Warto wiedzieć, że Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji poinformowała właśnie, iż w bieżącym roku wpływy z abonamentu radiowo-telewizyjnego wyniosą zaledwie 46o milionów złotych. To o 17% mniej niż w dramatycznym pod tym względem roku ubiegłym i aż prawie o połowę mniej niż jeszcze kilka lat temu. Ta suma musi wystarczyć do podziału pomiędzy wszystkie rozgłośnie regionalne polskiego radia, programy radiowe ogólnopolskie, 16 regionalnych ośrodków telewizyjnych oraz trzy główne anteny TVP. Tak źle w historii polskich mediów publicznych jeszcze nie było.
W tej sytuacji postępowanie rządzących mediami publicznymi wydaje się absurdalne i niezrozumiałe. Każdy rozsądny człowiek próbowałby ratować swoją upadającą firmę poprzez zwiększenie zaufania do niej i poprawę wiarygodności. Tymczasem zamiast tego usiłuje się zerwać więzi z milionami widzów o poglądach katolickich i prawicowych, stosując prowokacje takie jak zatrudnienie Nergala, a wcześniej – usunięcie z anteny Jana Pospieszalskiego i „Warto rozmawiać” oraz niemal wszystkich publicystów lubianych i cenionych przez tę właśnie część widowni.
Tej wiarygodności nie zwiększa uparte lansowanie publicystów typu Tomasz Lis, którzy nawet nie próbują ukryć swej niechęci do partii Jarosława Kaczyńskiego i robią wiele, by poprawić szanse wyborcze Platformy i SLD. Chyba, że chodzi o to, by widownia mediów publicznych skurczyła się na zawsze do elektoratu liberalnego i lewicowego i, by pozbawić połowę narodu jego współwłasności, czyli należnego dostępu do Telewizji Polskiej i Polskiego Radia.
Tej wiarygodności nie zwiększa też fakt, że na stronach internetowych TVP z ogromnym opóźnieniem publikowane są szokujące dane o obecności polityków poszczególnych partii w programach publicystycznych i informacyjnych. Mamy koniec września, najgorętszy okres kampanii wyborczej, a tu dane prezentowane przez TVP dotyczą lipca! W szanującym się demokratycznym kraju, zarówno Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, jak i same władze TVP dbałby o to, aby na bieżąco informować o swej bezstronności i pluralizmie. Cóż to za problem w dobie komputerów odpowiednie raporty składać choćby co tydzień? Dane lipcowe i czerwcowe pokazywały ogromny nadmiar prezentacji Platformy Obywatelskiej. Dyskryminacja nie dotyczyła tylko Prawa i Sprawiedliwości. Również związki zawodowe, które mają wiele gorzkich słów do rządu i celnie krytykują jego politykę nie były właściwie dopuszczane do głosu. Na antenie pierwszego programu TVP głos NSZZ „Solidarność” był prezentowany tylko przez 45 sekund w ciągu całego miesiąca! W tym czasie przedstawiciele rządzącej partii przemawiali do widzów z tego samego programu telewizyjnego przez blisko 2 godziny.
O tym, jak ważne są decyzje władz TVP, jakich redaktorów zatrudniają i decyzje tych redaktorów, które informacje i wypowiedzi wyemitować na antenie, świadczą najnowsze badania oglądalności reklamówek wyborczych poszczególnych partii politycznych. Ich emisja na antenie telewizji przyciąga uwagę zaledwie pół miliona wyborców w całej Polsce, co stanowi nie więcej niż 7% osób oglądających wtedy telewizję. I to w porze największej oglądalności w okolicach najpopularniejszych programów informacyjnych. Tymczasem te właśnie programy informacyjne mają już widownię wielokrotnie większą, sięgającą 3 milionów widzów. Widzimy więc, że bezpłatny czas antenowy na spoty wyborcze, emitowane przez zaledwie 2 tygodnie przed wyborami nie jest w stanie zniwelować siły rażenia tych programów informacyjnych, których obiektywizm pozostawia wiele do życzenia.
W tym miejscu warto przypomnieć, że w okresie kampanii wyborczej do samorządu rok temu sprawdzane były przez specjalistów z dwu różnych organizacji, bynajmniej nie sympatyzujących z Prawem i Sprawiedliwością, w jaki sposób Polacy byli informowani o najważniejszych sprawach kraju w mediach. Wyniki tych badań ujawniono z dużym opóźnieniem, dopiero wiele miesięcy po wyborach. Przed pierwszą, najważniejszą turą wyborów, gdy rozstrzygnęły się składy sejmików wojewódzkich – to partia Jarosława Kaczyńskiego najczęściej prezentowana była w negatywnym świetle w głównych programach informacyjnych zarówno telewizji publicznej, jak i największych stacji komercyjnych. Mleko było już rozlane, zwycięzców nikt nie osądził. Także i w tej kampanii, prócz opisanej nadreprezentacji w telewizji, wszyscy obserwujemy ogromny nadmiar plakatów kandydatów rządzącej partii, nadmiar, którego nie sposób zmieścić w przysługujących jej limitach finansowych. Nadmiar plakatów klejonych w niedozwolonych miejscach, na skrzynkach rozdzielczych trakcji elektrycznej, słupach drogowych. Działania te podejmowane są w poczuciu całkowitej bezkarności. Nie możemy pozwolić, aby ten stan dyskryminacji w dostępie do mediów i arogancji rządzących, którzy sądzą, że im wolno więcej utrwalił się i zacementował.
Barbara Bubula
(felieton wygłoszony na antenie Radia Maryja 27 września 2011)
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/119334-barbara-bubula-o-mediach-publicznych-ktore-usiluja-zerwac-wiezi-z-milionami-widzow-o-pogladach-katolickich-i-prawicowych
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.