"Mamy swoje autorytety i nie zawahamy się ich użyć.". PO sięga po metody przećwiczone na Polakach wielokrotnie

Rys. Andrzej Krauze
Rys. Andrzej Krauze

Najpierw Platforma Obywatelska, nawiązując do swojej nazwy, oddała głos zwykłym ludziom. Zwykli ludzie zapewniali nas, że "Polska jest w budowie" i oni to doceniają. Na końcu sam premier Donald Tusk przyznawał , że owszem nie wszystko się udało w ciągu tych czterech lat, ale równocześnie wiele się udało. Wbrew rozmaitym krytykom uważam, że to bardzo zręczny chwyt sztabu PO.

W kolejnych spotach Platforma sięgnęła po swoich polityków. Najbardziej chyba reprezentatywnym przykładem tej serii jest materiał, w którym Jerzy Buzek, Janusz Lewandowski, Radosław Sikorski i Donald Tusk zapewniają Polaków, że tylko tak sprawdzona ekipa, jak drużyna PO jest w stanie wynegocjować 300 mld zł z unijnego budżetu.

Trzeba przyznać, że na taką dezynwolturę czołówki Platformy Obywatelskiej, można było sobie pozwolić tylko dlatego, że większość mediów nie byłą skłonna zauważyć, iż ta deklaracja wyrwania UE 300 mld zł. jest pusta. Bowiem składają ją politycy, którzy nigdy tego nie robili (poprzednią transzę wynegocjował rząd PiS Kazimierza Marcinkiewicza), a ich zdolności w absorbcji środków unijnych, którymi chwalą się na lewo i prawo, są co najmniej dyskusyjne.

Do tego przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek kończy swoją kadencję za parę miesięcy, komisarz Janusz Lewandowski ma okrojone prerogatywy i zgodnie z prawem unijnym nie może występować w interesie swojego kraju, lecz musi godzić interesy 27 państw członkowskich.

Już dzisiaj, zanim negocjacje w sprawie przyszłego budżetu weszły w decydującą fazę, największe państwa UE, w tym Niemcy sprzeciwiły się wstępnej propozycji jego kształtu. A zatem mówienie o 300 mld zł. jest co najmniej przedwczesne. A już zapewnienia, że tylko rząd PO jest w stanie wynegocjować taką sumę dla Polski, w świetle powyższych faktów, należy potraktować tylko i wyłącznie w kategoriach propagandy wyborczej, którą chętnie podchwytują media.

Widać, że Platformie pali się grunt pod nogami, bo w ostatnich spotach sięgnęła po metodę przećwiczoną na Polakach wielokrotnie - po tzw. autorytety. Metoda to tyle widowiskowa, co nieskuteczna. Ich największą zaletą wszelako jest obnażenie porażającej każdego myślącego człowieka marności umysłowej tzw. autorytetów

Ale to nie przeszkadza zwykłym ludziom. Bo jeśli ktoś nie wie, dlaczego zagłosować na partię Donalda Tuska albo nie potrafi przekonać do swoich racji, zawsze może się powołać na autorytet i sprawa rozwiązana.

Takie tuzy, jak Andrzej Wajda, Agnieszka Holland, Krzysztof Penderecki czy Andrzej Mleczko namawiają do głosowania na Platformę Obywatelską. Nie ma w tym nic oburzającego. Artyści także są obywatelami i mają prawo do wyrażania swoich poglądów politycznych.

Nie od dziś wiadomo, że duża część artystycznego establishmentu popiera Platformę. Że nie bardzo wie, dlaczego i z jakich powodów, to inna rzecz. Przecież to oczywiste.

Współcześni spadkobiercy "etosu" inteligencji" z awansu w pięknym stylu nawiązują do swoich prawdziwych antenatów. I tak, jak oni nie dostrzegają, jak są wykorzystywani i jak takie zaangażowanie ocenia historia. To dowód na to, że głupota jest kulturowo dziedziczna.

Dość przypomnieć prezentację w maju 2010 r. honorowego komitetu poparcia Bronisława Komorowskiego w warszawskich Łazienkach. Andrzej Wajda wspomniał o przyjaciołach w TVN i Polsacie, satyryk Majewski wyzwał głównego konkurenta Komorowskiego od psychopatów, a Kora Jackowska zapewniła, że może oddać kandydatowi PO wszystko, oprócz swojego pieska Ramony. Takim to dyskursem poczęstowała nas warszawska elita.

Oglądając najnowsze spoty PO z udziałem artystów utwierdziłem się tylko w przekonaniu, że w tej kwestii nic się nie zmieniło. Z wypowiedzi poszczególnych artystów wynika, że jak się nie znali na polityce, tak się nie znają. Ale to nie przeszkadza im wygłaszać "sądy zawsze prawdziwe" na temat natury naszej polityki. Poziom ich argumentacji najlepiej ilustruje fraza Andrzeja Mleczki:

Popieram Platformę Obywatelską ze względów zdrowotnych, ponieważ mam uczulenie na PiS. Kiedy w telewizji wystąpi jakiś polityk PiS natychmiast skacze mi ciśnienie, podnosi się cholesterol i występuje wysypka. Dlatego staram się zrobić wszystko, żeby PiS nie doszedł do władzy. Bo zdrowie jest najważniejsze.

Takich słów nie powstydziłby się Janusz Palikot. Może to wyjaśnia, dlaczego nasze elity tak się do niego garną.

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych