Oni mają zaś po swojej stronie siłę i zdolność wtłaczania do ludzkich głów czego tylko chcą, ale to my mamy rację

W czasie ostatnich lat wiedzieliśmy wielokrotnie, jak potężna siła medialna obozu liberalno-lewicowego przekłada się na zdolność do wmawiania społeczeństwu najróżniejszych, najdziwaczniejszych nawet tez. A to o powszechnej inwigilacji i "państwie Stasi" w czasach rządów PO-PiS. A to o rzekomo nieprzyzwoitym bogactwie Kościoła. A to o niezwykłym, powalającym z nóg, telewizyjnym uroku Adama Michnika. Itp.

Podobne bajeczki sprzedawano w ogromnym skondensowaniu po straszliwej tragedii smoleńskiej. Od tego, że winni katastrofie są pasażerowie, przez staranność Ewy Kopacz po wspaniałość Biura Ochrony Rządu. Pomiędzy tym wpleciona teza-absurd iż śmierć polskiej elity i urzędującego prezydenta to... dowód na siłę państwa. Każdy kto wątpił z miejsca był spychany na margines, odsądzany od czci i wiary, stemplowany jako radykał.

Ale jak dziś widzimy, warto być przyzwoitym, warto stać tam gdzie prawda i trzeźwo, samodzielnie oceniać rzeczywistość. Bo oto w ostatnich dniach dwa wydarzenia, choć niemal pominięte przez największe media, pokazują, że prawda o Smoleńsku, choć z trudem, choć powoli, to jednak wyłania się zza tej dymnej zasłony:

1. Jak ujawnił były funkcjonariusz BOR: BOR doskonale przygotował lot prezydenta do Smoleńska. Sprawdzono sprzęt, wylano nową nawierzchnię pasa. W... 1996 roku

2. Po półrocznym śledztwie Prokuratura podejrzewa, że funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu mogli nie dopełnić obowiązków podczas przygotowania wizyt w Katyniu premiera i prezydenta w kwietniu 2010 roku.

 

Jak widać, kłamstwo zawsze ma krótkie nogi. Oni mają zaś po swojej stronie siłę i zdolność wtłaczania do ludzkich głów czego tylko chcą, ale to my mamy rację.