAZAŁ SIĘ NA PORTALU SDP.PL

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych