"Napisałeś poruszający wiersz o WTC – zagaiłem – ale obaj wiemy, że o Smoleńsku nie napiszesz ani słowa". Przyznał mi rację.

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

W dziesiątą rocznicę zamachu na WTC na moment wrócił w Polsce nastrój powagi i współczucia. Okazało się, że również rządowe media i wyborcy PO potrafią uszanować narodową tragedię. Oczywiście pod warunkiem, że jest to tragedia obcego narodu, celebrowana przez wielki świat i wolna od romantycznych skojarzeń. Ci sami ludzie, którzy po Smoleńsku szydzili z polskiej pamięci, organizując happeningi pod krzyżem i kibicując akcji gaszenia zniczy, udowodnili, że nie mają problemu z docenieniem wydarzeń z 11 września 2001 r. Ameryka może być im za to wdzięczna. Polska mniej. (...)


Po 11 września 2001 r. kilku polskich poetów poświęciło wiersze amerykańskiej tragedii. Bodaj najsłynniejszy utwór – „Spróbuj opiewać okaleczony świat” – napisał Adam Zagajewski, ale temat zainspirował też młodszych twórców. Z jednym z nich miałem okazję rozmawiać po 10 kwietnia 2010 r.

Napisałeś poruszający wiersz o WTC – zagaiłem – ale obaj wiemy, że o Smoleńsku nie napiszesz ani słowa. Nawet gdyby przyszło ci coś do głowy, będziesz się bał kontekstu: romantyzm, martyrologia, megalomania narodowa...

Przyznał mi rację. Zapytałem, czy nie uważa tej sytuacji za groteskową.

Tak – odparł – ale w takiej kulturze żyjemy.

Celowo nie wymieniam nazwiska poety, bo nawet go trochę rozumiem. I współczuję mu tego wiersza o WTC, który będą kiedyś czytać jego późne wnuki. Co pomyślelibyśmy o Tadeuszu Gajcym, gdyby zamiast powstańczych wierszy został po nim utwór o operacji aliantów w Normandii? No, ale Gajcy miał łatwiej, bo wychował się w kulturze, którą rządził duch romantyków, a nie Zygmunt Bauman.

 

Wojciech Wencel, Smoleńsk w cieniu WTC, Gazeta Polska

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych