Nie dość, że w ostatnich tygodniach kampanii Tusk musi się pogodzić z wzrastającymi notowaniami głównej partii opozycyjnej, to oddzielnym problemem stał się dla niego Janusz Palikot. W tej chwili już we wszystkich sondażach przekraczający 5 procent. I szykujący się do stawiania swoim potencjalnym partnerom w nowym parlamencie warunków.
Pamiętacie państwo spiskowe teorie, że to Tusk "wydelegował" Palikota na lewe skrzydło aby osłabił SLD, było nie było twór samodzielny, i rządził potem wraz dawnymi kolegami? Nie wierzyłem w to proste spiskowe tłumaczenie, za dużo tu było wzajemnych emocji, których kulminacją stała się słynny już wywiad-rzeka z winiarzem z Biłgoraja poświęcony jednemu celowi: zdemaskować i osłabić Platformę i jej lidera, odegrać się na nim.
A jednak dzisiaj te podejrzenia wrócą. Wedle moich wiadomości, Tusk dojrzewa do myśli o ewentualnych współrządach z Palikotem (jeżeli naturalnie będzie to wynikało z sejmowej arytmetyki). Jako powód jego współpracownicy podają niechęć do Grzegorza Napieralskiego, ale chyba nikt nie wątpi, że takie emocje są w polityce drugorzędne. Bardziej prawdopodobne jest to, że Tusk myśli o perspektywie erozji lewicy i nie chce wzmacniać jej liderów udziałem w rządzie. A partię Palikota będącej luźną zbieraniną spajaną wyłącznie przez osobę lidera może mu się jawić jako byt łatwiejszy do sterowania.
Są trzy kłopoty. Z ostatnich sondaży wynika, że Ruch Palikota obławia się nie tylko kosztem SLD, ale w coraz większym stopniu kosztem PO. To nie tylko zwiększa psychologiczne napięcia między Tuskiem i jego dawnym sojusznikiem, ale może wręcz postawić pod znakiem zapytania możliwość dyktowania warunków przez lidera Platformy.
Drugim jest pytanie o to, czy Palikot umie się zatrzymać. Publikacja książki pokazała, że bije szczególnie boleśnie w swoich partnerów. Jak wyobrazić sobie na przykład poufne rządowe rozmowy z kimś, kto z każdą informacją może pobiec do mediów? Palikot będzie z pewnością zainteresowany aby zmienić wspólne rządy w spektakl służący jego interesowi. Dla Tuska ta współpraca może się więc okazać ciągiem bardzo bolesnych doświadczeń.
Jest i okoliczność trzecia. Tusk nie chce koalicji z SLD także z innego powodu: boi się, że Napieralski będzie grał przeciw niemu z Grzegorzem Schetyną. Że część Platformy będzie chciała wręcz dogadać się wspólnie z lewicą aby pozbyć się swojego lidera. To jednak z kolei pokazuje, że nie wszyscy w PO będą gotowi przyjąć z otwartymi ramionami Palikota. Na razie wstręt ideologiczny do winiarza z Biłgoraja demonstruje Jarosław Gowin. Ale politycy związani ze Schetyną mogą się koalicji z Palikotem opierać używając formułki (skądinąd prawdziwej), że to nowa Samoobrona, ruch populistyczny i niewiarygodny.
Naturalnie przewidując te kłopoty, nie wiemy, o jakim układzie sił mówimy. Może być tak, że Tusk po uzyskaniu drugiego miejsca przez PO w ogóle nie będzie chciał rządu tworzyć, przynajmniej w pierwszym ruchu. Albo będzie zmuszony klecić koalicję i z SLD, i z Palikotem, i może także z PSL. Jakie atuty będzie miał wtedy w ręku Tusk, a jakie Palikot trudno przewidzieć. Możliwe, że winiarz zyska materiał do nowej książki - tym razem ze wspólnej pracy w rządzie.
Możliwe też, że będzie to współpraca oparta na misternej grze szantaży. Wszystkiego przecież o Tusku Palikot nie napisał - politycy Platformy otwarcie żartują sobie z tego w kuluarowych rozmowach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/119472-co-zrobic-z-palikotem-dzis-w-otoczeniu-donalda-tuska-i-w-jego-wlasnej-glowie-wygrywa-pomysl-oblaskawic-i-wspolrzadzic