Wyprawa Jarosława Kaczyńskiego do matecznika Platformy Obywatelskiej, a zarazem kolebki „Solidarności” wyzwoliła silne emocje zarówno w zwolennikach PiS-u, jak i Platformy. Na każdej stacji na której zatrzymywał się szef partii czekała na niego młodzieżówka Platformy Obywatelskiej. Co było dalej, wyobrazić sobie nietrudno. Dochodziło do ostrych konfliktów, aktów agresji, miejscami nawet ocierało się o rękoczyny. Zwolennicy PO przekrzykiwali prezesa PiS, zwolennicy PiS-u zwolenników PO. W końcu zaczynali się szarpać. Gdziekolwiek pojawiali się politycy PiS, z szefem ugrupowania rozpoczynały się zacięte dyskusje. Nie wszyscy „zaczepiający” byli aktywnie zaangażowani politycznie. A wyglądało to tak, że przeciętny mieszkaniec Gdańska wdawał się w dyskusję z innym mieszkańcem tego miasta. I po chwili rozmowy stawał się jego największym wrogiem, bo jeden deklarował głosowanie na PO, a drugi na PiS. To pokazało, że Polska rzeczywiście jest podzielona między obiema partiami. Nigdy nie zapomnę dziewczyny, która wdarła się na konferencję prezesa PiS, pod domem Anny Walentynowicz z kartonem, na którym widniał napis: „Spieprzaj dziadu” (tych słów nie wypowiedział Jarosław Kaczyński). W końcu jeden ze zgromadzonych zaczął ją ciągnąć za ręce. Powstrzymał go Adam Hofman, prosząc żeby się uspokoił. To był jeden z najsmutniejszych obrazów Polski jakie widziałam podczas kampanii. Do podobnych sytuacji dochodziło, gdy premier poruszał się „Tuskobusem”. Istna wojna polsko-polska. Niechęć, zaciętość, walka, to dominowało w mieście, w kraju, który kiedyś potrafił ramię w ramię walczyć o wolność, o niepodległość. Czy dzisiaj ludzie o tym zapomnieli?
Politycy starali się tonować nastroje. Jednak często bezskutecznie. Bo spór polityczny, o poglądy, kształt Polski przeniósł się na zupełnie inny wymiar. Na nasze podwórka. Tylko, że tutaj polityka przybiera też odmienny kształt. Jest brutalna. Wszyscy pamiętamy tragiczne zdarzenie w łódzkim biurze PiS-u, kiedy w wyniku ataku szaleńca od postrzału zginął Marek Rosiak, asystent europosła Janusza Wojciechowskiego. Wtedy zarówno politycy, jak i ludzie mediów obiecali, że wycofają z debaty publicznej język nienawiści, by nie napędzać negatywnych nastrojów. Jeśli się starali, a raczej powinnam napisać staraliśmy, bo dotyczy to również dziennikarzy, to nie wyszło. Więc przed ciszą wyborczą, nie tylko apeluję aby iść na wybory, głosować na ludzi, którzy będą was godnie reprezentować, niezależnie, czy są z PSL, PiS, PO, SLD, PJN, czy jakiejkolwiek innej partii, ale aby przede wszystkim skończyć wojnę polsko-polską. Nie warto jej toczyć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/119906-wojna-polsko-polska-przezywa-apogeum-z-politykow-przeszlo-na-ludzi