Łukasza Warzechy przegląd tygodnia: Kataklizm tygodnia, nominacja tygodnia, odejście tygodnia

Kataklizm tygodnia

Polska, jak wiadomo, jest w budowie, w szczególności zaś w budowie jest stolica Polski, rządzona przez panią prezydent z Platformy Obywatelskiej. Hannie Gronkiewicz-Waltz udało się już wcześniej znacząco obniżyć średnią prędkość poruszania się po mieście, dzięki czemu nasza stolica znalazła się na czele rankingów europejskich. Rankingów obniżonej prędkości, rzecz jasna. Wydawałoby się, że tak jak niemożliwe jest skonstruowanie przez pana premiera Tuska rządu lepszego niż ten, który mieliśmy w ubiegłej kadencji, tak i można by sądzić, że bardziej już Warszawy nie da się zakorkować. A jednak: HGW ta sztuka się udała.

Oto bowiem w związku z budową II linii metra zamknięte zostało najważniejsze skrzyżowanie po praskiej stronie Wisły. Kataklizm komunikacyjny rozciąga się oczywiście daleko poza bezpośrednie sąsiedztwo i sięga peryferyjnych dzielnic, a nawet miejscowości podwarszawskich. To już naprawdę wyższa szkoła jazdy. A może raczej – stania w miejscu.

Opisywać tego Armagedonu nie ma sensu – wystarczy poszukać na dowolnym portalu informacyjnym. Warto jednak odnotować pewne szczególne okoliczności. Po pierwsze – budowa metra i zamknięte skrzyżowanie znajdują się w bliskim sąsiedztwie Stadionu Narodowego, na którym w przyszłym roku będą się dobywały mecze Euro 2012. Oczywiście wbrew niegdysiejszym obietnicom, budowa nie będzie do tego czasu skończona, a skrzyżowanie odblokowane. Zanosi się na naprawdę piękną katastrofę, przy której ta z „Greka Zorby” to mały pikuś.

Po drugie – budowa na zamkniętym obszarze na dobre nie ruszyła, choć minął już tydzień. A to dlatego, że pośrodku tkwi pomnik polsko-sowieckiego braterstwa broni, zwany przez warszawian „pomnikiem czterech śpiących” (od czterech żołnierskich postaci). Pomnik należałoby przenieść, a tak naprawdę – już dawno powinien wylądować na historycznym złomowisku, ale władze miasta tak bardzo dbają o dobre stosunki z Moskwą, że boją się tknąć go małym paluszkiem bez zgody rosyjskiej ambasady. Zaś procedury są dopiero na wstępie.

Tak, to nie pomyłka – napiszę jeszcze raz: 22 lata po upadku komuny, w drugiej dekadzie XXI, budowę warszawskiego metra blokuje komunistyczny pomnik, którego nie można tknąć, bo się Ruscy wkurzą.

Nominacja tygodnia

Mam poczucie déjà vu: wydaje mi się, że już gdzieś widziałem człowieka, który został właśnie szefem klubu SLD w Sejmie. To było lata temu… jakoś tak za Gierka? Nie, chyba jednak trochę później. Pamiętam, że na kogoś ten pan pokrzykiwał, że jest zerem… Teraz jest z nami znowu. I bardzo słusznie: lewica niczego tak nie potrzebuje jak świeżych, niezgranych, nie obciążonych złymi skojarzeniami twarzy. Jak oznajmił były prezydent Lech Wałęsa, którego głębia analizy politycznej nie przestaje mnie zadziwiać: „Aby się podnieść, lewica musi najpierw upaść”. Rozumiem, że nominacja wspomnianego pana na szefa klubu SLD jest dalszą częścią fazy upadania.

Odejście tygodnia

Ze śmiesznej instytucji, zwanej dla jaj Radą Etyki Mediów, odszedł Maciej Iłowiecki. Uzasadnił to m.in. niepotępieniem przez REM zatrudnienia „Nergala” w TVP, a także stanowiskiem Rady, zgodnie z którym wywiad Tomasza Lisa z Jarosławem Kaczyńskim (przypomnę: u mnie Nagroda Megacepa Dziennikarskiego) był przykładem rzetelności i dobrej dziennikarskiej roboty. „Jego [„Nergala”] przydomek »Holocausto« jest wyrazem antysemityzmu […] Powinnością dziennikarzy jest służba społeczna, dążenie do obiektywizmu (niezależnie od własnych poglądów, których zresztą dziennikarz nie może ukrywać) i kulturalne zachowanie wobec osób, z którymi rozmawiają” – napisał Iłowiecki.

Ta deklaracja jest godna szacunku, a zachowanie Iłowieckiego jest tym ciekawsze, że w żaden sposób nie można go kojarzyć ze środowiskiem, jak to określa choćby Stefan Niesiołowski, „pisowskich publicystów”. Iłowiecki okazał się po prostu porządnym, normalnym facetem z własnymi poglądami.


Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych