Gowin do Sasina: "Bronisław Komorowski był przykładnym mężem i ojcem pięciorga dzieci. W epoce komunizmu ryzykował wolnością, a może i życiem"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Jarosław Gowin, poseł PO odpowiada na łamach "Faktu" na zarzuty Jacka Sasina, który w "Naszym Dzienniku" opisał m. in. moment przejęcia władzy 10 kwietnia 2010 r. przez ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego:

Michałowski wydawał dyspozycje, by w trybie pilnym zaplombować sejfy prezydenta oraz szefa kancelarii i BBN. Chodziło o to, by położyć na tym dokumencie rękę, a potem przy pierwszej sposobności zapoznać się z nim. Miała wtedy miejsce próba przekonania mnie, ministra Andrzeja Dudy oraz Macieja Łopińskiego, by aneks został przekazany panu Komorowskiemu. Zdecydowanie się temu sprzeciwiliśmy, podkreślając, że marszałek nie jest jeszcze prezydentem, a jako czasowo pełniący jego obowiązki nie ma ustawowego prawa zapoznania się tym dokumentem. Pan Komorowski wówczas nie otrzymał go, choć próbował. Oprócz tego bardzo wyczuwalne było po stronie przeciwników Lecha Kaczyńskiego silne parcie na władzę absolutną. Nie było wyborów, ale była katastrofa i to parcie na władzę jeszcze się zwiększyło. Oni wreszcie nie mieli na swej drodze prezydenta, ostatniej przeszkody do zawładnięcia przez PO całym państwem. Gdy po 10 kwietnia nadarzała się ku temu okazja, nie chciano czekać ani minuty dłużej.

Moi koledzy ministrowie, którzy byli wezwani 10 kwietnia przed oblicze marszałka Komorowskiego, tak to odbierali. Komorowski od razu czuł się prezydentem, wręcz przebierał nogami, by objąć tę funkcję. Ja również to odczułem, gdy spotkałem się z nim w niedzielę po katastrofie. Przypomnijmy, Marek Wikiński z SLD relacjonował, że na konwencie seniorów, którego gospodarzem był Komorowski, zobaczył "stado sępów". Sami słyszeliśmy z Maciejem Łopińskim od personelu obsługującego gości w jednej z placówek prezydenckich w Warszawie, jak niedługo po katastrofie świetnie bawili się na zakrapianym alkoholem spotkaniu Bronisław Komorowski i Radosław Sikorski. Według relacji byli wówczas w doskonałych nastrojach i w pewnym momencie Komorowski miał podobno powiedzieć do Sikorskiego: "Lecha nie ma, ale został nam jeszcze ten drugi". Na co Sikorski: "Nie martw się, Bronek, mamy jeszcze jedną tutkę". Jak nam mówiono, takie słowa tam wtedy padały.

A oto odpowiedź Gowina:

Kto jest dobrym chrześcijaninem, a kto obłudnym faryzeuszem, osądzi sam Pan Bóg. My, ludzie, oceniając innych, powinniśmy zachować ostrożność, a jak już koniecznie chcemy stawiać się w roli Stwórcy, to najlepiej przyjrzeć się świadectwu życia.

Bronisław Komorowski był przykładnym mężem i ojcem pięciorga dzieci. W czasach dla Kościoła najtrudniejszych – w epoce komunizmu – ryzykował wolnością, a może i życiem, stając w obronie polskości i chrześcijaństwa. Tak odważnych ludzi była w latach 70. garstka.

To nie prezydent wszczął spór o krzyż na Krakowskim Przedmieściu i nie on upolityczniał chrześcijaństwo. Robili to samozwańczy obrońcy krzyża, posługując się tym najświętszym dla chrześcijan symbolem jak pałką do bicia politycznych oponentów na czele z samym Komorowskim. Prezydent zainicjował piękną i głęboko religijną uroczystość przeniesienia krzyża do miejsca dla niego najwłaściwszego: kościoła św. Anny. Czy "obrońcom krzyża" chodziło bardziej o wiarę czy o politykę, skoro po przeniesieniu krzyża przestali się nim interesować?

To prawda, że na Krakowskim Przedmieściu dochodziło do wydarzeń skandalicznych, jak układanie przez zwolenników Palikota krzyży z puszek po piwie. Ale czy skandalem nie było także oskarżanie prezydenta Komorowskiego o zabicie swojego poprzednika? Albo insynuowanie, że zdradził Polskę?

Minister Sasin zdecydowanie nadmiernie ufa Palikotowi, gdy powtarza jego deklaracje o rzekomej przyjaźni łączącej go z prezydentem. Nie jest przecież żadną tajemnicą, że ich kontakty całkowicie ustały. Trzeba też pamiętać, że kontakty Komorowskiego z Palikotem były najlepsze, gdy ten ostatni był wydawcą konserwatywnego tygodnika katolickiego "Ozon".

Zgadzam się, że obecność w telewizji publicznej kogoś takiego jak Nergal to skandal. Mam pretensje do obecnych władz telewizji, że temu nie zapobiegły. Ale pamiętajmy, że zaproszenie do programu Nergal otrzymał w dawnych czasach od członka zarządu rekomendowanego przez SLD, który telewizją kierował ręka w rękę z osobami wskazanymi przez PiS...

Jacek Sasin zamiast tropić zapach piekielnej siarki, zrobiłby lepiej, wąchając sól. Jod to zdrowie. A szczypta soli przywraca zdrowy rozsądek...

Wychodzi na to, że argument kombatancki, sprawdzony w sporach Adama Michnika z całym światem, i tutaj znalazł swoje zastosowanie. Bronisław Komorowski - zdaniem posła Jarosława Gowina - to przykładny ojciec, katolik, odważny antykomunista. Człowiek, który nie dał się sprowokować podżegaczom i wichrzycielom z Krakowskiego Przedmieścia, który z godną podziwu cierpliwością znosi oskarżenia o zdradę Ojczyzny. A Nergal pojawił się w wyniku decyzji medialnej koalicji SLD i... PiS.

Teraz już wiemy, po co są katolicy w polityce.

 

Bar, źródło: Fakt.pl/naszdziennik.pl

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych