Antoni Krauze planuje film o 10/04 pt. "Teoria spiskowa". "Także o tym, co zdarzyło się przed katastrofą, ponieważ tam należy szukać jej przyczyn"

"Nasz Dziennik" publikuje niezwykle cenną i ważną rozmowę Agnieszki Żurek z reżyserem Antonim Krauzem, autorem m.in. "Czarnego Czwartku".

Reżyser potwierdza, że po "Czarnym Czwartku" planuje - przed emeryturą - jeszcze jeden film.O katastrofie smoleńskiej:

Na przełomie roku 2010 i 2011 podjąłem decyzję, że zrobię film na ten temat. Mówiąc o tym publicznie, liczyłem oczywiście na zdobycie współpracowników, ale liczyłem się także z tym, że jednocześnie natychmiast narobię sobie wrogów.

Pytany, czy ma poczucie, że temat Smoleńska podlega w Polsce cenzurze, odpowiada krótko: tak.

Nie rozumiem, dlaczego w telewizji publicznej nie pokazano żadnego z polskich filmów dokumentalnych o katastrofie smoleńskiej. W dodatku nawet uczciwi dziennikarze uważają, że w filmie o Smoleńsku, np. w "Mgle" Marii Dłużewskiej i Joanny Lichockiej, konieczna jest prezentacja obu opinii: zarówno tych, którzy mówią prawdę, jak i tych, którzy kłamią. Dopiero wtedy film jest podobno obiektywny.

W kolejnym pytaniu red. Agnieszka Żurek stawia ciekawą tezę: podobnie jak w czasach komunistycznych podpisywało się "lojalki", tak teraz swoistą "lojalką" stało się przejawianie lekceważącego stosunku do tragedii smoleńskiej. Na co reżyser odpowiada:

Tak, zgadzam się z panią. Tragedia smoleńska, jak zauważył Jarosław Marek Rymkiewicz, stała się od początku mitem, rodzajem papierka lakmusowego określającego nasz stosunek do Polski.

Pytany o osoby, z którymi chciałby współpracować przy filmie, odpowiada wskazując na Gruzję:

W zeszłym tygodniu wróciłem z Gruzji. W Batumi, gdzie od kilku lat odbywa się festiwal filmowy, został pokazany "Czarny Czwartek". Rozmawiałem też o pomocy przy realizacji filmu o katastrofie smoleńskiej. Prezydent Gruzji okazał nam wiele szacunku. Był solidarny z Polakami w dniach naszej narodowej żałoby. Przylot prezydenta Saakaszwilego do Krakowa na pogrzeb polskiej pary prezydenckiej, na którym zabrakło przedstawicieli sąsiadujących z nami krajów, był niezapomnianym gestem.

Wizyta prezydenta Lecha Kaczyńskiego i czterech innych przywódców europejskich najprawdopodobniej zapobiegła zajęciu Tbilisi przez Rosjan. Kiedy do niej doszło, rosyjskie czołgi od stolicy Gruzji dzieliły jedynie dwie godziny drogi. Sytuacja była więc bardzo dramatyczna. Informacje, jakie docierały do nas wtedy na ten temat, były mocno okrojone i opatrzone tak okropnymi komentarzami, że wielu z nas do tej pory nie docenia wagi tamtej wizyty polskiego prezydenta w Gruzji. Doceniają ją natomiast Gruzini, okazują ogromny szacunek i wdzięczność Polsce i Polakom. Także o tym chciałbym opowiedzieć w moim filmie.

Pytany, czy w pracy nad filmem o Smoleńsku skorzysta z cudzych doświadczeń, reżyser znów wskazuje na Gruzję:

Szalenie zaimponowali mi Gruzini. W połowie sierpnia na ekrany ich kin wszedł wyprodukowany w Stanach Zjednoczonych film pt. "Pięć dni wojny" opowiadający o wojnie rosyjsko-gruzińskiej. Jest to produkcja hollywoodzka, w której wzięli udział bardzo znani aktorzy - prezydenta Saakaszwilego gra np. Andy Garcia. Film ten został wyprodukowany za pieniądze Gruzinów mieszkających w Stanach Zjednoczonych. Bardzo mi zaimponowało, że tak mały kraj, jakim jest Gruzja, posiadający zapewne niewielką diasporę w Stanach Zjednoczonych, był w stanie wyprodukować taki film. Przykład Gruzinów sprawił, że zacząłem myśleć o tym, że może w podobny sposób mógłby powstać niezależny od obecnego rządu film o Smoleńsku. Zależy mi na tym, żeby mój film nie był obciążony względami natury cenzuralnej, żeby był to film uczciwy, mówiący prawdę i przedstawiający narodową katastrofę w sposób adekwatny do rangi wydarzenia.

Krauze dodaje, że tragedia smoleńska jest już częścią polskiej historii i "na pewno stanie się czymś ogromnie ważnym". Podkreśla, że to wydarzenie "nie zniknie z naszej pamięci, wbrew temu, czego chciałoby wielu i o co wielu rządowych propagandystów się stara":

Chciałbym opowiedzieć także o tym, co zdarzyło się przed katastrofą, ponieważ moim zdaniem - i myślę, że nie jestem w swojej opinii szczególnie oryginalny - tam należy szukać jej przyczyn. Wersja o tym, że katastrofa była wynikiem błędu czy też niedoświadczenia pilotów, jest kompletnie nieprawdopodobna. Ta sama załoga dokonała przecież rzeczy zupełnie niezwykłej - to znaczy przelotu przez Atlantyk bez autopilota. Ten fakt świadczy o tym, jak doświadczeni byli to ludzie. Kapitan Arkadiusz Protasiuk trzy dni wcześniej jako drugi pilot lądował na Siewiernym. Tymczasem przez półtora roku na temat przyczyn katastrofy wymyślano kolejne kłamstwa, a potem nas nimi karmiono. Posuwano się do tak obrzydliwych insynuacji, jak np. w przypadku śp. generała Andrzeja Błasika. Dopiero po opublikowaniu pełnego stenogramu rozmów w kokpicie okazało się, że generał Błasik podawał pilotom właściwą wysokość. Na szczęście, dzięki odwadze wielu ludzi, prawda wychodzi na jaw.

Zdjęcia do filmu miałyby się rozpocząć wiosną przyszłego roku. Reżyser chciałby, aby był to film "spełniający standardy, do których przyzwyczajony jest współczesny widz, żeby mógł konkurować z wielkimi produkcjami zachodnimi". Zaznacza, że liczy na pomoc Gruzinów, a także Polonii amerykańskiej.

A jaki będzie tytuł filmu?

Na razie posługuję się tytułem roboczym "Smoleńsk". Jaki będzie ostateczny tytuł, jeszcze nie wiem. Nie należy zaczynać pracy od tytułu - musi on być adekwatny do zawartości filmu. No i przyciągać uwagę. Korci mnie, aby film o Smoleńsku nazwać "Teoria spiskowa". To ulubiony epitet przeciwników poznania prawdy. Nie wiem, czy będzie się tak nazywać, ale taki tytuł byłby usprawiedliwiony. Bo jak większość Polaków uważam, że nie znamy prawdziwych przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem. Za naszym narodowym dramatem kryje się mroczna tajemnica. Gdyby jej nie było, nie oddalibyśmy inicjatywy w ręce Rosjan, a oni nie niszczyliby pospiesznie dowodów, tylko sami zażądaliby międzynarodowego śledztwa, żeby pokazać, że nie mają nic do ukrycia.

Bohaterem filmu ma być prezydent Lech Kaczyński. Ale nie tylko:

W filmie o Smoleńsku zamierzam wykorzystać pomysł, który w latach siedemdziesiątych Andrzej Wajda zastosował w "C'bzłowieku z marmuru". (...) W filmie Wajdy poznajemy dramatyczne losy bohatera, Birkuta, poprzez osobiste śledztwo młodej dziewczyny kręcącej o nim film. (...)

Podobny zabieg zastosuje Pan w swoim filmie?

Życie samo podpowiedziało mi ten pomysł. Tragedia smoleńska wykreowała niezwykłą postać, Ewę Stankiewicz. Wcześniej zrealizowała z Anną Ferens znakomity dokument: "Trzech kumpli". Po Smoleńsku stała się sumieniem Polaków. Rekonstruując w filmie prawdziwe wydarzenia, chcę stworzyć wzorowaną na niej postać. Mogłaby mieć na imię Ewa. To poprzez jej działania będziemy poznawać prawdę o dramacie, który rozegrał się nieopodal lotniska w Smoleńsku. I o wcześniejszych wydarzeniach, które doprowadziły do katastrofy.

Na uwagę red. Żurek, że reżyser z pewnością napotka kłopoty, Krauze odpowiada:

Prymas Stefan Wyszyński uważał, że jeśli spełnia się wolę Bożą, musi się udać. A jeśli się nie powiedzie, widać był to pomysł ludzki.

Zachęcamy do lektury całej, bardzo ciekawej rozmowy na stronie "Naszego Dziennika".

Sil

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych