Premier w Brukseli o nowym budżecie UE: "decyzje o naszych pieniądzach będą prawdziwym termometrem europejskości naszych zachowań"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP / Radek Pietruszka
fot. PAP / Radek Pietruszka

Premier apelował w Brukseli o nowy budżet UE – na miarę wyzwań stojących przed Europą i nieuleganie w kryzysie narodowym egoizmom. Jego zdaniem decyzje w sprawie pieniędzy w budżecie 2014-20 będą prawdziwym miernikiem europejskości.

Nie deklaracje, nie slogany, ale te najtrudniejsze decyzje, bo decyzje o naszych pieniądzach będą prawdziwym termometrem europejskości naszych zachowań. Słowa niewiele kosztują, natomiast decyzje o tym, ile pieniędzy z własnych kieszeni przeznaczymy na Wspólnotę, one będą świadczyły o tym, na ile serio traktujemy nasze wspólnotowe ambicje

- powiedział Donald Tusk otwierając konferencję w sprawie nowego budżetu UE na lata 2014-2020, jeden z głównych punktów polskiego przewodnictwa w Radzie UE w tym półroczu. Na konferencję zaproszono - oprócz przedstawicieli instytucji UE – posłów z narodowych parlamentów.

Premier apelował, by negocjacji w sprawie budżetu UE na kolejne siedem lat po 2013 nie zaczynać od ustalenia górnych limitów wydatków.

Powinniśmy najpierw opisać nasze potrzeby finansowe i ten wielki program, a potem opisać limit. A nie najpierw wyznaczyć limit i na siłę wciskać zadania, co do których wiemy, że ich nie zrealizujemy, skoro na początku założymy niskie limity.

Wskazał, że szczególnie trzy unijne polityki: spójności, Wspólna Polityka Rolna i Europejska Polityka Sąsiedztwa - są pod "naszą szczególną opieką".

Tusk przyznał jednocześnie, że popiera budżet w proporcjach "mniej więcej" opisanych w propozycji KE z końca czerwca tego roku. Ta propozycja zakłada, że nowy 7-letni budżet UE wyniósłby 972,2 mld euro, wobec 925 mld euro w obecnej siedmiolatce (2007-2013), co oznacza wzrost o 5 punktów procentowych. KE proponuje utrzymać na poziomie porównywalnym do obecnego fundusze na politykę rolną i spójności; wzrosty dotyczą m.in. badań i innowacyjności, a także polityki sąsiedzkiej i imigracyjnej.

Przewodniczący KE Jose Barroso, który obok Tuska wystąpił na konferencji, też bronił propozycji Komisji, przekonując, że to budżet dla wzrostu gospodarczego i Europy, a nie na administrację w Brukseli.

Musicie odpierać populistyczne tendencje, które widzimy tu i ówdzie, by manipulować fakty i poddać się czasem bardzo krótkowzrocznym nacjonalizmom. Nie dajcie się zwieść, że pieniądze są dla Brukseli. To nieprawda. To pieniądze dla ludzi szukających pracy, dla naszych badaczy i naukowców, by innowacje przełożyły się na pieniądze dla rynku, to pieniądze dla małych i średnich przedsiębiorstw i wreszcie dla regionów, by promowały zielony i zrównoważony wzrost gospodarczy.

Polski premier także przestrzegał przed narodowymi egoizmami, które wzrastają w kryzysie finansowo-gospodarczym. Choć zapewnił, że rozumie, iż w tej atmosferze mogą pojawić się głosy o konieczności ograniczenia budżetu UE, "to nie znaczy, że je akceptuje".

Trzeba te głosy potraktować poważnie, ponieważ dzisiaj w Europie każdy będzie oglądał pojedyncze euro, złotówkę, koronę, funta, pięć razy, zanim wyda. (...). Dlatego będąc rzecznikiem budżetu w proporcjach opisanych mniej więcej w projekcie Komisji Europejskiej, muszę czuć się odpowiedzialny, by przekonująco opisać potrzeby, wagę projektów, na które chcemy wydawać pieniądze. Bez akceptacji, zrozumienia, że to są dobrze wydane pieniądze, możemy przegrać batalię z egoizmami, co będzie oznaczało redukcję budżetu. To będzie oznaczało redukcję siły Europy i głównego źródła siły Europy, jakim jest solidarność.

 

Nie jestem naiwnym optymistą, oczywiście nie jest tak, że miliony Europejczyków dyskutują w swoich domach przy kolacji o wieloletnich ramach finansowych, ale już o skutkach złych decyzji będą na pewno dyskutować w domach i na ulicach, tak jak to się dzieje w niektórych państwach już dzisiaj.

W Brukseli oczekuje się, że negocjacje budżetowe wejdą w decydującą fazę dopiero w drugiej połowie 2012 roku, czyli za cypryjskiego przewodnictwa w Radzie UE. "To będzie już po wyborach prezydenckich we Francji, ale jeszcze stosunkowo wcześnie przed wyborami parlamentarnymi w Niemczech w 2013 roku - co jest najlepszym terminem na porozumienie" - powiedziały PAP wysokie źródła w KE.

Polski premier mówił również o planowanej przez Niemcy zmianie traktatu UE dla ratowania euro. Według Donalda Tuska wchodzi to w grę dopiero, gdy przetestowane zostaną obecne przepisy do walki z kryzysem, w tym wzmacniający dyscyplinę finansów publicznych "sześciopak".

Ponadto premier wyraził przekonanie, że propozycje dotyczące dalszej integracji strefy euro i jej relacji z państwami spoza strefy euro "idą w dobrym kierunku":

Dla mnie i dla polskiej prezydencji jest bardzo ważne, aby szukanie rozwiązań ekskluzywnych dla grupy euro nie było pretekstem do dzielenia Europy i UE na dwa odrębne formaty. I mogę dziś powiedzieć jeszcze ostrożnie, bo są to wciąż propozycje, że wszyscy, prawie wszyscy partnerzy w UE rozumieją, że praca w ramach grupy euro nie może w żadnym stopniu zastępować pracy Rady Europejskiej i nie może być próbą budowania dwóch prędkości czy dwóch konkurencyjnych instytucji.

Szczyt UE będzie kontynuowany po południu w formacie tylko 17 przywódców państw strefy euro - jednym z tematów jest dalsza integracja gospodarcza unii monetarnej - tak, by nie tylko zacieśniać polityki budżetowe, ale też zwiększyć dyscyplinę finansową członków eurolandu.

Przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy ma być wybrany w niedzielę na przewodniczącego strefy euro na poziomie przywódców (Jean-Claude Juncker pozostaje przewodniczącym na poziomie ministrów finansów); rozważana jest też stała reprezentacja euro na forach światowych i stworzenie stałego sekretariatu, albo nawet nowej instytucji przy strefie euro, której urzędnicy mieliby kompetencje nadzorowania budżetów narodowych, by nie dopuścić do powtórki greckiego przypadku. Tak duże zmiany czy nowa instytucja mogą jednak wymagać zmiany traktatu UE, na co muszą się zgodzić wszystkie państwa (27), w tym Polska czy Wielka Brytania.

Zdaniem Donalda Tuska niedzielny szczyt UE i eurolandu nie zakończy ostatecznie kryzysu euro, ale przyniesie efekty. Pytany, czy Polska pomoże Grecji, premier powiedział, że najpierw to euroland musi wypracować konsekwentny scenariusz ratunkowy dla euro.

Jednym z głównych wyzwań szczytu będzie decyzja, co dalej z bankrutującą Grecją i jej długiem. Dyskusje dotyczą tego, jak duży powinny być tzw. haircut, czyli straty dla inwestorów posiadających greckie obligacje, i czy te straty powinny mieć charakter dobrowolny czy obowiązkowy.

Tusk, pytany w Brukseli, czy Polska wesprze Grecję, powiedział, że nie jest zasadne, by państwa spoza strefy euro zastępowały strefę euro. Premier nie wykluczył jednak, że gdy euroland wypracuje solidarny program ratunkowy, to Polska też pomoże.

Szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso powiedział kilka dni temu w wywiadzie dla niemieckiego dziennika "Bild", że chciałby, aby zagrożonej bankructwem Grecji pomogły w miarę możliwości również te kraje Unii Europejskiej, które nie są w strefie wspólnej waluty:

Życzyłbym sobie, aby wszystkie kraje udzieliły wsparcia, jeśli mają takie możliwości finansowe. To jest w ich własnym interesie. Jeśli euro się chwieje, przysparza trudności wszystkim krajom, także tym z własną walutą.

Donald Tusk przypomniał, że w przeszłości Polska deklarowała już "dobrą wolę" w odniesieniu do takich państw jak Islandia, Łotwa, Mołdawia.

znp, PAP

 

 

 

 

Donald Tusk na konferencji ws. nowego budżetu Unii

 

Premier apelował w Brukseli o nowy budżet UE – na miarę wyzwań stojących przed Europą i nieuleganie w kryzysie narodowym egoizmom. Jego zdaniem decyzje w sprawie pieniędzy w budżecie 2014-20 będą prawdziwym miernikiem europejskości.

 

Nie deklaracje, nie slogany, ale te najtrudniejsze decyzje, bo decyzje o naszych pieniądzach będą prawdziwym termometrem europejskości naszych zachowań. Słowa niewiele kosztują, natomiast decyzje o tym, ile pieniędzy z własnych kieszeni przeznaczymy na Wspólnotę, one będą świadczyły o tym, na ile serio traktujemy nasze wspólnotowe ambicje

 

- powiedział Donald Tusk otwierając konferencję w sprawie nowego budżetu UE na lata 2014-2020, jeden z głównych punktów polskiego przewodnictwa w Radzie UE w tym półroczu. Na konferencję zaproszono - oprócz przedstawicieli instytucji UE – posłów z narodowych parlamentów.

 

Premier apelował, by negocjacji w sprawie budżetu UE na kolejne siedem lat po 2013 nie zaczynać od ustalenia górnych limitów wydatków.

 

Powinniśmy najpierw opisać nasze potrzeby finansowe i ten wielki program, a potem opisać limit. A nie najpierw wyznaczyć limit i na siłę wciskać zadania, co do których wiemy, że ich nie zrealizujemy, skoro na początku założymy niskie limity.

 

Wskazał, że szczególnie trzy unijne polityki: spójności, Wspólna Polityka Rolna i Europejska Polityka Sąsiedztwa - są pod "naszą szczególną opieką".

Tusk przyznał jednocześnie, że popiera budżet w proporcjach "mniej więcej" opisanych w propozycji KE z końca czerwca tego roku. Ta propozycja zakłada, że nowy 7-letni budżet UE wyniósłby 972,2 mld euro, wobec 925 mld euro w obecnej siedmiolatce (2007-2013), co oznacza wzrost o 5 punktów procentowych. KE proponuje utrzymać na poziomie porównywalnym do obecnego fundusze na politykę rolną i spójności; wzrosty dotyczą m.in. badań i innowacyjności, a także polityki sąsiedzkiej i imigracyjnej.

 

Przewodniczący KE Jose Barroso, który obok Tuska wystąpił na konferencji, też bronił propozycji Komisji, przekonując, że to budżet dla wzrostu gospodarczego i Europy, a nie na administrację w Brukseli.

 

Musicie odpierać populistyczne tendencje, które widzimy tu i ówdzie, by manipulować fakty i poddać się czasem bardzo krótkowzrocznym nacjonalizmom. Nie dajcie się zwieść, że pieniądze są dla Brukseli. To nieprawda. To pieniądze dla ludzi szukających pracy, dla naszych badaczy i naukowców, by innowacje przełożyły się na pieniądze dla rynku, to pieniądze dla małych i średnich przedsiębiorstw i wreszcie dla regionów, by promowały zielony i zrównoważony wzrost gospodarczy.

 

Polski premier także przestrzegał przed narodowymi egoizmami, które wzrastają w kryzysie finansowo-gospodarczym. Choć zapewnił, że rozumie, iż w tej atmosferze mogą pojawić się głosy o konieczności ograniczenia budżetu UE, "to nie znaczy, że je akceptuje".

 

Trzeba te głosy potraktować poważnie, ponieważ dzisiaj w Europie każdy będzie oglądał pojedyncze euro, złotówkę, koronę, funta, pięć razy, zanim wyda. (...). Dlatego będąc rzecznikiem budżetu w proporcjach opisanych mniej więcej w projekcie Komisji Europejskiej, muszę czuć się odpowiedzialny, by przekonująco opisać potrzeby, wagę projektów, na które chcemy wydawać pieniądze. Bez akceptacji, zrozumienia, że to są dobrze wydane pieniądze, możemy przegrać batalię z egoizmami, co będzie oznaczało redukcję budżetu. To będzie oznaczało redukcję siły Europy i głównego źródła siły Europy, jakim jest solidarność.

Nie jestem naiwnym optymistą, oczywiście nie jest tak, że miliony Europejczyków dyskutują w swoich domach przy kolacji o wieloletnich ramach finansowych, ale już o skutkach złych decyzji będą na pewno dyskutować w domach i na ulicach, tak jak to się dzieje w niektórych państwach już dzisiaj.

W Brukseli oczekuje się, że negocjacje budżetowe wejdą w decydującą fazę dopiero w drugiej połowie 2012 roku, czyli za cypryjskiego przewodnictwa w Radzie UE. "To będzie już po wyborach prezydenckich we Francji, ale jeszcze stosunkowo wcześnie przed wyborami parlamentarnymi w Niemczech w 2013 roku - co jest najlepszym terminem na porozumienie" - powiedziały PAP wysokie źródła w KE.

 

Polski premier mówił również o planowanej przez Niemcy zmianie traktatu UE dla ratowania euro. Według Donalda Tuska wchodzi to w grę dopiero, gdy przetestowane zostaną obecne przepisy do walki z kryzysem, w tym wzmacniający dyscyplinę finansów publicznych "sześciopak".

Ponadto premier wyraził przekonanie, że propozycje dotyczące dalszej integracji strefy euro i jej relacji z państwami spoza strefy euro "idą w dobrym kierunku":

Dla mnie i dla polskiej prezydencji jest bardzo ważne, aby szukanie rozwiązań ekskluzywnych dla grupy euro nie było pretekstem do dzielenia Europy i UE na dwa odrębne formaty. I mogę dziś powiedzieć jeszcze ostrożnie, bo są to wciąż propozycje, że wszyscy, prawie wszyscy partnerzy w UE rozumieją, że praca w ramach grupy euro nie może w żadnym stopniu zastępować pracy Rady Europejskiej i nie może być próbą budowania dwóch prędkości czy dwóch konkurencyjnych instytucji"

 

Szczyt UE będzie kontynuowany po południu w formacie tylko 17 przywódców państw strefy euro - jednym z tematów jest dalsza integracja gospodarcza unii monetarnej - tak, by nie tylko zacieśniać polityki budżetowe, ale też zwiększyć dyscyplinę finansową członków eurolandu.

 

Przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy ma być wybrany w niedzielę na przewodniczącego strefy euro na poziomie przywódców (Jean-Claude Juncker pozostaje przewodniczącym na poziomie ministrów finansów); rozważana jest też stała reprezentacja euro na forach światowych i stworzenie stałego sekretariatu, albo nawet nowej instytucji przy strefie euro, której urzędnicy mieliby kompetencje nadzorowania budżetów narodowych, by nie dopuścić do powtórki greckiego przypadku. Tak duże zmiany czy nowa instytucja mogą jednak wymagać zmiany traktatu UE, na co muszą się zgodzić wszystkie państwa (27), w tym Polska czy Wielka Brytania.

Zdaniem Donalda Tuska niedzielny szczyt UE i eurolandu nie zakończy ostatecznie kryzysu euro, ale przyniesie efekty. Pytany, czy Polska pomoże Grecji, premier powiedział, że najpierw to euroland musi wypracować konsekwentny scenariusz ratunkowy dla euro.

Jednym z głównych wyzwań szczytu będzie decyzja, co dalej z bankrutującą Grecją i jej długiem. Dyskusje dotyczą tego, jak duży powinny być tzw. haircut, czyli straty dla inwestorów posiadających greckie obligacje, i czy te straty powinny mieć charakter dobrowolny czy obowiązkowy.

Tusk, pytany w Brukseli, czy Polska wesprze Grecję, powiedział, że nie jest zasadne, by państwa spoza strefy euro zastępowały strefę euro. Premier nie wykluczył jednak, że gdy euroland wypracuje solidarny program ratunkowy, to Polska też pomoże.

Szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso powiedział kilka dni temu w wywiadzie dla niemieckiego dziennika "Bild", że chciałby, aby zagrożonej bankructwem Grecji pomogły w miarę możliwości również te kraje Unii Europejskiej, które nie są w strefie wspólnej waluty:

Życzyłbym sobie, aby wszystkie kraje udzieliły wsparcia, jeśli mają takie możliwości finansowe. To jest w ich własnym interesie. Jeśli euro się chwieje, przysparza trudności wszystkim krajom, także tym z własną walutą.

Donald Tusk przypomniał, że w przeszłości Polska deklarowała już "dobrą wolę" w odniesieniu do takich państw jak Islandia, Łotwa, Mołdawia.

 

znp, PAP

 

 

 

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych