Gen. Polko o armii i braku wniosków z 10/04/2010.To sygnał dla wszystkich: "Psujcie dalej, wszystko co jest dookoła"

wPolityce.pl: Panie generale, "Fakt" opisuje jak w 1996 roku przygotowywano wizytę ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w Smoleńsku. Zacytujmy wspomnienie funkcjonariusza Biura Ochrony Rządu:

Sprawdzone zostało calusieńskie lotnisko Siewiernyj. Nie było takiej możliwości, by jakikolwiek sprzęt nie działał, czy był uszkodzony. Nasi funkcjonariusze z linijką w ręku mierzyli cały pas startowy. Okazało się, że jego część wymagała remontu. Dlatego natychmiast zadecydowaliśmy, ze Rosjanie muszą wylać nową nawierzchnię. Zrobili to z przekazanych przez Polskę pieniędzy. Musieli tez dokonać wymiany wszystkiego, co budziło nasze wątpliwości, włącznie z każdą żaróweczką czy guzikiem.

Jak inaczej, niepoważnie to wyglądało w kwietniu 2010 roku wiemy doskonale. Nie sprawdzono niczego. Co zmieniło się w tym okresie w funkcjonowaniu naszego państwa?

 

Generał Roman Polko, były szef GROM i były wiceszef Biura Bezpieczeństwa Narodowego: Kluczowa w funkcjonowaniu takich instytucji jak BOR jest postawa szefa. Czy czuje się odpowiedzialny za swoje zadania? czy czuje wagę obowiązku? Czy wie, że musi zrobić 100 procent tego co musi i jeszcze więcej? W tamtym czasie szefowie Biura czuli ttę odpowiedzialność. Wiedzieli, że nie papierki, nie kwity za którymi mogą się potem chować decydują czy dobrze sprawują swoje obowiązki, ale skuteczność, to czy osoby chronione są naprawdę bezpieczne.

 

Profesjonalnie zachowali się funkcjonariusze BOR w roku 1996?

Oczywiście. To jest standard światowy, tak się sprawdza teren przed wizytą osoby chronionej wszędzie. Opowiadanie po kwietniu 2010 roku, że mieli zaufanie do służb państwa rosyjskiego albo, że przepisy w którymś tam paragrafie czegoś nie precyzują to wielkie nieporozumienie. Powtarzam - na całym świecie szef takiej służby i jego ludzie wiedzą, że muszą zrobić wszystko by osoby chronione były bezpieczne. Reszta, w tym przepisy, są wobec tego wtórne.

 

Szukając głębszej przyczyny, dlaczego w 1996 roku podejście było poważne, a piętnaście lat później tak straszliwie amatorskie, w konsekwencji tragiczne? Zginęła polska elita.

Wtedy jeszcze zasady awansu były normalne. Człowiek bez doświadczenia zdobywanego krok po kroku nie miał szans na awans. Do tego musiał mieć specjalistyczne, ciągle uzupełniane wykształcenie. I tak właśnie szef BOR miał wiedzę  i umiejętności pozwalające mu spełnić dobrze swoje obowiązki.

 

Dziś tak nie jest?!

Niestety nie. I to nie tylko w BOR, ale w całej armii. Dzisiaj często jest tak, że idzie ktoś po studiach cywilnych do wojska, tam robi półroczny kurs, zostaje oficerem, a potem na cywilnych także, np. pedagogicznych studiach, robi studia podyplomowe. I potem awansuje jako doskonale wykształcony choć w rzeczywistości jego wiedza wojskowa jest minimalna. Takich ludzi na stanowiskach jest nawet do 75 procent.

To nieporozumienie. Kiedyś system szkolenia był dużo lepszy, był mocny nacisk na wiedzę specjalistyczną, mocno sprofilowaną. Wartość żółnierza była dużo większa. A już absolwenta np. Akademii Obrony Narodowej nieporównywalna. A dziś? Jeżeli szef BOR nie posiadł solidnego przygotowania teoretycznego, a potem nie sprawdził tego w praktyce, nie nauczył się tajników tej pracy, to przez mianowanie na tak wysokie stanowisko zrobiono mu krzywdę. A efekty takiej polityki, wiemy jakie były. Wielka tragedia.

 

Jeśli już jesteśmy przy Smoleńsku, to jak rozumieć, że najpierw, kilka miesięcy po kwietniu otrzymał awans, a teraz prokuratura jednak stawia funkcjonariuszom zarzut niedopełnienia obowiązków. Przecież to absurd.

Tu dochodzimy do odpowiedzialności tych, którzy postawili go na tej funkcji, a po 10 kwietnia nie były zdolne do wyciągnięcia wniosków. Nie zreformowano BOR w żaden sposób. nadal funkcjonują patologie, np. że kierowca wożący VIP-a przez znajomość z nim może czasem dużo więcej niż jego szef. Bo ma wpływy. Absurd.

 

Państwo polskie w całości wyciągnęło wnioski? Zginęła polska elita,w  tym urzędujący prezydent. I co? Slyszymy, że państwo działa świetnie. To rodzi pytania o bezpieczeństwo zwykłych ludzi. Bo może np. system zabezpieczeń przeciwterrorystycznych jest równie kulawy i niepewny.

Trafne pytanie. Pod tym kątem władze tej tragedii nie przemyślały, nie wyciągnęły żadnych wniosków. Skoro po takiej katastrofie szef BOR, jak postąpiłby człowiek honoru, nie podał się do dymisji, skoro nie zrobił tego szef wyszkolenia lotniczego w wojsku, to jak można mówić o poważnym podejściu? A gwiazdka generalska dla szefa BOR już nie mieści się w głowie. Wynika z tego, ze nikt za nic nie odpowiada? W jakim państwie żyjemy? To sygnał dla wszystkich: tak, trzymajcie takie standardy, róbcie tak dalej. Psujcie dalej, psujcie wszystko co jest dookoła.

 

 

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych