To zabawne ale w swoim zacietrzewieniu ludzie „Wyborczej” nie korzystają nawet z okazji aby się dodatkowo dowartościować.
Czytam na jej łamach analizę, której głównym autorem jest Wojciech Szacki, szacującej siły po rozstaniu PiS z Ziobrystami. Wynika z niej, że tak zwane wokółpisowskie media (łącznie z internetowymi portalami) stanęły jak zawsze karnie po stronie Prezesa, a Zbigniewa Ziobro obwołały zdrajcą.
To wizja pozwalająca pokazać ludzi prawicy jako stado bezmyślnych baranów. Tyle że mocno niezgodna z rzeczywistością. Ja na miejscu ludzi „Wyborczej” szukałbym raczej dowodów na to, że blok Kaczyńskiego się sypie. No ale cóż zacietrzewienie nawet na to nie pozwala, stereotypy zaślepiają.
Trochę takich głosów, jakie cytuje Szacki, naturalnie padło, ale generalnie ani wyrzucenie ziobrystów nie zostało przyjęte przez „lud prawicowy” z entuzjazmem, ani nie brakło głosów, z których wynika, że prezes PiS stoi przed poważnym kryzysem swojej władzy – nie tyle nad partyjnym aparatem, ale nad wyborcami. Że traci rząd dusz.
Pomińmy już poważne analizy, takie jak ta Piotra Semki w „Uważam Rze”, mówiące o kłopotach lidera z zagospodarowaniem ambicji młodszego od niego pokolenia polityków. Semka był zawsze od dzielenia włosa na czworo i zawsze mówił ludziom prawicy, nawet jeśli z nimi sympatyzuje, gorzkie prawdy. Moglibyście się od niego uczyć intelektualnej niezależności harcownicy z Czerskiej.
Ale zaraza już w samej Grenadzie. Gazeta Polska jest bardzo wstrzemięźliwa w manifestowaniu poparcia dla oficjalnej linii. Blogerzy zakochani w Prezesie nie rozumieją decyzji i tęsknią za swoimi ulubionymi bohaterami, takimi jak choćby Jacek Kurski, co zawsze wygarniał platformersom „prawdę w oczy”. Gdy to na dokładkę zestawić z bardzo nieciekawym, rutyniarskim sposobem objaśniania tej decyzji przez ludzi otaczających Kaczyńskiego, zagrożenie jest jeszcze bardziej realne. Przyboczni Prezesa opowiadają o wyrzuceniu człowieka numer dwa w PiS z wdziękiem aparatczyków objaśniających wprowadzenie stanu wojennego. Lada chwila dowiemy się, że Ziobro był od zawsze wrogiem prawicy i PiS. Jak tylu innych przed nim.
To naturalnie utwierdza z kolei mit Ziobry niepokornego nieuładzonego romantycznego bojownika padającego ofiarą „miernot”. Aż się prosi aby przypomnieć to o czym pisałem od lat, a w co naiwni miłośnicy PiS naturalnie nie wierzyli uważając, że to „wroga propaganda”, a liczy się tylko to co widać.
Ziobro w dużej mierze pod wpływem Kurskiego szykował się do wyjścia z PiS już w roku 2009. Odłożył ten krok z powodu Smoleńska. Jest człowiekiem wielkiej ambicji, i naturalnie można się zastanawiać, czy Kaczyński nie popełnił wobec niego błędów. Ale akurat w jego przypadku dużo bardziej niż w przypadku ludzi PJN, można wątpić, czy zadowoliłoby go cokolwiek innego poza w miarę szybką zmianą warty.
Stawką są na dokładkę wybory prezydenckie – tu ambicje obu polityków są praktycznie nie do pogodzenia. Możliwe, że jakiś skomplikowany kontrakt pozwoliłby je pogodzić jeszcze na dłuższą chwilę. Prezes swoim zwyczajem zlekceważył przeciwnika (zupełnie tak samo jak zbagatelizował w 2007 roku zagrożenie ze strony Donalda Tuska, którego wciąż widział w roli niepoważnego chłopca). Ale całkiem możliwe też, że próba wynegocjowania takiego kontraktu by go już nie uratowała.
Mamy bowiem od czynienia z ambicjami - piszę tu o Ziobrze i Kurskim, bo przecież nie o sympatycznym Tadeuszu Cymańskim - drapieżników. Co w stosunku do polityków nie jest jakimś straszliwym oskarżeniem. Ale nie dawajmy się nabierać na rzewne historyjki o bezkompromisowym młodzieńczym idealiście zaszczutym przez bezduszną partyjną machinę.
Prawowierny PiS robi skądinąd wiele aby w utrwaleniu takiej legendy Ziobrze pomóc. Ale były minister sprawiedliwości jako partyjny lider z pewnością pokazałby że wierzy w trzymaną twardą ręką, skupioną wokół jednego lidera partię jeszcze mocniej i bardziej konsekwentnie niż Kaczyński. Pokazał to jako partyjny zarządca Małopolski, gdzie od lat niszczył ludzi swojego wewnątrzpisowskiego rywala, starszego i delikatniejszego Zbigniewa Wassermanna.
Naturalnie ta bezwzględność połączona z pewnym talentem medialnym i zgromadzonym kapitałem popularności może pomóc Ziobrze w osłabieniu Kaczyńskiego. Ale chyba tylko w tym. Zwłaszcza że po drodze jego samego czeka mnóstwo okazji do potknięć.
Z tego co słychać pierwszym jego celem mają być wybory europejskie z ambitnym zamiarem wystawienia list „jednoczących prawicę”. Negocjacje z PJN, Markiem Jurkiem czy Januszem Korwinem-Mikke niekoniecznie wzmocnią jego autorytet. Okaże się też, czy jest rzeczywiście charyzmatycznym liderem, choćby dla jakiejś grupy ludzi, czy tylko nadmuchanym autorytetem korzystającym z przywileju „sfinksa” – polityka, który od lat nie sformułował czytelnego komunikatu na żaden temat. Wyjąwszy obronę własnej działalności na stanowisku ministra sprawiedliwości. Za którą rzeczywiście zaszczuwano go ponad miarę.
Widać też inną pułapkę, w jaką wpada każdy polityk walczący z Kaczyńskim. Jacek Kurski zaczął już wchodzić w rolę kolejnego partnera Moniki Olejnik do wiwisekcji duszy znienawidzonego wspólnie „Kaczora”. Oburza to skądinąd ortodoksyjnych przedstawicieli obozu III RP, którzy przypominają, że Ziobro i Kurski to przecież „zbrodniarze”. Ale logika liberalno-lewicowych mediów, zwłaszcza elektronicznych, jest właśnie taka. One nie odpuszczą sobie tej okazji. Z kolei jednak dla elektoratu, o który chce walczyć Ziobro i Kurski, to kamień obrazy, więc droga do szybkiej marginalizacji tej grupy. Takie pułapki można mnożyć.
Można mnożyć, ale ogólny wniosek jest niewesoły. Wygląda na to, że PiS zmieniony coraz bardziej w biurokratyczną maszynę zamiast wielkiego ambitnego ruchu, o którym marzyło się Kaczyńskiemu podczas kampanii, będzie walczył z maszynką mniejszą, ale może nawet bardziej wojowniczą. To nie jest naturalnie droga do budowania szerokiej „Partii Republikańskiej”, o której marzą z kolei niektórzy prawicowi blogerzy. Raczej droga do marginalizacji całej formacji, a wraz nią konserwatywnej wrażliwości w Polsce. Nie jest nią skądinąd także wizja jednoczenia się kanapowego PJN z takimi specjalistami od prawicowego „umiaru” jak Janusz Korwin-Mikke. Ale to mała pociecha.
Chyba żeby Kaczyński potraktował ten rozłam, jako okazję do całkiem nowego otwarcia z mocnym sygnałem dla nowych środowisk i grup wyborców. Nic jednak na to nie wskazuje. W ogniu walki z herezją Ziobry nastąpi raczej cofnięcie się, okopanie na biurokratycznych pozycjach. Nie dziwię się więc, że komentatorzy Wyborczej świętują.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/121514-ziobro-to-drapieznik-a-nie-zaszczuty-baranek-a-dzis-to-prawda-ze-po-trosze-razem-z-kaczynskim-ciagnie-w-dol-konserwatywna-czesc-polski
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.