Kalita w "SE" de facto potwierdza informacje Giertycha o tajnym planie Komorowskiego. I sugeruje, że koalicja PO-SLD jest możliwa!

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Przewodniczący SLD Grzegorz Napieralski (prawa) i rzecznik prasowy Sojuszu Tomasz Kalita w drodze na konferencję prasową. Fot. PAP/Grzegorz Jakubowski
Przewodniczący SLD Grzegorz Napieralski (prawa) i rzecznik prasowy Sojuszu Tomasz Kalita w drodze na konferencję prasową. Fot. PAP/Grzegorz Jakubowski

Przypomnijmy: w tygodniku "Uważam Rze" Roman Giertych ujawnił, że "wystarczyłoby dziesięć mandatów mniej dla koalicji, a premierem byłby Grzegorz Schetyna". Jak to możliwe?

 

To panowie nie wiecie? Całe miasto o tym mówi. Przecież gdyby PO i PSL nie miały samodzielnej większości, to oznaczałoby przewrót kopernikański w polskiej politycy. To prezydent Komorowski byłby liderem, rządziłaby Kancelaria Prezydenta czyli dawna Unia Wolności. Komorowski był już dogadany w tej sprawie ze Schetyną i Napieralskim. To miała być taka koalicja. Dlatego najbardziej smutną minę w wieczór wyborczy miał, poza Napieralskim, Komorowski, a nie Kaczyński.

 

Jak to miało konkretnie wyglądać? Przecież to Tusk jest liderem PO.

Ale to prezydent wskazuje premiera, powierza mu misję stworzenia rządu. Taki premier, tu Grzegorz Schetyna, udaje się do Sejmu po wotum zaufania, zaczyna budować koalicję. Prezydent go wspiera. Mówi: dla zapobieżenia rządom Kaczyńskiego czy Palikota, dla dobra Polski, domagam się by pan Donald Tusk zaakceptował kompromisowego kandydata na premiera. Pawlak za dodatkowe ustępstwa by to zaakceptował. Napieralski popierałby oczywiście rękami i nogami. Czy w takiej sytuacji Platforma mogłaby sobie pozwolić na sprzeciw wobec takiego prezydenckiego rządu? Wątpię.

 

A jeśli jednak?

To kto wie czy i Prawo i Sprawiedliwość nie powiedziałoby – dajmy im 100 dni, niech się sprawdzą? Według mnie na pewno byliby za. Choćby po to by rozbić Platformę.

 

Dziś w "Super Expressie" na pytania o ten plan odpowiada rzecznik SLD, bardzo bliski współpracownik Napieralskiego, Tomasz Kalita. I... zaprzecza.

Pan Giertych jest znany z opowiadania tego typu historii po to tylko, by zaistnieć w polityce.

Choć za chwilę tak naprawdę chyba jednak potwierdza, że coś było na rzeczy:

Giertych ma trochę racji mówiąc, że przy lepszym wyniku SLD weszlibyśmy do rządu. Przecież koalicja PO-SLD była przed wyborami najbardziej prawdopodobna. 2 proc. więcej dla SLD, 2 mniej dla PO i byłby inny układ sił.

- Według Giertycha Schetyna byłby w nim premierem, Napieralski ministrem, a nad wszystkim czuwałaby dawna Unia Wolności i prezydent.

- Szanujemy prezydenta i mamy z nim dobrą współpracę. Tak jak z tymi politykami Platformy, którzy są otwarci na dialog międzypartyjny.

- Czyli którymi? Konkretnie proszę.

- Z tymi, którzy nie są we frakcji Tuska. To poważne skrzydło w PO. Sprzyja mu pierwszy obywatel RP.


Co ciekawe, Kalita sugeruje, że temat koalicji PO z SLD wcale nie jest zamknięty! Pytany czy "SLD nie ma już na co liczyć?" odpowiada tajemniczo:

Te kwestie są wciąż żywe i zbyt delikatne, byśmy mogli o tym tak swobodnie rozmawiać. To się nadaje do pamiętników, a nie na pierwsze strony gazet. Najważniejsza kwestia - jaki będzie przyszły rząd - wciąż pozostaje nierozstrzygnięta. Nie chciałbym więc mówić o przeszłości, która jeszcze nie ostygła.

- Leszek Miller jako szef klubu SLD zwiększy szanse na koalicję z PO?

- Myślę, że tak. Jako były premier i bardzo doświadczony polityk, który wprowadził Polskę do UE, jest dziś z naszej strony najbardziej odpowiednim partnerem do rozmów z Tuskiem

 

- podkreśla rozmówca "Super Expressu".


wu-ka, źródło: Super Express

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych