Kolejna debata telewizyjna prezydencka Republikanów zamieniła się w gremialny atak na lidera sondaży, gubernatora Teksasu Ricka Perry. Choć padło wiele celnych ciosów, nokautu nie było.
Gubernator Teksasu rozpoczął kampanię ledwie sześć tygodni temu. Pomimo, że to jego pierwszy start w wyścigu o Białym Dom, od razu wystrzelił na lidera sondaży. I to wszystko było widać w czwartkowej debacie zorganizowanej przez FOX NEWS CHANNEL i Google (dzięki czemu można było zadawać pytania przez internet). Jako lider był atakowany przez wszystkich uczestników, a najbardziej przez głównego i najgroźniejszego rywala – Mitta Romneya. Brak doświadczenia i obycia na wyborczym szlaku dawał się odczuć w niepewnych odpowiedziach. Zwłaszcza w pytaniu o politykę zagraniczną („co zrobisz jak obudzą Cię o 3 nad ranem z wiadomością, że ekstremiści przejęli broń atamową w Pakistanie?”) Perry poległ ewidentnie.
Romney strzelał celnie
Zaprawiony w prawyborczych bojach Romney (przegrał w 2008 r. tylko z sen. Johnem McCainem) wyglądał i mówił jak stary wyga. Spokojnie, na temat, uderzając rywala w punkt. Nazywany przez Perrego „niekonstytucyjnym” system Social Security: - Jest Rick Perry, który twierdzi, że rząd federalny nie powinien zajmować się emeryturami. Lepiej znajdźmy tego Perrego i powiedzmy mu, żeby przestał mówić takie rzeczy. Możliwość specjalnych zwolnień z opłat za studia dla dzieci nielegalnych emigrantów w Teksasie: - To nie ma żadnego sensu.
Perry kilka razy odgryzł się rywalowi, zarzucając mu zmianę stanowiska, ale nokautującego ciosu nie było. Najlepsze zdanie Perrego dotyczyło kwestii zniżek za naukę dla dzieci nielegalnych emigrantów, co przez wielu wyznawców ortodoksyjnego skrzydła Partii Republikańskiej jest traktowane wręcz jak popieranie nielegalnej imigracji do USA. – Jeśli twierdzicie, że nie powinniśmy zapewnić edukacji dzieciom, które przybyły do naszego stanu z rodzicami, nie z własnej woli, myślę że nie macie serca – powiedział gubernator Teksasu.
Kontekst, kontrast i pieniądze
Gdyby oceniać tylko elokwencję i jasność przekazu, zwycięzcą byłby Romney. Ale historia uczy, że w wyborach prezydenckich liczy się kontekst i kontrast. Kontekst – dla Romenya głównym celem debaty było zadanie kilku miażdżących, rozstrzygających ciosów Perremu. Nic takiego się nie stało a rozgrywka – niczym mecz bokserski – zakończyła się remisem ze wskazaniem Romney. Poza tym nie można zapominać o kontekście gospodarczym. Ameryka jest w kryzysie, prezydent Obama wyraźnie sobie z tym nie radzi. Z drugiej strony to gubernator Teksasu jest tym, pod którego rządami tworzone są nowe miejsca pracy. Według statystyk, prawie połowa wszystkich nowych stanowisk w całej Ameryce powstało właśnie na ziemi Perrego. I dla przeciętnego wyborcy ten jeden fakt może być ważniejszy, niż brak umiejętności ciętej riposty.
Wreszcie kontrast. Perry – to prosty chłopak z Południa, który w dzieciństwie nie miał nawet toalety w domu, a własnym wysiłkiem i wiarą doszedł do wszystkiego. Romney z kolei to bogaty patrycjusz z Północy – syn gubernatora, który sam kiedyś marzył o prezydenturze. W prawyborach nie wybiera się kandydata idealnego ale najlepszego z tych, którzy są. Otwartym pozostaje pytanie czy Republikanie wybiorą bezpiecznego prymusa, który potrafi się kontrolować i zna odpowiedzi niemal na wszystkie pytania (Romney) czy niedoskonałego, ale zdecydowanego i mocniej stąpającego po ziemi zwykłych Amerykanów (Perrego). Już raz tak było w 2000 r. – pomimo, że to Al Gore znał nazwiska prezydentów wszystkich państw świata, naród wybrał George’a W. Busha, któremu te nazwiska ciągle się myliły, ale od tej wiedzy (ostatecznie od czego są prezydenckie briefingi) ważniejszy okazał się charakter kandydata. Z badań wynika, że jak na razie trwa fascynacja Perrym, pomimo jego słabości i mocnego języka. Nie zapominajmy jednak, że prawyborcza walka może się przeciągnąć nawet do maja przyszłego roku, co może preferować bardziej przypominającego innych polityków, ostrożnego i „bezpiecznego” Romneya.
I jeszcze jedno. Trzecia debata telewizyjna w ciągu dwóch tygodni pokazała, że na scenie jest... zbyt tłoczno. A wszyscy poza dwoma głównymi rywalami mają problem przebić się z przekazem. To oczywiście wstępny etap kampanii i zainteresowanie jest dość średnie. – Nie oglądam, za duży tłok. Poczekam aż zostanie dwóch, trzech – powiedział mi mój znajomy. I tak pewnie myśli bardzo wielu jego rodaków.
O wiele ważniejsze od sprawnego debatowania wydaje się teraz siła wyborczej machiny w terenie oraz umiejętność zbierania datków na kampanię. 30 września mija termin składania sprawozdań za trzeci kwartał. I to będzie kolejny etap selekcji: kto zbierze w subiektywnym odczuciu ogółu za mało pieniędzy, ten odpadnie. Zgodnie z powiedzeniem „money talks, b......t walks” co można by przetłumaczyć na polski „kto pieniądze zdobywa - wygrywa, kto tylko kituje, przegrywa”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/119088-usa-po-debacie-republikanow-wszystkie-dziala-na-perrego-pawel-burdzy-nadaje-z-waszyngtonu-specjalnie-dla-wpolitycepl
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.