Największym wygranym tych wyborów jest Donald Tusk. Szef Platformy Obywatelskiej umocnił swoją pozycję w partii i teraz może spokojnie rozdawać karty w rozgrywkach wewnątrzpartyjnych, ustawiając spółdzielnię Cezarego Grabarczyka i stronników marszałka Schetyny według własnego planu oraz negocjując z pozycji siły z ośrodkiem prezydenckim obszar swoich wpływów w strategicznych obszarach władzy.
Drugim zwycięzcą jest Janusz Palikot, który otrzymał trzeci wynik w Warszawie, zgarniając tylko o połowę mniej głosów od Jarosława Kaczyńskiego. Palikot zebrał premię za słabą listę wyborcza, na której znalazły się nazwiska, które nic nie mówią przeciętnemu wyborcy. Do Sejmu wchodzi w konkretnymi hasłami. Zapowiada wprowadzenie ustawy o związkach partnerskich, walkę o liberalną ustawę, regulującą in vitro, rozmontowanie ustawy o ochronie życia oraz stworzenie świeckiej szkoły.
I nawet, jeśli nie uda mu się wejść do koalicji rządowej, będzie realizował swój program przy poparciu sprzymierzonego z nim SLD (czy to pod przywództwem Kalisza, czy Olejniczaka) oraz cichej akceptacji (wyrażającej się w głosowaniach sejmowych) Platformy Obywatelskiej. Jarosław Gowin tradycyjnie wyrazi swój niesmak i tyle.
Bp Tadeusz Pieronek, komentując wynik Janusza Palikota, na łamach "Gazety Wyborczej" powiedział, że
Nie ma tragedii. Będzie teraz więcej spokoju. Ustaną jego zajadłe ataki, okropne, dalekie od chrześcijaństwa.
Dla Kościoła katolickiego, zdaniem biskupa z Krakowa, te wyniki będą otrzeźwieniem.
Z pierwszą częścią wypowiedzi trudno mi się zgodzić. Janusz Palikot przyjmie każdą pozę i maskę, aby przeforsować swoje pomysły. Poza tym, nie może zawieść swoich wyborców i mocodawców.
23,3 proc. uczniów szkół ponadgimnazjalnych oddało swój głos na szefa Ruchu Poparcia Palikota. Zasadniczo dlatego, że jest nowoczesny, antysystemowy i pozwoli palić zioło.
W interesie mocodawców jest rozmontowanie tego wszystkiego, co składa się na polską tradycję i katolicyzm - spoiwa tego narodu, bez którego nie przetrwałby w przeszłości.
Zgadzam się jednak z drugą częścią wypowiedzi bp Pieronka. Ten wynik wyborów powinien stać się otrzeźwieniem dla polskiego Kościoła.
Dzisiaj to Kościół katolicki jest największym przegranym. Przegrywał wszystkie bitwy w ostatnich latach. Największą porażkę poniósł na Krakowskim Przedmieściu. Tam rozegrała się historia, która dla każdego myślącego człowieka powinna stać się złowieszczym memento. W nocy z 9 na 10 sierpnia 2010 r. w ramach "Akcji Krzyż" zebrała się młodzież, która właśnie wybrała swojego reprezentanta do Sejmu i która będzie nam urządzać kraj.
Dla ludzi, którzy znają rzeczywistą sytuację państwa (spotkałem się z poważnymi szacunkami, mówiącymi, że dzisiaj dług w relacji do PKB - włączając w to ukryte zobowiązania państwa - wynosi 200 proc. PKB, co oznacza, że już teraz jesteśmy na łasce i niełasce Niemiec), są patriotami, którzy myślą z trwogą o przyszłości swoich dzieci i losach Kościoła, to ciężki czas.
Ale każdy kryzys to czas przełomu. Nie tylko partyjnego, lecz przede wszystkim mentalnego i organizacyjnego. Paradoksalnie dla aktywnych katolików - a tych jest w Polsce wciąż sporo - zbliżająca się wielkimi krokami wojna kulturowa wytrąci ich z niebezpiecznej drzemki, której efekty obserwujemy.
Ja w każdym razie nie zamierzam posyłać swoich dzieci do szkół, które dostaną się w łapy ludzi Palikota. Nie zamierzam jednak brać udziału w budowie państwa podziemnego. Podobnie, jak Łukasz Warzecha, uważam, że nie wolno dać się wypchnąć z przestrzeni publicznej.
Trzeba walczyć, ale nie wolno schodzić do katakumb. Gdyby tak myśleli pierwsi chrześcijanie, chrześcijaństwo poszłoby w zupełnie innym kierunku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/120055-dzisiaj-to-kosciol-katolicki-jest-najwiekszym-przegranym-dla-nas-katolikow-nadchodzi-czas-wytezonej-pracy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.