Subskrypcja wPolityce.pl i Sieci. Wypróbuj na czas wyborów! od 7,90 zł

Piotr Lisiewicz: "O trwałość sojuszu kibolsko-moherowego"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

Mamy potężnego powyborczego kaca. Wszyscy ci, którzy liczyli, że dziesiątki tysięcy kibiców organizujących patriotyczne oprawy o Powstaniu Warszawskim, Czerwcu 1956 czy Żołnierzach Wyklętych wpłyną na wynik wyborów, muszą czuć się zawiedzeni. Przegraliśmy. Nie tylko z powodu siły wroga. Także własnych błędów. Trzeba je drobiazgowo przeanalizować, by nigdy się nie powtórzyły. To nie będzie przyjemne – dla nikogo.

Dostaliśmy potężne baty. Kibole nie obalili Donalda. Dla zorganizowanego ruchu kibicowskiego te wybory zakończyły się klęską. Jego zdecydowana większość głosowała na prawicę. Ale kibicowscy liderzy okazali się nie mieć wpływu na to, jak głosują chłopaki z dzielnicy. Niestety, niemała ich część, w szczególności 18–22-latków zagłosowała na Palikota, bo obiecał im legalizację „zioła”. Ten zimny prysznic pokazał nam, jak jesteśmy kiepscy i ile przed nami pracy. (...)

Sam PiS za słabo zawalczył o kibicowski elektorat. Sterroryzowany medialną propagandą mającą skojarzyć go z popieraniem chuligaństwa, nie pomyślał o złożeniu kibicom czytelnych i przekazanych w nowoczesnej formie propozycji. Takie propozycje mogły zarówno sprzyjać pozyskaniu kibiców, jak i utrudnić zarzucanie PiS wspierania chuligaństwa.

O ile PiS za słabo walczył o kibiców, o tyle liderzy ruchu kibicowskiego za słabo zawalczyli o wpłynięcie na polityczne wybory sympatyzujących z kibicami chłopaków z osiedla. Przekaz był następujący: idziemy na wybory, nie głosujemy na Platformę. Podczas poznańskiego powitania Tuska przez kibiców słuchałem, jak reagowali oni na „produkującego się” nieopodal przedstawiciela Ruchu Palikota. Chyba wszyscy byli wkurzeni jego obecnością, zagłuszali go okrzykami. Jednak unikano przepychanek, uznając, że zaciemniłyby one tylko główny przekaz. Kiedy w Gdańsku przedstawiciele Palikota usiłowali zbierać podpisy pod stadionem, po kilku minutach zostali stamtąd przez kibiców stanowczo i niezbyt grzecznie wyproszeni.

Rzecz w tym, że wszyscy nie doceniliśmy zagrożenia ze strony Palikota. Pomysł, że walczymy o ten sam elektorat z Robertem Biedroniem, wydawał się wielu absurdalny.

(...) Chłopaki z dzielnicy czy osiedla wiedziały od kibiców, że nie można głosować na Donalda-matoła. Z TVN wiedziały natomiast, że PiS tworzył państwo policyjne, a Palikot zalegalizuje „zioło”. Nie wiedziały o gejach, transwestytach ani o kolesiu mordercy księdza Popiełuszki na jego listach.

Po szkodzie możemy jasno stwierdzić, że liderzy kibicowskiego środowiska przedobrzyli z obawą przed upolitycznieniem. Na pewno trzeba było małolatom powiedzieć, czym jest ugrupowanie Palikota. Trzeba też było im przetłumaczyć, że wizerunek PiS jako partii wprowadzającej państwo policyjne, którą popierają tylko dewotki, ma tyle wspólnego z prawdą, co wizerunek kiboli jako stada bandziorów z maczetami.

Sukces Kempy, przegrana Romaszewskiego

Po wyborach pojawiły się opinie, że PiS stracił na kojarzeniu go z kibolami. „GW” z maskowaną współczuciem satysfakcją sugerowała, że bohater antykomunistycznej opozycji Zbigniew Romaszewski nie dostał się do senatu, bo poręczył za Starucha.

Te twierdzenia nie mają oparcia w faktach. Beata Kempa, o której poręczeniu za Starucha mówiono jeszcze głośniej, okazała się najpopularniejszą kobietą tych wyborów i uzyskała w Świętokrzyskiem znakomity, siódmy w kraju rezultat – 70 tys. głosów.

Czy Romaszewski stracił na kibicach? Nie wiem. Na pewno wiem tyle, że to nie ta sprawa zdecydowała o jego przegranej. (...)

W wyniku opisanego powyborczego kaca na prawicy pojawiły się głosy, że zbliżenie z kibicami to błąd. Twierdzę, że jest odwrotnie – w tych „ciekawych” czasach jesteśmy na siebie skazani.

Dlaczego kibice nie mają lepszego wyjścia?

Bo elity III RP, pod przewodnictwem „Gazety Wyborczej”, skazały kibiców na likwidację. Uznały za wylęgarnię postaw niepoprawnych politycznie. To jest wyrok, od którego nie ma odwołania. Będzie realizowany przy pomocy mediów i policji. Jedyna dostępna procedura odwoławcza to rozpędzenie składu sędziowskiego.

(...)

Naszym potencjalnym sojusznikiem jest polska ulica, która za komuny żyła w biedzie, a w nowym ustroju też ma pod górkę. Może być zmanipulowana, ale nie jest kupiona – jak wykształciuchy. Najliczniejszą zorganizowaną siłą na tej ulicy pozostają kibice.

Piotr Lisiewicz, "O trwałość sojuszu kibolsko-moherowego", Salon24.pl

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych

Używasz przestarzałej wersji przeglądarki Internet Explorer posiadającej ograniczoną funkcjonalność i luki bezpieczeństwa. Tracisz możliwość skorzystania z pełnych możliwości serwisu.

Zaktualizuj przeglądarkę lub skorzystaj z alternatywnej.

Quantcast