Kpt. Jan Dubaniowski „Salwa” i Oddział Partyzancki „Żandarmeria”
64 lata temu, 27 września 1947 roku, poległ w walce z obławą UB kpt. Jan Dubaniowski ps. „Salwa”, dowódca oddziału partyzanckiego „Żandarmeria”, który w latach 1945–1947 należał do najbardziej aktywnych jednostek partyzanckich antykomunistycznego podziemia w Krakowskiem. Faktycznie będąc oddziałem poakowskim, od 1945 r. konsekwentnie uznawał swą przynależność do Narodowych Sił Zbrojnych.
Jan Dubaniowski urodził się 21 września 1912 roku w Krakowie w rodzinie Leopolda Dubaniowskiego. Jako absolwent elitarnego korpusu kadetów od najmłodszych lat był wychowywany w duchu służby Ojczyźnie i w tradycjach walk o niepodległość. W korpusie kadetów zdał maturę, potem ukończył szkołę podchorążych artylerii i został żołnierzem służby stałej Wojska Polskiego. Wraz z żoną Bolesławą, i dwójką dzieci (Janem i Marią) mieszkał w Przemyślu, przy ul. H. Kołłątaja 2.
Jako kapitan artylerii brał udział w kampanii wrześniowej i trafił do niemieckiego obozu dla jeńców - oficerów (Oflag II b). Po udanej ucieczce przybył do Krakowa, gdzie od 1942 r. był oficerem akowskiej konspiracji. Używał pseudonimów „Szarotka” i „Wycior”. Dowodził odtwarzanym w podziemiu I dywizjonem 6. pułku artylerii ciężkiej AK. Latem 1944 r. wstąpił do oddziału partyzanckiego legendarnego rtm. Józefa Świdy ps. „Dzik”, który przybył do Małopolski po wcześniejszej służbie w Armii Krajowej na Nowogródczyźnie, gdzie walczył z Niemcami i z sowieckimi oddziałami dywersyjnymi na czele Nadniemeńskiego Zgrupowania AK. Niedługo potem Dubaniowski został przydzielony jako oficer taktyczny do Zgrupowania Oddziałów Partyzanckich „Odwet” w obwodzie myślenickim AK.
Po zajęciu ziemi krakowskiej przez Armię Czerwona pozostał w konspiracji. Rozwiązanie Armii Krajowej przyczyniło się do poszukiwania przez Dubaniowskiego kontaktów z innymi środowiskami konspiracji niepodległościowej i w czerwcu 1945 r. nawiązał współpracę ze strukturami Narodowych Sił Zbrojnych, w ramach których, już pod pseudonimem „Salwa”, objął dowództwo nad obwodem bocheńskim Narodowych Sił Zbrojnych, jednak w głównej mierze, nadal bazował na lokalnych kadrach Armii Krajowej a nawet – ideowo odległych od NSZ – Batalionów Chłopskich.
W powiecie bocheńskim, w Lubomierzu nawiązał kontakt z byłym dowódcą placówki AK Józefem Trutym ps. „Lis” i w atmosferze narastających represji sowieckich i komunistycznych zaczęli tworzyć lokalną strukturę NSZ. Dubaniowski formalnie objął nad nią dowództwo 22 czerwca 1945 r. Określając wówczas cele działalności podległej mu organizacji wymienił trzy obszary aktywności:
1. udaremnienie jakiejkolwiek działalności komunistycznej,
2. przygotowanie terenu pod względem wojskowym na wypadek zbrojnego wystąpienia (zapewne chodziło tu o działania dywersyjne na tyłach sowieckich po wybuchu oczekiwanej wojny Anglosasów z ZSRR),
3. udaremnienie bandytyzmu [pospolitego], który zaczął podnosić głowę.
Po ogłoszonej w połowie 1945 r. amnestii, czasowo ograniczono akcję represyjną wymierzoną w ludność i konspirację niepodległościową (choć nigdy jej nie przerwano). Dubaniowski obserwował sytuację, nie podejmując w tym okresie nazbyt licznych działań o charakterze militarnym. Warto jednak zaznaczyć, że należał do tej części podziemia, która – podobnie jak zdecydowana większość konspiracji narodowej – nie zamierzała ujawniać siebie i swoich ludzi przed wrogiem.
Komunistyczna ofensywa przeciw niepodległościowemu podziemiu, jaka nastąpiła jesienią 1945 r., generalnie potwierdziła obawy sceptyków. Bezwzględne akcje pacyfikacyjne i nowe aresztowania, rozbudowywana przez UB sieć agentów i konfidentów spowodowały, że w ostatnich miesiącach 1945 r. coraz więcej zagrożonych represjami zaczęło poszukiwać schronienia w lesie. Wśród nich byli także żołnierze wielu oddziałów dopiero co rozwiązanych latem.
W listopadzie 1945 r. „Salwa” w porozumieniu z Trutym zarządził utworzenie nowego oddziału partyzanckiego, który – jako jednostka stale kwaterująca w lesie – będzie mógł być zarówno schronieniem dla „spalonych”, jak i narzędziem czynnego zwalczania władz komunistycznych i ich administracji. 11 listopada 1945 r. Dubaniowski wydał zarządzenie, które wszystkim zagrożonym członkom konspiracji dawało możliwość ochotniczego wstąpienia do oddziału, nad którym objął bezpośrednią komendę. W ten sposób powstał oddział partyzancki NSZ używający nazwy „Żandarmeria” albo też występujący pod nazwą „Salwa” - tożsamą z pseudonimem dowódcy.
Początkowo oddział liczył około 30 ludzi. W następnych miesiącach osiągnął stan prawie 70 osób. Jednakże należy zaznaczyć, że liczby te mają jedynie znaczenie orientacyjne. W rzeczywistości stan osobowy oddziału „Salwy” był płynny – tak jak to miało miejsce w przypadku innych oddziałów. Niektórzy żołnierze bywali urlopowani (np. ze względu na warunki zimowe lub w związku ze stanem zdrowia), niektórzy tylko czasowo przebywali w oddziale.
Funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa, którzy bazowali również na informacjach uzyskanych od później ujawnionych i aresztowanych, obliczali, że w latach 1945 – 1947 przez oddział „Salwy” przewinęło się w sumie około 110 żołnierzy.
Niezależnie od liczebności bezpośrednich podkomendnych „Salwy”, oddział dysponował o wiele szerszym zapleczem wśród ludności cywilnej – siecią współpracowników, informatorów, łączników i meliniarzy. W znacznym stopniu zaplecze to miało charakter naturalny, oparty o środowiska rodzin i znajomych. Było to zresztą typowe dla oddziałów partyzanckich działających na terenie własnym, w okolicach rodzinnych. W tajnych opracowaniach opartych o materiały UB, przygotowywanych na wewnętrzny użytek funkcjonariuszy SB, wprost pisano o żołnierzach „Salwy”, że:
przeważająca ich większość była pochodzenia chłopskiego z środowiska wiejskiego, zamieszkująca w okolicznych miejscowościach powiatu bocheńskiego. Środowisko to, w tym wielu członków rodzin i krewnych bandytów stanowiło bazę zaopatrującą bandę w żywność, udzielającą schronienia i melin w zabudowaniach gospodarskich.
Oddział rekrutował się przede wszystkim z żołnierzy AK z powiatów bocheńskiego, myślenickiego i limanowskiego. Wielu było z Bochni i okolic, m.in. z Łapanowa, Proszówki, Nieprześni, Kłaja, Ubrzeża, Łąkty Górnej, Grabiów, Targowiska, Niegowici, Zbydniowa. Znaleźli się w nim m.in. żołnierze z oddziałów „Dzika”, Franciszka Mroza „Żółwia”, Gustawa Rachwalskiego „Pogroma”, Jana Tokarczyka „Bacy” i 12 pp. AK.
Bliskie kontakty z ludnością cywilną, obok innych czynników, stwarzały sprzyjające warunki dla działalności oddziału. Potwierdzał to sam Dubaniowski. Wiosną 1946 r. meldował, że w terenie warunki do akcji są dobre i ówczesne zapowiedzi „bezpieki” o zamierzonej likwidacji partyzantki na jego terenie oceniał jako nie mające pokrycia w rzeczywistości. Jego zdaniem decydowały o tym m.in. doskonała znajomość rejonu działalności i opanowanie terenu przez oddziały leśne, skuteczne wytępienie konfidentów, fakt, że ustosunkowanie ludności cywilnej do partyzantów jest wybitnie życzliwe.
Możliwe, że do „Salwy” dotarły przecieki o przygotowywanym w krakowskim WUBP ambitnym planie „likwidacji band” na terenie województwa krakowskiego od 10 stycznia do 10 marca 1946 r. Plan ten, sygnowany przez kierownika WUBP Jana Bieleckiego i dowódcę WBW woj. krakowskiego Grigorija Zubienkę, został osobiście zatwierdzony przez szefa MBP Stanisława Radkiewicza i przez dowódcę KBW Bolesława Kieniewicza. Uwzględniono w nim dziesięć różnych zgrupowań leśnych, przeciw którym zamierzano podjąć intensywne działania zbrojne. Znalazł się wśród nich również oddział „Salwy”, liczący – według tego dokumentu – 46 ludzi podzielonych na dwie grupy i działających w rejonach pogranicza powiatów myślenickiego i bocheńskiego. Oddział miał być rozpracowany przy pomocy agenta, który jest w bandzie do dnia 24 lutego 1946 r. Nierealność tych planów zweryfikowała rzeczywistość – działania podejmowane w tym okresie nie przyniosły nawet części zaplanowanych efektów.
Oddział był bardzo dobrze uzbrojony – większość żołnierzy posiadała broń automatyczną. Według materiałów UB, oprócz kilkudziesięciu karabinów (kb) i pistoletów żołnierze kpt. Dubaniowskiego dysponowali 50 automatami, 5 ręcznymi karabinami maszynowymi (rkm), 2 lekkimi karabinami maszynowymi (lkm). W dyspozycji oddziału był także samochód ciężarowy. Według ustaleń UB, rozrost oddziału doprowadził do wydzielenia dwóch pododdziałów operujących w terenie pod nadzorem „Salwy”. Nazywano je umownie „grupą północną” i „grupą południową”. Liczącą ok. 15 osób grupą północną dowodził Stanisław Dyląg „Ślusarczyk” z Kobylca (przed 1945 r. żołnierz BCh). W grudniu 1945 r., po aresztowaniu Dyląga przez UB, dowodzenie przejął na mocy nominacji „Salwy” Eugeniusz Gałat „Wiktor”, „Sęp” z Kłaja.
Grupą południową dowodził Józef Truty „Lis”. Po jego śmierci z rąk UB w marcu 1946 r. dowodzenie przejął ur. 6 stycznia 1927 r., żołnierz AK w powiatach bocheńskim i myślenickim, dowódca plutonu AK ppor. Józef Mika „Wrzos”, „Leszek” z Gruszowa (pow. myślenicki), który jednocześnie objął funkcję zastępcy „Salwy”.
Z raportu sporządzonego przez „Salwę” w kwietniu 1946 r. wynika, że za główne zadania „Żandarmerii” kpt. Dubaniowski uważał paraliżowanie działalności władz komunistycznych, przygotowanie się do antysowieckich działań dywersyjnych na wypadek wybuchu nowej wojny i likwidacje pospolitych szajek bandyckich nękających ludność. Już po tygodniu od wydania zarządzenia o utworzeniu oddziału leśnego – 18 listopada 1945 r. - doszło do pierwszego starcia z UB i MO z Myślenic. Wkrótce potem żołnierze Dubaniowskiego przeprowadzili szereg udanych akcji. 20 listopada 1945 r. w zasadzce partyzanci zlikwidowali w Raciechowicach dwóch funkcjonariuszy UB z Myślenic Jana Leśniaka i Bronisława Dybeła, którzy przybyli w celu aresztowania Józefa Miki „Wrzosa”. 28 grudnia 1945 r. w miejscowości Trzciana zlikwidowano komendanta posterunku MO w Łapanowie.
Jedną z największych akcji pacyfikacyjnych wymierzonych w „Salwę” przeprowadzono w końcu 1945 r. Według informacji UB i KBW w ramach akcji przeprowadzonej na terenie powiatów bocheńskiego i myślenickiego 8 grudnia 1945 r. UB aresztował 25 członków i bliskich współpracowników oddziału. Skonfiskowano ok. 20 karabinów, 1 mp, 1 rkm, 1 dziesięciostrzałowy karabin i ok. 600 sztuk amunicji.
Ponownie w pow. bocheńskim przeprowadzono akcję przeciwko oddziałom „Salwy” w dniach 13-15 grudnia 1945 r. Wysłano tam dwie grupy operacyjne. Jedna liczyła 18 osób z KBW. Druga w sumie osiągnęła stan 23 osób, w tym: dwóch przedstawicieli NKWD, kierownik PUBP Bochnia wraz z dwoma podkomendnymi, 18 ludzi z WUPB w Krakowie. Całością dowodził por. Jerzy Riff, zastępca szefa Wydziału Operacyjnego Dowództwa WW woj. krakowskiego. Efekty akcji były nikłe: uznano, że adiutantem „Salwy” jest ps. „Kryska” i zebrano informacje o zastrzeleniu przez „Salwę” sowieckiego majora i jego szofera.
Na początku 1946 r. UB podjął próbę usystematyzowania działań operacyjno - wywiadowczych przeciwko „Salwie”. W marcu 1946 r. rozpoczęto rozpracowanie agenturalne, któremu nadano kryptonim „Groźny”. Jego efekty, mimo działalności kilkunastu tajnych współpracowników, znowu były niewielkie. Ubowcy zwracali później w raportach uwagę, że nie posiadano odpowiedniej agentury, która mogłaby w odpowiednim czasie wskazać miejsca pobytu bandytów. Uzyskiwane informacje były zbyt ogólnikowe, a niekiedy nie przedstawiały większej wartości w rozeznaniu bandy i przeprowadzeniu akcji.
Słusznie wiec „Salwa” oceniał, że teren jego działalności był opanowany przez partyzantów, a dokonane likwidacje konfidentów wpłynęły na czasowe ograniczenie aktywności pozostałych w obawie przed dekonspiracją.
16 stycznia 1946 roku w Gdowie wykonano wyrok na Paulinie Bzdylu, sekretarzu PPR wcześniej przeprowadzającym rabunkowe parcelacje majątków - w wielu wypadkach będących ośrodkami działalności niepodległosciowej; 6 lutego 1946 r. żołnierze Dubaniowskiego zaatakowali posterunek MO w Łapanowie i po jego zajęciu dokonali aresztowania trzech funkcjonariuszy PUBP Bochnia, których po przesłuchaniach rozstrzelano trzy dni później. 20 lutego 1946 r. zastrzelili funkcjonariusza PUBP w Bochni na drodze do Buczyny koło Łapanowa.
Od 10 marca 1946 r. trwała w powiecie bocheńskim kolejna akcja przeciwpartyzancka. W oparciu o zeznania członka oddziału schwytanego w Krakowie, do wsi Królówka wyjechała 93-osobowa grupa żołnierzy KBW pod dowództwem kpt. Borysieńki. Wprawdzie akcja zakończyła się fiaskiem, jednak w okolicach Zbydniowa natknięto się na sześcioosobowy patrol partyzancki. Próba ujęcia całego patrolu nie powiodła się – partyzanci wycofali się, ale w strzelaninie zginął dowodzący nimi Józef Truty „Lis”. Według meldunków „Salwy”, partyzanci zadali też straty ubowcom, wśród których było 2 zabitych i 9 rannych.
W pewnym sensie konsekwencją tego wydarzenia była jedna z najgłośniejszych akcji oddziału „Żandarmeria”. Na niedzielę 31 marca 1946 r. „Salwa” zamówił w kościele parafialnym w Łapanowie mszę żałobną za duszę zabitego Józefa Trutego. Na ten sam dzień PPR-owcy zaplanowali przedreferendalny wiec propagandowy przed budynkiem szkoły powszechnej w Łapanowie. Jednym z głównych prelegentów był na nim Jan Chlebowski, kierownik Wydziału Propagandy KW PPR w Krakowie. Uczestniczyli w nim m.in. przedstawiciele bocheńskiej milicji i PUBP (razem ok. 20 ludzi) oraz I sekretarz KP PPR w Bochni Wacław Rybicki, II sekretarz KP PPR Stanisław Smajda, przedstawiciel SD z Krakowa Kwiatkowski i przedstawiciel SL Dźwigaj, wicestarosta Andrzej Burda. Odmówił udziału prezes Zarządu Powiatowego PSL Władysław Ryncarz.
Po wiecu cała delegacja wracała z Łapanowa do Bochni. Zasadzkę „salwowcy” urządzili w miejscu sprzyjającym do tego rodzaju akcji. Niecałe dwa kilometry za Łapanowem, na wysokości wsi Kobylec i Brzozowa drogę przecina rzeczka Stradomka, na której zbudowany był drewniany most. Za mostem droga wpadała w wysoki jar wyżłobiony w wapiennej skale. Jako pierwsza jechała ciężarówka Studebaker z powiatowym komendantem MO w Bochni Stanisławem Gruszką i 11 ludźmi z plutonu operacyjnego KP MO. Drugi w kolejności był Opel z funkcjonariuszami partyjnymi. Na końcu jechał Dodge z pracownikami UBP.
Pierwszy samochód został zatrzymany wiązkami granatów rzuconych ze skał. Jednocześnie rozpoczęto krzyżowy ostrzał wszystkich aut, przy czym samochód z ubowcami zdołał zatrzymać się najdalej od miejsca walki. Strzelanina trwała około 20 minut i – mimo rannych – zakończyła się pełnym sukcesem partyzantów. Z punktu widzenia UB straty były bardzo duże. Według różnych relacji i dokumentów zginęło od 7 do 10 ludzi. Wśród nich powiatowy komendant milicji z Bochni Stanisław Gruszka, funkcjonariusze bocheńskiego PUBP: Leon Piegza, Michał Stryjski, Franciszek Miałszygrosz, funkcjonariusze KP MO: Władysław Kurczab, Antoni Korta, Mieczysław Chałuda, Fryderyk Migdał (ciężko ranny, zmarł wkrótce potem). Według meldunku PUBP, oprócz tego ciężko rannych było jeszcze 10 innych osób.
Zgodnie z często stosowaną przez UB zasadą odpowiedzialności zbiorowej za poniesione straty „bezpieka” zemściła się na okolicznej ludności, głównie na działaczach PSL. Funkcjonariusze bezpieczeństwa do Łapanowa powrócili już następnego dnia, w poniedziałek 1 kwietnia 1946 r. Zaraz po przybyciu oblali benzyną i spalili dom, stajnię, stodołę i wozownię Wojciecha Sotoły, członka Komisji Rewizyjnej powiatowego PSL, ojca Fryderyka Sotoły ps. „Jastrzyk”. Następnie aresztowano wójta Łapanowa Jana Jarotka, którego po przewiezieniu do bocheńskiego UB poddano torturom i zamęczono na śmierć. 2 kwietnia 1946 r. jego zwłoki zagrzebano na podwórku PUBP, a do Krakowa przesłano informację, że został zastrzelony podczas próby ucieczki z UB. Tego samego dnia aresztowano jeszcze 6 członków PSL. Działania te kontynuowano także w następnych tygodniach.
Być może ze względu na te wydarzenia, latem 1946 r. na okres mniej więcej czterech miesięcy trzon oddziału „Salwy” przeniósł się na tereny powiatu nowosądeckiego, gdzie przeprowadzał wspólne akcje z oddziałem Andrzeja Szczypty „Zenita”, który na ten czas operacyjnie podporządkował się „Salwie”. Jeszcze w czerwcu 1946 r. oddział Dubaniowskiego zdobył i spalił posterunek MO w Kamionce Małej, na północ od Limanowej. Dokonano też ataku na posterunek MO w Łukowicy.
Jesienią 1946 r. „Salwa” powrócił w dawny rejon stacjonowania, ale wydzielił z szeregów oddział Władysława Morajki ps. „Błysk”, który w ścisłym kontakcie z dowódcą, rozpoczął działalność na terenie pow. limanowskiego, jednak w grudniu 1946 r. oddział został rozbity przez UB, a jego żołnierze wraz z dowódcą aresztowani.
Wśród akcji wówczas przeprowadzonych warto wspomnieć kolejne rozbicie posterunku w MO w Łapanowie – 8 października 1946 r. oraz posterunku MO w Iwkowej 22 października 1946 r. i rozbrojenie – niejako przy okazji - czterech żołnierzy WP z ochrony linii telefonicznej.
Coraz większa przewaga sił komunistycznych po sfałszowanych wyborach do Sejmu w 1947 r. i po rozbiciu szeregu dużych zgrupowań partyzanckich w kraju wpłynęła na decyzję „Salwy” o ujawnieniu wiosną 1947 r. Można przypuszczać, że uznał, iż w coraz trudniejszej sytuacji podziemia może to być jedyna szansa na uchronienie podkomendnych od całkowitego wyniszczenia przez „bezpiekę”. O wciąż dużym i uzasadnionym braku zaufania do komunistów świadczy fakt, że ujawniając się wraz z podkomendnymi nie oddali wszystkiej broni, część melinując na przyszłość.
14 marca 1947 r. kpt. Jan Dubaniowski wraz z kilkudziesięcioma podkomendnymi ujawnił się w PUBP w Bochni. Zgodził się też na podpisanie odezwy do pozostałych w podziemiu podkomendnych wzywającej ich do ujawnienia się i złożenia broni, co zaowocowało ujawnieniem niemal wszystkich jego podwładnych. Jednak rachuby ujawnionych partyzantów na pozostawienie ich w spokoju przez „bezpiekę” szybko okazały się złudne. Ujawnieni partyzanci już po kilku miesiącach byli poddawani szykanom. Wielu zapełniło więzienia i areszty, byłych dowódców zaczęto zmuszać do współpracy z UB, w tym do tworzenia prowokacyjnych jednostek partyzanckich.
Już po kilku miesiącach okazało się, że Jan Dubaniowski, który osiadł w Krakowie, znowu musi szukać schronienia w oddziałach leśnych. W sierpniu 1947 r. w Kłaju (pow. bocheński) „Salwa” wraz z kilkoma dawnymi podkomendnymi odtworzył oddział, który kontynuował działalność zbrojną. Według UB, w jego składzie oprócz Dubaniowskiego jako dowódcy, znalazło się jeszcze sześć osób: Eugeniusz Gałat „Sęp” (z-ca dowódcy), Władysław Migdał „Ordon”, Józef Garścia „Zryw”, Zdzisław Konieczny „Ryszard”, Kazimierz Trzecki Ostoja”, Władysław Niemiec „Grab”.
W zmienionych warunkach politycznych i militarnych była to raczej grupa przetrwania niż oddział partyzancki. Pierwszorzędną potrzebą oddziału było zgromadzenie zapasów, które pozwoliłyby przetrwać zimę. Jak dotychczas prowadzono akcje rekwizycyjne przede wszystkim w sklepach i instytucjach państwowych, jednak warunki działalności były o wiele trudniejsze niż przed rokiem 1947. Przede wszystkim UB było już strukturą silną, dysponującą o wiele liczniejszą siecią agentów i informatorów oraz w pełni kontrolowało sytuację w terenie. Standardowa taktyka partyzancka polegająca na nieustannych zmianach miejsca pobytu oddziału okazywała się niewystarczająca. „Salwa” podjął więc decyzję przesunięcia grupy w bardziej sprzyjające partyzantce górzyste tereny Beskidu Sądeckiego.
Przemarsz w tamten rejon rozpoczęto w ostatniej dekadzie września 1947 r. 26 września partyzanci zatrzymali się na kwaterze w miejscowości Ruda Kameralna koło Czchowa, w gospodarstwie Jana Rysia. Kwaterowali tam w porozumieniu z sołtysem Franciszkiem Zabrzańskim, z którym - dla ochrony gospodarzy przed konfidentami i represjami UB - ustalono kiedy i w jaki sposób zostanie złożony meldunek o partyzantach na milicji. Jednocześnie „Salwa” chciał wykorzystać pobyt w okolicach przelotowej drogi Brzesko – Nowy Sącz dla dokonania kolejnych konfiskat. 27 września 1947 r. dwaj jego podkomendni ustawili na trasie posterunek, który kontrolował przejeżdżające pojazdy i ich pasażerów. Osoby prywatne po kontroli puszczano wolno. Poszukiwano jedynie towarów lub funduszy państwowych. Cel zrealizowali, kiedy zatrzymali ciężarówkę, którą jechał Stanisław Fijałek, kierownik skupu owoców Spółdzielni Rolniczo-Handlowej z Nowego Sącza. Partyzanci skonfiskowali 286 tys. zł. państwowych pieniędzy, a kierownika i pasażerów puszczono wolno.
Już sama akcja była dużą nieostrożnością. Popełniono także kolejne błędy. Partyzanci zamiast szybko dokonać zmiany miejsca przebywania, wrócili na kwaterę oddziału. W tym czasie Fijałek na posterunku MO w Zakliczynie złożył doniesienie o stracie przewożonej przez niego kwoty. Szybko zaalarmowane PUBP w Brzesku jeszcze tego samego dnia zorganizowało akcję pościgową i z miejsca zdarzenia ubowcy dojechali do najbliższej wsi – Rudy Kameralnej. Tam łatwo odnaleźli kwaterę partyzantów. Doszło do starcia, w wyniku którego poległ dowódca oddziału kpt. Jan Dubaniowski „Salwa”. Pozostali zdołali się wycofać pod ostrzałem i powrócili w okolice Kłaja.
Dowództwo nad grupą objął zastępca „Salwy”, Eugeniusz Gałat „Sęp”. Oddział pomniejszył się – dwie osoby postanowiły ukrywać się na własną rękę u rodzin. Grupka dowodzona przez Gałata nie miała dużych szans na przetrwanie. Tym bardziej, że zbliżająca się zima nie sprzyjała kwaterowaniu w lesie, a UB coraz skuteczniej tropiło pozostałości oddziału „Salwy”. Już 20 listopada 1947 r. „bezpieka” przeprowadziła zasadzkę na partyzantów. W czasie strzelaniny zginął Zdzisław Konieczny, a ciężko ranny dowódca – Gałat – dostał się w ręce UB. Dwa tygodnie później, 7 grudnia 1947 r., podczas kolejnej akcji UB aresztowany został przez UB Władysław Migdał „Ordon”, a otoczony przez UB Józef Garścia „Zryw” popełnił samobójstwo. Kolejny z ocalonych ze starcia w Rudzie Kameralnej, Stanisław Trzecki „Ostoja”, wytropiony został przez UB w Krakowie już 12 grudnia 1947 r. Błyskawicznie przeprowadzono wszystkie „procedury” prokuratorskie i sądowe i 4 mara 1948 r. WSR w Krakowie skazał Gałata i Migdała na karę śmierci (zostali zamordowani 11 maja 1947 r.), a Trzeckiego na dożywocie, wkrótce zamienione na 15 lat.
W tym czasie działalność partyzancką kontynuował inny zastępca „Salwy” - ppor. Józef Mika „Wrzos”, „Leszek”. Nie wszedł on do nowego oddziału kpt. Dubaniowskiego, ale zagrożony aresztowaniem powrócił do lasu, obejmując dowództwo nad samodzielnym oddziałem zbrojnym, w skład którego, w latach 1948 – 1950, wchodzili m.in. Franciszek Mróz „Bóbr”, Emil Przeciszewski „Wyścig” i Tadeusz Lenart „Kancik”. Oddział wsławił się wieloma brawurowymi i głośnymi akcjami, likwidując konfidentów, funkcjonariuszy UB i PPR-owców. Walczył aż do 6 października 1950 r.
Koniec oddziału Miki nastąpił wskutek prowokacyjnej akcji, w ramach której „bezpieka” wprowadziła do stałej współpracy z partyzantami oficera UB, który występował jako oficer łącznikowy z Zachodu o pseudonimie „Karol”. Był nim Marian Strużyński, były żołnierz AK i WiN na Górnym Śląsku, zwerbowany do współpracy w 1947 r. Okazał się bardzo wydajnym agentem, który przyczynił się wcześniej do likwidacji postogniowego oddziału „Wiarusy” Stanisława Ludzi „Harnasia”, następnie oddziału Stanisława Nowaka „Iskry”, a po likwidacji oddziału ppor. Józefa Miki, brał czynny udział w rozpracowaniu i likwidacji oddziału kpt. Kazimierza Kamieńskiego „Huzara” oraz największej grze operacyjnej MBP tzw. Operacji „Cezary”. Jako TW używał m.in. pseudonimów „Henryk”, „Karol”, „Zbigniew”, „Kazimierz”, „Teodor”, był następnie kadrowym pracownikiem SB MSW. W PRL-u pod nazwiskiem Marian Reniak opublikował w zbeletryzowanej formie, wielokrotnie wznawiane wspomnienia, zebrane w tomie „Sam wśród obcych”, w których w tendencyjny sposób opisywał swoje działania przeciwko „Wiarusom”, „Leszkowi” oraz misję w Monachium, do Delegatury Zagranicznej WiN, w ramach operacji „Cezary”.
Aresztowany w październiku 1950 r. ppor. Józef Mika ps. „Wrzos”, „Leszek” po szybkim procesie wraz z Franciszkiem Mrozem ps. „Bóbr”, „Żółw” został 12 maja 1951 r. skazany na karę śmierci. Wyrok na obu wykonano 25 czerwca 1951 r. Dwaj pozostali żołnierze ppor. „Leszka”: Emil Przeciszowski „Wyścig” i Tadeusz Lenart „Kancik” zginęli w walce, podczas próby aresztowania, 23 października 1950 r.
Mimo tragicznego finału, należy stwierdzić, że dokonany w aktach SB bilans walk UB z oddziałem kpt. Jana Dubaniowskiego „Salwy”, jednym z najliczniejszych i najaktywniejszych w województwie krakowskim, pod kątem strat poniesionych w latach 1945 - 1947 był w gruncie rzeczy niekorzystny dla komunistów.
Na koniec warto przytoczyć słowa prof. Andrzeja Paczkowskiego, które wspaniale podkreślają niepodległościowy i bohaterski charakter tej heroicznej lecz jakże beznadziejnej walki „Żołnierzy Wyklętych”, często już tylko po to, by do końca dotrzymać wierności przysiędze:
Podziemie było toczącą ciężkie boje odwrotowe ariergardą Polski Niepodległej. Tyle, że nie było już się gdzie wycofać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/119279-64-lata-temu-27-wrzesnia-1947-roku-polegl-w-walce-z-oblawa-ub-kpt-jan-dubaniowski-ps-salwa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.