W kontekście szczującego spotu PO. "Niech nigdy więcej w Polsce władza z różnic między ludźmi, między wspólnotami, nie czyni przedmiotu gorącego konfliktu"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

"To  dezawuowanie obywateli, którzy ich wybierają  – w tym wypadku wyborców PiS. To odczłowieczenie ich i przedstawienie jako opętanej nienawiścią tłuszczy, którą trzeba powstrzymać albo może lepiej wyeliminować" - tak Bronisław Wildstein ocenił spot Platformy "Oni pójdą na wybory. A Ty?". Spot, który jest wyrazem platformerskiej desperacji.

I jest także przyznaniem się do klęski. Jest skreśleniem - grubym flamastrem - pamiętnych słów, które premier Donald Tusk wypowiedział w czasie swego expose, 23 listopada 2007 roku, ogłaszając początek ery "polityki miłości":

Przypomnę słowa Ojca Świętego wypowiedziane w Sopocie, też dlatego tak dobrze je pamiętam, kiedy mówił nawiązując do hasła, część z nas na tej sali to hasło aż do zdarcia gardeł wykrzykiwało w roku 1989 i 1989. To było hasło "Nie ma wolności bez solidarności". A Ojciec Święty powiedział w Sopocie: "Ale pamiętajcie też, że nie ma solidarności bez miłości". I ja wiem, że niektórzy na tej sali czasami uśmiechają się wątpiąc w to, że te słowa mają głęboki sens. Ja wierzę, bardzo wierzę w sens tych słów. I wiem jedno, prędzej czy później wy, i wy w sens tych słów też uwierzycie, bo one naprawdę mają głęboki sens.

Dziś widzimy, jak głęboki sens miały naprawdę. Naprawdę miały płytki sens. Gdy tylko sondaże lecą w dół, hasło "nie ma solidarności bez miłości" zostaje zastąpione hasłem "nie ma władzy bez straszenia". Opozycją oczywiście.

Słowa premiera Tuska w expose do dziś brzmią pięknie. W kontekście spotu szydzącego z obywateli podobać może się zwłaszcza ten fragment:

(...) jesteśmy przekonani, że zadaniem dobrej władzy jest rozwiązywanie i łagodzenie konfliktów, a nie żywienie się tymi konfliktami. Że głównym zadaniem polityki, a pragniemy przecież właśnie takiej polityki, nowoczesnej, dojrzałej, rozsądnej polityki, jest uzgadnianie ze świadomością różnicy interesów i konfliktów, uzgadnianie w ramach demokracji parlamentarnej i w ramach rządów prawa wspólnych stanowisk. Niech nigdy więcej w Polsce władza z różnic między ludźmi, z różnic między wspólnotami i środowiskami, nie czyni przedmiotu gorącego konfliktu. Różnice mogą dawać pozytywne napięcia, mogą dawać pozytywną synergię.

Może ta "pozytywna synergia" jest gdzieś w tym spocie starannie ukryta?

Ale spot PO - jak słusznie zauważyło wielu komentatorów, oparty na wzorcach klasycznej propagandy w najgorszym wydaniu, jest czymś więcej. Jest wypowiedzeniem - już oficjalnym - "nowej politycznej umowy", którą - również w expose - obiecywał premier. Miała być oparta na zaufaniu:

Słowo "zaufanie" będzie w związku z tym mottem nie tylko tego wystąpienia, ale, mam nadzieję, całej naszej kadencji i całego okresu, w którym przyjdzie mnie z moimi współpracownikami rządzić. To zaufanie stało się fundamentem nowej politycznej umowy Polaków. Bo ten 21 października, ten zaskakujący dla wielu rezultat wyborów jest tak naprawdę wielką nową polityczną umową Polaków. Będę starał się z tej umowy wywiązać najlepiej jak potrafię.

"Nowa polityczna umowa" okazuje się być umową dość starą, której źródeł - straszenia Polaków Polakami - można dopatrywać się jeszcze w poprzedniej epoce. Premier przewidująco zastrzegł, że "będzie starał się z tej umowy wywiązać najlepiej jak potrafi". Dziś widzimy, że to staranie niezbyt wiele dało.

Ale intencje były dobre. Np. w sprawach współpracy z prezydentem i opozycją w dziedzinie polityki zagranicznej:

Możemy różnić się w wielu sprawach, powinniśmy tu w parlamencie wspierać się i dyskutować, ale na miłość Boga, reprezentując Polskę za granicą, walcząc o nasz narodowy polski interes, powinniśmy być razem. Zwracam się w imieniu mojego rządu o solidarność i współpracę.

Skoro tak, to - "na miłość Boga" - kto lub co podkusiło premiera do tej całej operacji skutkującej zabieraniem prezydentowi samolotu, uruchomieniem Palikota, a później - wypchnięciem go, wspólnie z Rosją, z uroczystości katyńskich 7 kwietnia?

W ogóle - mało się udało. Tak premier mówił o zadłużeniu (za jego rządów przyrosło ponad 300 mld złotych długu):

Budowa wzajemnego zaufania wymaga, by polityka gospodarcza rządu oparta była na realnych podstawach, by jej horyzont wybiegał poza termin kolejnych wyborów. Państwo, które żyje na kredyt, nie będzie dla obywateli godne zaufania.

Wzajemne zaufanie - sądząc po tym expose - było wręcz obsesją premiera. Tak jak drogi:

Dobre drogi z Poznania, Gdańska, Wrocławia, Białegostoku, Lublina do Warszawy to jest dzisiaj prawdziwy wymiar nowoczesnego patriotyzmu, kto tego nie rozumie niech się nie zabiera za rządzenie.

Premier nie powiedział "umie", ale "rozumie" (rozumie zapewne nadal), dlatego nie ma się co czepiać. Choć czytając kolejne - wciąż prawdopodobne - expose - należy precyzyjnie wsłuchiwać się w słowa.

Tylko w następnym expose, prosimy panie premierze, by nie powoływał się już pan tak lekko, bez zamiaru ich wypełnienia, na słowa Ojca Świętego o "solidarności, której nie ma bez miłości".

Ani na żadne inne słowa Ojca Świętego. Po tym spocie - godnym wyświetlania w kinie im. Dominika Tarasa, Janusz Palikota i Jerzego Urbana - zwyczajnie nie wypada.

 

 

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych