Z perspektywy środowego poranka dalszy rozwój wydarzeń w PiS jest dość przewidywalny: zawieszenie ziobrystów, potem rozłam

W przeddzień Wszystkich Świętych głośny list do prezesa PiS, dzień po ciąg dalszy ofensywy medialnej czyli poranne wywiady Zbigniewa Ziobro w TOK FM i Jacka Kurskiego w RMF. Wygląda na to, że tak zwani ziobryści prą do zwarcia. Co jest zadziwiające, bo jeszcze kilka dni temu można było odnieść wrażenie, że po osiągnięciu celu jakim było nagłośnienie ich postulatów, postanowili się cofnąć, zaczekać na reakcję władz swojej partii. Jeśliby chcieli wymusić dyskusję i zmiany w samym PiS, tak właśnie powinni postąpić. Jednak publiczne atakowanie liderów, wysyłanie listu o którym szef dowiaduje się z mediów, niewiele zostawia szans na porozumienie.

Analizując na chłodno dochodzę do wniosku, że ziobryści już zdecydowali, że pójdą własną drogą. Świadczy o tym chociażby fakt, że "ZiZou" nie zdecydował się nawet wystąpić o spotkanie z Kaczyńskim. Wybiera drogę medialną. Co ciekawe, grupa ta zdaje już sobie sprawę, że ma małe szanse na utworzenie klubu w Sejmie, jeśli już, to powstanie najwyżej koło. A sam Zbigniew Ziobro zarządzając Brukseli będzie miał trudności ze złożeniem jakiegoś nowego projektu partyjnego. A jednak - decydują się na to.

Z perspektywy środowego poranka dalszy rozwój wydarzeń jest dość przewidywalny: popołudniowe posiedzenie Komitetu Politycznego PiS zawiesi obu polityków. To przetnie ostatnie kanały komunikacji. Dalej pójdzie tradycyjnie: kolejne komunikaty, ostateczny rozłam, powstanie jakiejś nowej formacji.

Na początku ogromne zainteresowanie medialne, ba, wsparcie od mediów liberalnych. A dalej? Ziobro i Kurski zdają się wierzyć, że poradzą sobie lepiej niż założyciele Polski Plus i PJN, że unikną ich błędów. Że nie tyle dołączą do frontu antykaczystowskiego, co zaprezentują własną, atrakcyjną dla pragnących sukcesu działaczy ofertę. Czy to się uda? Czy jest dziś przestrzeń na nową formację? Gdzie ją ulokują? Jestem sceptyczny. Ale to już temat na osobne rozważania.