Z listopadem przyszła nowa „Rzeczpospolita” i nowy jej naczelny.
I jak na cmentarzu – wszystko wiadomo, tylko napisy nieadekwatne.
Stroskana żona nie opisze na nagrobku:
bił mnie i dręczył przez całe życie, dobrze, że odszedł”, ale jakieś tam zamienniki.
Nie spotyka się napisów
tu spoczywa arcyzłodziej, umarł z przepicia,
bo zakłócałoby to spokój sąsiadów, którzy
powiększyli grono aniołków.
Taka to umowa kolektywna, dla ukrycia odczuć indywidualnych.
To i we wstępniaku nowego naczelnego czytamy:
nam bliższy pozostanie koncept, że motorem wszystkich przemian są te same procesy rządzące światem i ludzkością od tysiącleci. Najważniejszym z nich jest przywiązanie do wolności osobistych.
Jakich i czyje? O tym za chwilę.
Ważna jest staroradziecka formuła naczelnego, który pisze sam, ale mówi – „my”.
Czy ci „my” to Wróblewski z Ziemkiewiczem, Wildsteinem i Karnowskim, czy też są już jacyś nowi, najbliżsi naczelnemu? Aż strach pomyśleć, że Wołek i Kuczyński…
Ci „my”, to „nam”, to jak z podpisem -„najbliżsi” w nekrologu, gdzie pisze się tak, by ukryć dwie żony, syna który się wyparł i córkę, która zeszła na psy.
I co też naczelnemu i jego najbliższym tak miłe będzie?
Wiara, że indywidualnie określane cele i marzenia i własna droga do dobrobytu zawsze są ważniejsze od kolektywnych dogmatów.
Czas wreszcie skończyć z mrzonkami o zbiorowym wysiłku i pragnieniach, historii i wzniosłych celach Narodu, co to po głowie Lisickiemu chodziły.
Zapowiada to cykl artykułów o marzeniach Czyngis-chana i Kluzik Rostkowskiej, tyle że słabo uzasadnia tytuł gazety.
No czyżby, a może to bełkot?
Skręcam w stronę alei zasłużonych. O – jest pierwszy.
Zasłużony dla ruchu robotniczego,
a w podpisie
rodzina,
a nie
ruch robotniczy.
Czy martwy działacz wyznaczył sobie cel powodzenia owego ruchu, czy kierował się żądzą władzy i dobrem rodziny, czyli chciał mieć domek?
Szukam z natężeniem – czy znajdę nagrobek z napisem
uwielbiał pracę w SB, zmarł z przepracowania?
Nie ma, nad jednym takim jest tylko napis
żona, córka, syn i zięć,
choć nie wiadomo, czy się nie rozwiedli po bolesnej stracie.
Nauczony przez wstępniak szukam nagrobka
zręcznego kata, który lubił swą pracę,
czy
kochał pieniądze nade wszystko, stracił przyjaciół, lecz zdobył majątek.
Zaczyna mnie zastanawiać ta dziwna tendencja pomijania prawdy w miejscu uwiecznień.
O - tu leżą resztki IKSA. Wiadomo, że nie było świństwa, którego by nie zrobił dla sławy, którą w końcu osiągnął.
Powinien być tu podpis:
nienawidzące ofiary,
a jest
odpoczywaj w pokoju.
Prawda – ma IKS po czym odpoczywać, ale dlaczego w pokoju? Zadziwiające.
Nierozumny przechodzień nabiera fałszywego wyobrażenia o zasługach martwego, gdy znawca oczekiwałby raczej:
niech mu piekło odpłaci,
ale tak nie piszą.
Więc może „Rzeczpospolita” zmieni wreszcie ten zwyczaj i zacznie pisać o indywidualnych celach i marzeniach pochowanego nieopodal przewodniczącego Czegoś Ważnego albo licznych generałów, którzy nie w boju padli, ale we wzajemnych podgryzaniach i z opilstwa.
A może o przyszłych nagrobkach?
Tak pragnął władzy, że stworzył WRON, Arcynielojalna w trosce o rodzinę
– skoro liczą się „indywidualnie określane cele” , dla których – jak uczy życie nie ma granic, co poświadczą prokuratorzy, też wolni od celów zbiorowych.
Więc jakim celom indywidualnym poświęci się w pisaniu nowy kolektyw redakcyjny?
Twórczym? Gdy podłość najczęściej wygrywa…
Legalnym? Gdy niejeden przestępca osiąga najwyższe honory.
Godnym uznania? Według czego jednak godnym, skoro liczy się tylko indywidualizm?
Jakież są marzenia Janusza Palikota? Wszak marzenia ma i rządzić chce. Zdjąć krzyż? Jeden tylko?
Na Placu Trzech Krzyży też jest ich dużo. A jak marzenia Pana Janusza skonfrontować z indywidualnym pragnieniem Zygmunta III z krzyżem i szablą, na kolumnie. Zamienić?
Napisać, że wariat z Palikota, czy szlachetny marzyciel? Zobaczymy.
A Ziobro ze swymi dążeniami wyrwania się spod nadzoru Prezesa i zabrania swego dorobku, czyli wchodzenia do domów o szóstej rano, strachu i terroru niemalże, co wymyślił i spartaczył Ziobro, a przypisują Prezesa. Więc niech zabiera, co jego. Czy tak?
Tak chciał się odciąć nowy naczelny od poprzedniego, że w ślepy zaułek zdaje się brnąć.
Jeśli ceni indywidualizm i uciec chce od zbiorowych trosk, choć są takie, jeśli nie chce połajanek, co oznacza, że nikogo już połajać nie można, gdy powszechna szczęśliwość jest już zbiorem indywidualnego tylko pragnienia świętego spokoju i dobrobytu, to dobrze, ale w istocie już się to staje kolektywnym dogmatem, gorszym od starych.
Ludzie nie będą się denerwować, przynajmniej do czasu, a kiedy przyjdą kłopoty, to się napisze, że w każdym tkwi siła przetrwania – zaczynając od premiera, na szarym obywatelu kończąc.
Rząd się sam wyżywi, więc niech co zaradniejsi kupią sobie jak nie chleb, to ciastka.
Pod tytułem należałoby napisać lead:
Działamy z odwiecznej chęci zysku,
z podtytułem.
Ambicja naczelnego motorem postępu.
Tyle tylko, że to ostatnie to już „dogmat kolektywny” niepluralistycznych mediów.
Jak z tego wybrnąć?
Korzystać ze wzorów cmentarnych.
Już niedługo pojawią się nagrobki
Służył sobie i trochę Polsce,
czy
Pisał z potrzeby, dom wybudował z miłości
albo inne takie.
Tendencja jest wyraźna, więc zmieni się w kolektywny dogmat, który zmieni kolejny naczelny.
Jak to w historii bywało.
Tylko po co pisać te względne mądrości, by tylko pozbyć się Semki?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/121155-fotoplastikon-markiewicza-nowa-rz-i-nowy-jej-naczelny-i-jak-na-cmentarzu-tylko-napisy-nieadekwatne
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.