Stan polskiego państwa jest zły – to wyświechtane stwierdzenie zyskuje na sile wraz z kolejnymi doniesieniami z ostatnich tygodni. Doniesieniami, które kompromitują urzędy, instytucje oraz najważniejszych polityków w państwie. Wydarzenia te nasuwają na myśl jedno stwierdzenie – polskie państwo traci resztki wiarygodności w oczach obywateli.
Świadczą o tym dobitnie okoliczności związane z wyborami parlamentarnymi. Zaczęło się od decyzji Państwowej Komisji Wyborczej ws. Nowej Prawicy. Pracownicy PKW nie zdążyli zweryfikować dostarczonych przez NP dokumentów, więc zablokowali partii start w wyborach w całej Polsce. W sposób oczywisty przekreśliło to szanse tej formacji na wejście do parlamentu. Przy tej okazji społeczeństwo dowiedziało się, że mamy zły kodeks wyborczy. Jak ustalono na wniosek Nowej Prawicy nie przewiduje on żadnych wymogów czasowych, w jakim PKW ma weryfikować dokumenty uprawniające do rejestracji list. Jednak to nie koniec, lider partii Janusz Korwin-Mikke bezskutecznie starał się walczyć o zmianę decyzji Komisji. I znów udowodnił przy tym, że prawo w Polsce jest fatalne, ponieważ nikt nie chciał podjąć oczywistej dla wszystkich decyzji i uchylić stanowiska PKW. Sąd oraz PKW uznały, że za błędy Komisji odpowiedzialność poniosą politycy Nowej Prawicy oraz ich potencjalni wyborcy, którzy chcieli na partię oddać głos. W tej sprawie zasłaniano się brakiem możliwości prawnych, co oznacza kompromitację całego procesu legislacji dotyczącego procedur wyborczych.
Z podobną kompromitacją mamy do czynienia obecnie. Kancelaria Sejmu wraz z Krajową Radą Prokuratury zażądały od dwóch posłów PiS – Bogdana Święczkowskiego oraz Dariusza Barskiego, by wybrali oni czy chcą zasiadać w Sejmie nowej kadencji, czy nadal być prokuratorami. I w tej sprawie państwo się skompromitowało. Kandydaci na posłów z list PiS mieli bowiem zielone światło dla swojego kandydowania oraz zasiadania w Sejmie. Dawało im je stanowisko Krajowej Rady Prokuratury z 22 września oraz – co znacznie ważniejsze w tej sprawie – zapisy Ustawy o Prokuraturze. Już po wyborach, gdy okazało się, że Barski i Święczkowski dostali mandaty, doszukano się jednak przepisów konstytucji, które zakazują prokuratorom łączenia stanowiska z mandatem poselskim. Wraz z nową sytuacją nowe stanowisko przyjęła również KRP, kompromitując się zupełnie. Ta sprawa jest kompromitacją całej klasy politycznej w Polsce. Jak się okazało przyjęto w Sejmie i Senacie ustawę sprzeczną z konstytucją. Co ważniejsze, nie była to ustawa byle jaka. To jedna z najgłośniejszych ustaw ostatnich lat, rozdzielająca stanowisko Prokuratora Generalnego oraz Ministra Sprawiedliwości. PO traktowała ją, jak najważniejszy projekt w tym obszarze od lat, PiS traktował jak zagrożenie. Ustawa ta znajdowała się więc pod specjalnym nadzorem, szczególnie, że zawetował ją prezydent (co przedłużyło proces wejścia jej w życie). Nikt nie wyłapał jednak sprzecznego z konstytucją zapisu w jednym z artykułów. Ktoś mógłby powiedzieć, że to drobiazg. Jednak przez ten drobiazg, przez błąd instytucji państwowych, obywatele zostali oszukani. Tysiące ich oddało głosy na ludzi, którzy nie mają prawa zasiadać w parlamencie. Państwo zrobiło sobie przysłowiowe jaja z kandydatów, którzy mieli prawo kierować się ustawą i wytycznymi KRP, oraz wyborców, którzy chcieli poprzeć te a nie inne osoby.
Jakość prawa w Polsce oraz jego kontrola jest na fatalnym poziomie. To tylko kolejny przykład uprawniający do tej oceny. Jednak z kontrolą mamy problem i w innych obszarach. Świetnie świadczy o tym przykład nieważnych głosów oddanych w wyborach samorządowych. Kilka dni przed wyborami do parlamentu portal wPolityce.pl opisał analizę prof. PAN Przemysława Śleszyńskiego. Z pracy naukowca wynika, że Polacy na Mazowszu nie umieją głosować. W 2010 roku oddali znacząco więcej nieważnych głosów (nieważnych z powodu postawienia dwóch krzyżyków) niż wyborcy z innych regionów kraju. Rozkład głosów niemal pokrywał się z podziałem administracyjnym kraju. Czy mógł to być przypadek? Bardzo wątpliwe. O tym, że mieliśmy do czynienia z fałszerstwem przekonany był m.in. Janusz Korwin-Mikke, który zgłosił sprawę do prokuratury. Okoliczności odkrycia alarmujących danych dotyczących wyborów samorządowych nasuwają oczywiste pytania. Dlaczego dowiadujemy się o tym dopiero rok po wyborach? Dlaczego dowiadujemy się o tym od naukowca? Dlaczego opinia publiczna poznaje te dane niejako przypadkiem? Co w związku z tym zrobiły organa państwa odpowiedzialne za kontrolę przebiegu wyborów? Niestety na te pytania nie ma odpowiedzi. I zapewne ich nie będzie. Podobnie nie wyjaśnią się zapewne wątpliwości dotyczące ostatnich wyborów. Polacy również oddali ogromną liczbę głosów nieważnych, które stanowiły 4,5 procenta wszystkich głosów. Jak tłumaczą ludzie zaangażowali w inicjatywę Uczciwe Wybory 2011, mieliśmy w tym roku przykłady fałszowania głosowania w poszczególnych komisjach. Jednak i to zapewne nikogo nie zainteresuje, a Sąd Najwyższy uzna, że wybory są ważne, ponieważ wszelkie nieprawidłowości nie miały wpływu na wynik wyborów. Doniesienia dotyczące głosowania oraz brak odpowiedzi na konkretne pytania wzmagają jednak naturalną podejrzliwość wobec rzeczywistości. Unikanie odpowiedzi na pytanie nie jest dobrym pomysłem na umacnianie pewności obywateli, że mogą liczyć na swoje państwo.
Niestety sytuacja zmierza raczej w odwrotną stronę. Mamy tego przykłady w wielu obszarach życia publicznego. Kolejny dotyczy sprawy odległej, ale jakże bliskiej. Jak donosiła „Rzeczpospolita” polskie wojsko do łączności w Afganistanie używa rosyjskiego satelity, którego właścicielem jest Gazprom. Decyzja MON jest czymś skandalicznym. Po pierwsze dlatego, że wynajęcie rosyjskiego satelity grozi nieszczelnością łączności polskiej misji, a po drugie, że zdecydowano się na współpracę ze spółką, która jest politycznym narzędziem w rękach Kremla. Równie szokująca co sama decyzja jest jej motywacja. MON tłumaczy, że używamy rosyjskiego satelity, ponieważ był najtańszy. W imię prowadzenia oszczędności MON postanowił narażać polskich żołnierzy walczących w ramach misji ISAF na penetrację służb rosyjskich. Czymś oczywistym jest, że może to prowadzić do spadku poziomu bezpieczeństwa polskiego wojska. Doprowadzono do sytuacji, w której żołnierze walcząc z talibami nie mogą być pewni, czy ich działania nie są monitorowane przez Rosję. Stwierdzenie o zdradzie przez urzędników MON ciśnie się samo na usta.
Brak wiarygodności państwa daje się odczuć nie tylko żołnierzom czy politykom. Również tzw. zwykli obywatele zmagają się z tym na co dzień. Szczególnie boleśnie przekonali się o tym powodzianie w wielu miejscach Polski. Po przejściu przez kraj wielkiej fali wielu komentatorów i specjalistów zaznaczało, że skala zniszczeń była tak duża, ponieważ w całym kraju buduje się na terenach zalewowych. Jednak winę za to ponoszą nie zwykli obywatele, ale instytucje odpowiedzialne za nadzór budowlany, urzędnicy wydający pozwolenia na budowę oraz politycy odpowiedzialni za przyjmowanie planów zagospodarowania przestrzennego. W tych obszarach panuje wiele patologii, o czym świadczą powodziowe zniszczenia. Za te patologie w największej mierze zapłacili obywatele, którzy w zeszłym roku stracili często cały majątek życia.
Kolejnym ciosem dla wielu z nich była próba powrócenia do normalności. Podobne problemy mieli rolnicy, którzy stracili plony w tym roku po nawałnicach. Rolnicy, hodowcy mieli ogromne problemy z uzyskanie obiecanego odszkodowania od rządu. Jeden ze sfrustrowanych tą sytuacją hodowca – paprykarz Stanisław Kowalczyk – sprawił nie lada problem Donaldowi Tuskowi oraz jego PRowcom pytając premier na oczach milionów ludzi, jak żyć. Kowalczyk tłumaczył później w jednej z gazet, że postanowił zabrać głos, widząc sztuczność wizyty szefa rządu. Przyjechał tam, gdzie nie było zniszczeń. Niestety takie jest właśnie coraz częściej państwo polskie – pełne picu i ładnego opakowania, spod którego wyziera szara i brudna rzeczywistość.
Rzeczywistość często wręcz odpychająca dla obywateli. Wątpliwe, by mieszkańcy okolic Lublina, którzy mają problemy wynikające z budowy trasy S17, mieli dobre zdanie o urzędnikach i instytucjach państwowych. Bowiem na potrzeby budowy drogi wielu z nich straciło działki – zostały wykupione przez państwo. Przedsiębiorcy stracili siedziby firm, albo w wyniku rozpoczętych już prac dojazdy do swoich sklepików czy zakładów. Teraz walczą o życie. I choć od wykupu przymusowego minęło już kilka miesięcy, mieszkańcy okolic wciąż nie otrzymali należnych im od państwa pieniędzy. Ot lokalne władze zapomniały, że trzeba zapłacić. I zapewne sprawa nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby dwie mieszkanki, ograbione przez państwo, nie nagłośniły tej sytuacji w czasie kampanii wyborczej. Dopiero, gdy sprawa nabrała rozgłosu, pojawiła się szansa na otrzymanie zaległych pieniędzy przez obywateli. Do tej pory władze państwowe nie uważały za stosowne wypełnić swój podstawowy obowiązek wobec wykwaterowywanych obywateli.
O utracie wiarygodności polskiego państwa mówi się wiele w ostatnim roku. Najczęściej stwierdzenie takie pada podczas rozmowy o katastrofie smoleńskiej oraz śledztwa w tej sprawie. Komentatorzy zwracają jednak uwagę głownie na międzynarodowy aspekt wiarygodności Polski. Tymczasem znacznie poważniejszą sprawą wydaje się utrata wiarygodności instytucji państwa w oczach obywateli. Przez zaniedbania ludzi władzy oraz instytucji będzie rosło w kraju przekonanie, że państwo nie jest gwarantem czegokolwiek, że na państwo nie można liczyć, że jego decyzje nie są rzetelne, a każda może okazać się nie tylko fatalna, ale wręcz zagrażająca egzystencji społeczeństwa. To może skutkować niekontrolowanym wzrostem niepokojów społecznych, na których polityczny kapitał będzie zbijał Janusz Palikot oraz formacje polityczne pokroju Ruchu Palikota. Na tym jednak nikomu nie powinno zależeć. Choć pamiętając, że poseł z Biłgoraja jest wychowankiem najważniejszych dziś ludzi w Polsce, trudno również mieć nadzieję, że ta perspektywa będzie komuś z „liczących się” przeszkadzała…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/120580-panstwo-sie-kompromituje-rzeczywistosc-czesto-wrecz-odpychajaca-dla-obywateli
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.