Tę sprawę trzeba jak najszybciej wyjaśnić. I albo uznać księdza Isakowicza za szaleńca, albo rozwiązać problem o którym mówi. I nie pomogą tu oklepane już formułki, że Kościół jest wieczny i wszystko przetrwa. Owszem przetrwa, bo taką ma obietnice swego Założyciela. Nie jest to jednak obietnica, że przetrwa akurat w Polsce.
Dziś dzień Wszystkich Świętych. Jak to dawniej mawiano, święto Kościoła Triumfującego w Niebie. Tymczasem Kościół w swym wymiarze doczesnym – czyli Pielgrzymującym – zmaga się dziś z nie lada problemami. I nie myślę tu nawet o Kościele Powszechnym. Determinacja papieża Benedykta XVI w walce choćby z nadużyciami obyczajowymi wielu duchownych jest bowiem ogólnie znana. Myślę o Kościele Polskim. Jakby uśpionym tegorocznym sukcesem, jakim była majowa beatyfikacja Papieża – Polaka. Tymczasem, wbrew temu radosnemu wydarzeniu, cała masa problemów czai się tuż za rogiem. I wcale nie idzie tu – choć także – o ostatni wyborczy sukces Janusza Palikota. Myślę o czymś zupełnie innym.
Oto bowiem, po niedawnej nominacji biskupa Wiktora Skworca na Metropolitę Katowickiego, na portalu Wpolityce.pl ukazał się dość niepokojący tekst. Jego autor, ksiądz Tadeusz Isakowicz – Zaleski, wskazuje w nim na nie do końca – jego zdaniem – wyjaśnioną przeszłość owego hierarchy. Jeśli było by to prawdą, to ksiądz Isakowicz słusznie wnioskuje, że możemy mieć wkrótce powtórkę ze sprawy arcybiskupa Wielgusa. Jeśli tak się stanie, to będzie to rzeczą fatalną. W tekście krakowskiego duchownego jest jednak jeszcze coś. Coś co, zwłaszcza w kontekście dzisiejszego święta, napawa przerażeniem. Otóż w sposób jednoznaczny sugeruje on odpowiedzialność biskupa za serię samobójstw księży z jego diecezji, jaka nastąpiła w ostatnim czasie. Jest to wprost niewiarygodne, ale naprawdę nie sposób tego wpisu inaczej odczytywać. Interpretacje przekazanych nam przez autora informacji mogą być dwie.
Pierwsza taka, że ksiądz Isakowicz, jako człek porywczy, jest najzwyklejszym sensatem i kolorystą. Zwyczajnie – podaje pogłoski i niesprawdzone fakty bez ich sprawdzenia - nie zważając na konsekwencje czy to kanonicznej czy sądowej odpowiedzialności cywilnej.
Druga jest natomiast taka, że wszystkie te podane informacje są prawdziwe. Jeśli tak rzeczywiście jest, to trzeba sobie jasno powiedzieć, że jest to katastrofa. Dlaczego? Bo w momencie, kiedy pojawia się realny i otwarty przeciwnik Kościoła, jakim jest Janusz Palikot, wierni i kapłani zamiast się mobilizować, otrzymają kolejny, bolesny cios. Cios z którym będą musieli jakoś żyć. Cios w wiarygodność czyli w tę sferę, która w starciu z nowym przeciwnikiem winna być ich najlepszą bronią.
Tę sprawę trzeba jak najszybciej wyjaśnić. I albo uznać księdza Isakowicza za szaleńca, albo rozwiązać problem o którym mówi. I nie pomogą tu oklepane już formułki, że Kościół jest wieczny i wszystko przetrwa. Owszem przetrwa, bo taką ma obietnice swego Założyciela. Nie jest to jednak obietnica, że przetrwa akurat w Polsce. Równie dobrze tym miejscem może być Paragwaj, Meksyk czy Kongo. Jak już wspomniałem sprawę trzeba szybko wyjaśnić. Aż ciśnie się pod pióra parafraza słynnego zdania: „Rzym, możemy mieć problem. Problem biskupa Skworca”. Czy rzeczywiście go mamy?
PS: Niezależnie od tego, jak wygląda ta sprawa, warto dziś – a zwłaszcza jutro – objąć modlitwą tych biednych kapłanów diecezji tarnowskiej, którzy targnęli się na swoje życie. To zawsze jest wydarzenie dramatyczne, ale w przypadku duchownych ten dramat jest szczególny. Pamiętajmy o nich…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/121238-czy-mamy-problem-biskupa-skworca
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.