Bardzo wiele się dzieje w polityce. Nie napiszę jednak dziś o Leszku Millerze (tej nowej ale pooranej zmarszczkami twarzy SLD), który jeszcze kilka lat temu otwierał listę Samoobrony. Choć spotkał się on z Donaldem Tuskiem, co poważnie zaniepokoiło wiecznego koalicjanta, Waldemara Pawlaka. Ani o konkurencie LM do stanowiska szefa klubu, Ryszardzie Kaliszu, wnoszącym do Sojuszu prawdziwy powiew świeżości, który przegrał 3 głosami, mimo że wszystko miał obłatwione. Ani o Robercie Biedroniu, gejowskim celebrycie, znanym z tego, że jest znany. Czy o innym celebrycie, Tadeuszu Cymańskim, który - jak powiedział: miał odwagę powiedzieć to, co powiedział, choć wolałby, żeby tego, co powiedział, nikt nie usłyszał. Ani o urlopowanym Grzegorzu Schetynie, jakkolwiek miałbym dużą ochotę.
Napiszę natomiast o tym, co przeczytałem w czwartkowych i piątkowych gazetach. W „Gazecie Wyborczej” na przykład rzucił mi się w oczy tytuł: „PiS na progu wojny nuklearnej”. Myślałem – nowa depesza z WikiLeaks albo przeciek z Kremla, ale – nie, to tylko anonimowy były polityk Prawa i Sprawiedliwości nie będący w dodatku, jak zapewniła redakcja, Michałem Kamińskim.
„Szkatuła” już po wyroku, dostał pięć lat, a Jekatierina Zatuliwietier (jednym słowem!) dopiero jest przesłuchiwana. Nie wiadomo, czy to nowa Christine Keeler i nowa afera Profumo, z deputowanym Mike’em Hancockiem w roli sekretarza stanu ds. wojny, Johna Profumo, który to polityczny skandal w pierwszej połowie lat 60-tych wstrząsnął rządem konserwatystów i przyczynił się do przejęcia władzy przez Partię Pracy.
Na łamach na razie inna afera Profumo. Nie brytyjska tylko włoska. Byłego szefa banku Unicredit i Jana Krzysztofa Bieleckiego oskarżają o oszustwa podatkowe na ćwierć miliarda euro. Żeby było jasne – szefa Jana Krzysztofa, a nie Jana Krzysztofa oskarżają. Też Profumo, tylko Alessandra.
„Polska The Times, Dziennik Bałtycki” donosi : Borusewicz żąda wyjaśnień od prokuratury.
„Jestem oburzony, że mój wizerunek znajduje się na tablicach poglądowych wśród przestępców”.
Chodzi o tablice poglądowe okazywane świadkom w śledztwie dotyczącym zabójstwa szefa policji gen. Marka Papały. Borusewicz – o czym przypomina z kolei „Gazeta wyborcza” „znał Papałę, bo jako wiceminister MSWiA nadzorował policję”. Ale nie jest oburzony, nie żąda wyjaśnień, tylko „nie przykłada do sprawy wielkiej wagi”. Mówi:
„Moje zdjęcia już wielokrotnie były pokazywane w stanie wojennym, więc jestem do tego przyzwyczajony”.
Na koniec pierwsza strona z cytowanego już „Dziennika”. Na niej: winieta tytułowa, trzy reklamy, cztery autoreklamy. I jeden tekst, mała dwuszpaltowa czołówka: „Kuria szuka 1 miliona zł. Prokurator wyjaśnia zagadkę listu kurii do rzemieślnika”. W niej czytamy, że gdańska kuria trzy miesiące temu wysłała pismo do rzemieślnika (instalatorstwo sanitarne i grzewcze) z prośbą o przedstawienie dokumentów dotyczących współpracy, w związku ze znalezieniem poświadczenia dokonania przelewu w wysokości 1 mln zł. Ponieważ instalatorstwo nie wykonywało żadnych zleceń na rzecz kurii, pobiegło do prokuratury, która wszczęła postępowanie, czy aby nie doszło do prania brudnych pieniędzy. Nie doszło. Instalatorstwo zostało pomylone z jakimś innym gazownictwem, czy cykliniarstwem, a w dodatku w piśmie omyłkowo dopisano jedno zero, więc kuria szukała 100 tys. a nie miliona. Wydawać by się mogło, że taka sensacja bardziej niż na stronę pierwszą nadaje się na trzydziestą pierwszą! Co zresztą sugerował przedstawiciel kurii, pytając dziennikarkę śledczą: „Nie macie czego szukać w tej gazecie?”. Lecz nie. Trzydziesta pierwsza zajęta.
Zajmuje ją m.in. artykuł: „Kadafi nie żyje, ale spokoju nie będzie”. Pierwszy i jedyny w numerze piątkowym tekst o Libii.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/120696-maciej-lopinski-polityka-pod-prasa-nie-macie-czego-szukac-w-tej-gazecie