Piotr Zaremba: prawda jest taka, że Schetyna ma niewiele amunicji aby użyć jej przeciw Tuskowi. Za to - podobno - wciąż ma trochę złudzeń

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Premier Donald Tusk i marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna opuszczają Belweder, 29 lipca 2011 r., PAP
Premier Donald Tusk i marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna opuszczają Belweder, 29 lipca 2011 r., PAP

Zaskakująco twarde oświadczenie Donalda Tuska w sprawie Grzegorza Schetyny kończy wielomiesięczną epopeję ich wzajemnych napięć. Politycy PO twierdzą, że słowa o stanowisku, które ma usunąć spekulacje o ich wzajemnej rywalizacji, to de facto zapowiedź że Schetyna nie zostanie nawet wicepremierem.

Były marszałek Sejmu może otrzymać, według kuluarowych twierdzeń, jeden z resortów. Na przykład infrastruktury (a nawet budownictwa czy transportu, jeśli infrastruktura zostanie podzielona). Dla byłego marszałka Sejmu i wiceprezesa partii, typowanego kiedyś na następcę Tuska to naturalnie upokorzenie. Niegdyś jako wicepremier Schetyna beształ Cezarego Grabarczyka za opóźnienia w budowaniu dróg. Teraz Grabarczyk zapewne w ogóle zniknie z rządu, ale w jego roli Tusk może obsadzić człowieka, którego jeszcze w trakcie ostatniej konferencji nazywał przyjacielem. To rola chłopca do bicia. Inną możliwością jest jedno z ministerstw, jakie powstanie po podziale MSWiA (sprawy wewnętrzne lub administracja).

Twardy kurs po wyborach dotyczy nie tylko Schetyny. Podczas posiedzenia zarządu PO na którym decydowano o zastąpieniu dawnego "numeru dwa" przez Ewę Kopacz na fotelu marszałka, premier zaatakował też Jarosława Gowina. Zarzucił mu krytykowanie  rządowej polityki (Gowin wzywał do reform) i sugerował możliwość jego ukarania. Rozeszła się pogłoska o planach wyrzucenia krakowskiego posła z partii. Ostatecznie zrezygnowano z tego. Podobno ze względu na świetny wynik Gowina (zyskał ponad 60 tysięcy głosów z trzeciego miejsca na liście).

O ile Gowin jest atakowany za wypowiedzi, o tyle Schetyna wybrał taktykę całkowitego milczenia, na zarządzie nie stawiał w ogóle oporu. Niektórzy jego znajomi namawiali go, aby zagroził Tuskowi rozłamem w klubie. I rzeczywiście odejście choćby kilkunastu posłów popsułoby Tuskowi układankę, bo zmusiło do szukania dodatkowego koalicjanta (na przykład Palikota), na co niekoniecznie zgodziłby się PSL. Ale Schetyna podobno odmówił. Zachowuje całkowitą bierność.

Wielu obserwatorów dziwi się, że premierowi przychodzi tak łatwo upokorzenie wpływowego niedawno polityka. Na dobrą sprawę jest to konsekwencja systemu politycznego, który wytworzył dziś niezwykle scentralizowane partyjne kolosy. Owszem, lider ewentualnej wewnątrzpartyjnej opozycji może trochę szachować kontrolą nad głosami swoich nieformalnych stronników, ale możliwość użycia tego straszaka w praktyce jest wątpliwa. W jakiejś mierze to także przypadek Zbigniewa Ziobry. W PiS grupa "ziobrystów" jest spora, ale czy byłaby równie spora, gdyby zażądał od nich skoku w nieznane?

Prawdopodobieństwo wyprowadzenia dużej grupy posłów zaraz po wyborach jest niewielkie w każdej partii. A jeśli dotyczy to na dokładkę lidera partii zwycięskiej i rządzącej, tak skrajnie pragmatycznej.... Wpływ Schetyny na swoich przyjaciół, którym dopiero co pomagał w kampanii jeżdżąc po kraju, jest więc czysto hipotetyczny. Czy tacy ludzie jak Andrzej Halicki, ostatnio szef sejmowej komisji spraw zagranicznych, pomaszerują gdzieś na boczne ławy? Nawet gdyby mieli zrobić przy tym kłopot Tuskowi?

W przypadku Schetyny jest dodatkowy problem. Choć kilka razy sygnalizował swoje votum separatum wobec posunięć rządu (nawet krytycznie oceniając postępowanie Tuska wobec raportu MAK), były to zaledwie aluzje. Nie zadbał aby pokazać, o co naprawdę chodzi w ich sporze, więc możliwość zmobilizowania przez niego kogokolwiek jest jeszcze mniejsza. Byłoby to odbierane wyłącznie jako spór personalny. Mniej więcej wiadomo, o co chodzi Gowinowi, ale to mimo wszystko zawodnik drugiego planu. Schetyna jest zawodnikiem pierwszego planu, ale dbał zawsze o to aby demonstrować, że jemu i Tuskowi chodzi zwykle o to samo, i tak zresztą po troszę jest.

Ryzyko odwetu jest więc niewielkie. Naturalnie Schetyna ma prawdopodobnie w zanadrzu jakieś inne środki nacisku na Tuska, ale i ich nie chce albo nie może użyć. Wie dużo o premierze, ale i premier wie dużo o nim. Na dokładkę wciąż ma podobno opory przed konfliktowaniem się ze swoim niedawnym przyjacielem. Czysto ludzkie opory. W każdym zaś razie miał je kilka dni temu. Tusk takich skrupułów nie odczuwa.

Janusz Palikot miał rację zapowiadając, że po wyborach Tusk zechce "zamordować" Schetynę. Naturalnie politycznie. Dobre wyczucie natury Tuska czy jakaś gorąca linia między winiarzem i jego dawnym protektorem? Ta historia pokazuje, że dzielenie polskich polityków na cywilizowanych i niecywilizowanych nie ma sensu. Są tylko bardziej i mniej skuteczni. A Tusk jest wyjątkowo twardy.


Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych