Autobus Tuska znowu mknie przez Polskę. Na trasie emocje rosną

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Radek Pietruszka
fot. PAP/Radek Pietruszka

Kibice, studenci, przemówienia na "Orliku" i w lubelskim klubie to w skrócie podróż "Autobusu Tuska" przez Lubelszczyznę. To był jeden z ciekawszych dni na trasie podróży premiera, jak w soczewce skupiały się w nim wszystkie charakterystyczne cechy poprzednich

O poranku pięknego sobotniego dnia - który bardziej przypominał koniec sierpnia niż początek października - kolumna skadają się z autobusu prasowego, "autobusu Tuska" i wozów stacji telewizyjnych wyruszła jak zwykle spod pomnika Piłsudskiego przy Belwederze. Tym razem celem podróży był Lublin. Tym razem też kolumna była - przynajmniej na początku - wyjątkowo długa, i składają się w szczytowym momencie z prawie dziesięciu pojazdów. Zainteresowanie mediów było dziś spore, a rano na konferencji prasowej oprócz sztabowców, dziennikarzy i wolontariuszy pojawili się także Andrzej Olechowski i Tomasz Karolak. Ten pierwszy nie wsiadł co prawda do autobusu premiera, ale za to stwierdził, że chce by Tusk rządził także w drugiej kadencji, głównie ze względu na politykę zagraniczną.

Po krótkim przystanku na stacji benzynowej - gdzie m.in premier Tusk w dobre angielszczyźnie rozmawiał kilka chwil z podróżującymi po Polsce mieszkańcami Izraela - autobus premiera i reszta pojazdów zatrzymała się na dłużej w małej miejscowości Ryki. Tam też - na "Orliku" - premier wygłosił krótkie przemówienie i spotkał się z politykami PO i samorządowcami.

Wcześniej jednak premier zamienił kilka słów z rozczarowaną opieszałością administracji publicznej właścicielką firmy importowej, która powiedziała premierowi że jej biznes cierpi z powodu rozdętej biurorkracji w urzędzie celnym. Pani Agnieszka - matka czwórki dzieci - powiedziała mi też, że w ostatnich czterech latach jej zdaniem sytuacja się pogarsza, nie polepsza. Premier obiecał, że zwróci na problem uwagę.

Przemówienie na "Orliku" było typowe dla tego etapu kampanii Platformy. Premier mówi m.in, że w czasach kryzysu Polska poradziła sobie nieźle - mimo że obecna ekipa nie ustrzegła się błędów - i ważne jest by w przyszłości było tak samo. W domyśe: tylko rządy obecnej koalicji dają gwarancję, że Polska utrzyma swoją pozycję. Premier mówił także, że w czasie swojej podróży cały czas spotyka ludzi, którzy biorą sprawy w swoje ręce, zamiast narzekać i twierdzić że "nic nie mogą". Donald Tusk powiedział też, że on, podobnie jak napotykani na trasie podróży ludzie wierzy we własne siły. Cała wizyta trwała kilkanaście minut, a później cała kawalkada pomknęła w kierunku Lublina.

W Lublinie spotkanie zapowiadało się na przyjemne - na premiera oczekiwali studenci. Ale gdy tylko szef rządu wysiadł z autobusu, od razu stało się jasne,że powitanie jest równie gorące jak temperatura na zewnątrz. Przed wejściem do klubu studenckiego "Archiwum" na premiera oczekiwało kilkanastu kibiców. Ich chóralne śpiewy m.in "9 października wyrzuć Donalda do śmietnika" można było usłyszeć od razu po wyjściu z autobusu prasowego. Donald TusK - w ściślejszym niż zwykle kordonie oficerów BOR przeszedł obok kibiców bez słowa. Oni zajęli jedną stronę wejście do klubu, a drugą - grupa ludzi skandujacych "Zdrajca! Zdrajca!". Napięcie, emocje, wisiały wręcz w powietrzu, jak elektryczność przed burzą. Ogłuszające, chóralne okrzyki ucichły gdy delegacja i dziennikarze zeszli podziemnym, wąskim wejściem do piwnicy w której mieścił się klub.

Tam czekali studenci i posłanka Joanna Mucha, która poprowadziła kilkudziesięcominutowe spotkanie. Premier musiał m.in. odpowiedzieć na pytanie o zmiany w OFE ("popatrzcie jak wygląda teraz sytuacja funduszy, po spadkach na giełdzie") , o komisję hazardową ("wyrzuciłem połowę rządu"). Nie było łatwych piłek. Premier apelował także - w pełnych energii słowach - o głosowanie. "Nie obraźcie się, ale Wasi rodzice musieli przechodzić bardzo dużo, a Wy możecie nawet skreślić całą kartę jeśi Wam się nikt nie podoba" argumentował premier. W jego słowach czuć było pasję, tak jakby wysoka temperatura w środku klubu tylko go motywowała. Po spotkaniu premier jak zwykle robił sobie zdjecia z uczestnikami, ale dziś jego popularność "kradł" nieco Karolak.

Wyjście z klubu było spokojniejsze niż wejście. Ale i w tym momencie pojawił się ktoś, kto chciał zadać pytanie. "Wprowadzi Pan podatek katastralny? dopytywał się mężczyzna około trzydziestki "Nie" odkrzyknął premier zza tłumu dzienniarzy. "Na pewno? " - naciskał pytający. "Na pewno" - odpowiedział szef rządu i udał się w kierunku autobusu.

Dziś premier jest w Krakowie.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych