Ziobro prawym halsem

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

Sądziłem, że Zbigniew Ziobro (et consortes) rozumieją, że w Polsce rządzą quasi-media czyli, jak piszą blogerzy, me(r)dia vel me(n)dia. I wiedzą, że dotychczasowe porażki wszystkich rzekomych reformatorów Prawa i Sprawiedliwości odbywały się po tej samej równi pochyłej: najpierw ich wizyta w "niepolskich" gadzinówkach, i efekt – odium i ostracyzm - twardy patriotyczny elektorat od razu traktuje to jako zdradę ideałów konstytuujących wielkość i misję Jarosława Kaczyńskiego. Dlatego wykluczony z PiS-u delikwent natychmiast traci na Prawicy grunt pod nogami, a "przekaziory" - przecież to normalne, bo kierują nimi teraz już jawni zdrajcy - wypluwają takiego kogoś w polityczny niebyt.

Zbigniew Ziobro miał teraz jednak szansę, bo Jarosław Kaczyński swymi (niefortunnymi? prowokacyjnymi?) wypowiedziami rozszczelnił więź pomiędzy jedynym, oddanym mu bezwarunkowo, prowolnościowym segmentem społecznego komunikowania się, jaki stworzył Tomasz Sakiewicz, Strefą Wolnego Słowa oraz siecią klubów "Gazety Polskiej". Tym bardziej, że JK nie jest przecież częstym gościem telewizji "Trwam" i "Radia Maryja", gdzie ZZ dociera bez trudu. Także zwolennicy JOW-ów mogliby wesprzeć przewietrzanie Parlamentu i klejenie rozmaitych patriotycznych inicjatyw w celu powiększania obwarzanka wokół Prawa i Sprawiedliwości, bez oglądania się na samokorkującą się partię, owo okopywanie się pieczeniarzy Prezesa. Również "Solidarni 2010" już przecież ostro idą bajdewindem na prawo, wystarczy poczytać twarde słowa o braku wolności i demokracji pisane i głoszone przez Joannę Stankiewicz. Ponadto "Ruch im. ś.p. Lecha Kaczyńskiego" to zjawisko niebagatelne, choć koncyliacyjnie nastawione (i dobrze). Znani są od dawna eurosceptycy i coraz liczniejsi teraz przeciwnicy tkwienia w Unii. A także nie bez racji sfrustrowani patrioci, prawdziwie zatroskani o Polskę, których pronarodowościowość, we własnym kraju, jest obrażana bezkarnymi epitetami, że to "faszyści/naziści". I całe mnóstwo lokalnych przedsięwzięć, jakie były, są lub się wykluwają obok komórek PiS-u.

Jest zatem sporo enklaw, środowisk i nisz, które PiS w pewnym sensie wyklucza (powiedzmy: nie ogarnia), a te można by zagospodarować pod jakąś jednoznaczną (a nie dwuznaczną) egidą. Ano właśnie: tylko nie tą drogą, którą obrali europosłowie... Drogą najgłupszą z możliwych, co obnażyła już przecież aż do bólu "Polska Jest Najważniejsza" - ze swymi faryzejskimi występkami w goebbelsowskich okienkach.

Cymański, Kurski i Ziobro wykonali wzorcowo falstart. Jak Dorn. Albo Migalski, Poncyliusz, Kluzik-Rostkowska, Jakubiak. Czy Kowal, Kamiński bądź Bielan.

Zero wniosków z niedalekiej przeszłości. Pchanie się pod flesze, które mają oślepić jeszcze dowidzących.

A wystarczyło tylko nie wchodzić do całodobowych "TVfffu-eNów", a pójść bajdewindem prawego halsu, jak to robią żeglarze, chcąc wystartować pod wiatr. Zejść z celownika manipulatorom, otworzyć swoją furtkę z "szańca" i ruszyć z podniesionym czołem ze sztandarem niosącymi jasne, mocniejsze niż dotąd przesłanie. Stanąć choćby na czele rocznicowego Marszu Niepodległości naprzeciw międzynarocowym bojówkarzom werbowanym do centrum Warszawy w celu jej upodlenia. Mieliby rozgłos, którego widać tak potrzebują, bo zamieniliby studia telewizyjne w rzeźnie na nich bez nich samych – a wówczas przesłanie odmiany postępowania w partii (czy odejścia z niej) byłoby konkretne dla potencjalnych zwolenników secesji.

Powtarzam: jest sporo środowisk, które chce spolaryzowania sytuacji, radykalniejszego ruchu  na prawej stronie PRAWICY, wcale nie życząc źle - teraz, po Smoleńsku - charyzmatycznemu Prezesowi.

Obecnie skamlający w odwołaniu o "sprawiedliwszy wyrok" Ziobro, Kurski i Cymański idą pod prąd logice procesów, jakie sami spowodowali, zderzając się z naturalnym ostracyzmem, jaki  szybko wytwarzają scentralizowane struktury podległe Wodzowi. Prośby o wyrozumiałość samego Mistrza Jarosława czy gesty pokajania się wobec Wierchuszki PiS-u są tylko wchodzeniem w buciki przedszkolaków, które teraz im zgodnie na wyprzódki wszyscy nieprzychylni szyją. Zostaną dokumentnie upokorzeni i ośmieszeni. Będą z niczym. Skończy się to katastrofą, ponieważ są fizycznie w Brukseli, nie w kraju, czyli mogą jedynie robić swoją pracę u podstaw -budowanie struktur - z doskoku.

A szkoda, gdyż Zbigniew Ziobro ma potencję rządzenia i wprowadzania ważnych zmian w Polsce. Może nawet jej uratowania przed zniknięciem z mapy Europy, bo z pewnością wszystko wskazuje na to, że wybrzmiewa nam w uszach ostatni dzwonek.

Niczego jednak nie przesądzam, choć już, gdyśmy się gnojówką skropili, wejść do grona niezłomnych będzie bardzo trudno, bo niestety waniajet. Ale niech tam, może jednak... Jeśli Zbigniew Ziobro i Jacek Kurski – a ci pokazali już nieraz, że są do tego zdolni – zdołają przestawić wajchę w przekaziorach i usłyszymy tam zajadłe ujadanie salonowej sfory pod ich adresem – to – oho!, pomyślę - dobry znak, sprawy poszły w niezłym kierunku...

I wtedy Vivat "Ziobryści"! (w cudzysłowiu, bez pejoratywnego, rodem z Rewolucji Francuskiej, wydźwięku, jaki nadali Wam zaraz na starcie).

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych