Polskiej inteligencji ku pamięci i przestrodze. Jak nas chciał widzieć niemiecki okupant, jaką prasę gadzinową nam serwował

W prawym dolnym rogu fotoreportaż o Polakach przyjeżdżających z robót w Niemczech na Święta. Fot. wPolityce.pl
W prawym dolnym rogu fotoreportaż o Polakach przyjeżdżających z robót w Niemczech na Święta. Fot. wPolityce.pl

Teza, że jakość mediów nie ma znaczenia dla narodowego życia, dla kondycji społecznej, jest dziś niemal dogmatem. Każdy głos krytyki tych mediów, które odwołują się wyłącznie do rozrywki, prostych instynktów i porzucają swoją misję, zdradzają swoich czytelników, spotyka się z szyderstwem.

Czy słusznie? Czy naprawdę nie ma to żadnego znaczenia? Oczywiście, że ma! Niemcy, Francuzi, Amerykanie i inne narody pilnują by ich prasa, pomyślana nie tylko jako środek komunikacji, ale także ośrodki myślenia, pozostawała w ich rękach. Pilnują by media poważne dobrze funkcjonowały, trzymały poziom, bo one kształtują elity i ich myślenie.

Ci, którzy źle życzyli Polakom, którzy dążyli do sprowadzenia Polaków do roli siły roboczej, chcieli  widzieć nas właśnie jako konsumentów prymitywnych, podanych w prostackiej formie, treści. By się o tym przekonać warto sięgnąć do wydawanych przez niemieckiego zbrodniczego okupanta prasy, tak zwanej gadzinowej. Dla przykładu - krakowskiego "Ilustrowanego Kuriera Polskiego" z grudnia 1941 roku.

Zwracają uwagę piękne, żywe kolory. Szata graficzna jak na tamte czasy bajeczna, dużo lepsza niż przedwojennej wolnej prasy polskiej. A co w treści? Pomijając ilustracje świąteczne, związane z Bożym narodzeniem mamy następujące informacje.

Na stronach 4 i 5 wielki fotoreportaż z frontu wschodniego, gdzie

w tych dniach Niemcy posunęli się znacznie naprzód,

I pycha, że

zapadło już przez rozbicie bolszewickiej siły bojowej wielkie rozstrzygnięcie, zima przysporzy bolszewikom tylko trosk.

Jak wiadomo, przysporzyło raczej Niemcom.

Na stronie 6 drobne informacje ze świata, choć głównie zdjęcia. Narzekania, że

od samego początku wojny dopuścił się amerykański prezydent całego szeregu bardzo ciężkich wykroczeń przeciw prawom narodów. Bezprawne napady na okręty i inną własność obywateli niemieckich i włoskich.

A więc - prasa może jednak kłamać.

Strona 7 - sentymentalne opowiadanie o miłości rozgrywające się w scenerii Morskiego Oka.

Strony 8 i 9:

Święta Bożego Narodzenia wśród rodziny

Rzecz o Polakach pracujących w Niemczech. Trudno orzec z tekstu czy tych, którzy zgłosili się na roboty dobrowolnie (bo byli i tacy) czy ci, których siłą wywieziono. Bogato ilustrowany reportaż opowiada o ludziach, którym:

W uznaniu pilności umożliwiono spędzenie kilkutygodniowego urlopu w Generalnym Gubernatorstwie. Wprawdzie nawał mających się wykonać pilnych prac w Rzeszy nie pozwala na udzielenie urlopów świątecznych większej liczbie pracowników, niemniej jednak istnieje zamiar zorganizowania, przy najbliższej sposobności, nowych transportów tych polskich robotników, którzy dzięki wzorowemu zachowaniu się, oraz dzięki ochocie do pracy, zasłużyli sobie na wypoczynek wśród najbliższych w kraju.

A kto to ci już nagrodzeni?

To zaprawione w pracy cenne jednostki. Czynią powszechne wrażenie ludzi krzepkich i zdrowych, co świadczy o tym, że wykonywane przez nich obowiązki w pełni im odpowiadają.

I tak np.:

PYZ MARIA z Jastkowic dostała się do gospodarza, gdzie rodzina składała się tylko z dwojga osób. Było jej więc bardzo dobrze, mimo, że roboty na roli i w oborze było dużo. Przebywała także w Dolnej Bawarii.

A z kolei DZIURA ANIELA

Z Chmielnika koło Rzeszowa, córka rolnika, wykonywała w Niemczech tę samą pracę co w domu: była u gospodarza,w  Dolnej Bawarii, otrzymywała dobrą pracę i dobrze była traktowana.


Dalej, na dwóch stronach opowiadanie o miłości. Wreszcie środkowa rozkładówka. A tam łyżwiarki śmiało odsłonięte, jak na owe czasy - bardzo śmiało. Zdjęcia duże i małe, sporo zbliżeń.

Kolejne strony - dwa opowiadania o miłości. Jeszcze reportaż "Zabawki dzieci indiańskich" i - na kolejnej stronie - ciekawostki typu "ludzie z gumy". Jeszcze kolumna o aktorach, wielkie zdjęcia bożonarodzeniowe - i koniec.

Tak wyglądał spis treści, którymi okupant raczył podbity naród. Zero, zero poważnej treści. W końcu Polacy mieli mieć krzepę by dobrze pracować na robotach. A umysł zajęty tanimi romansidłami.

Warto o tym pamiętać, kiedy poważni ludzie wmawiają nam, że wulgarne okładki i prostackie treści tygodników rzekomo "opiniotwórczych", to norma, że na tym polega nowoczesność mediów. Nie. To cecha zniewolenia. Naród wolny myśli. A w ciężkich czasach trzeba robić to, co młody Karol Wojtyła w tymże Krakowie usłyszał od kardynała Sapiehy gdy pytał co robić: oni najbardziej boją się polskiej kultury, polskiej inteligencji. Im bardziej chcą ją zniszczyć, tym bardziej trzeba ją budować.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.