„Zuzanna Kurtyka: sumienie i polityka”. "Po dziewiątej zadzwonił jej telefon. To była mama, zapytała, czy Janusz wsiadł do tego samolotu"

„Zuzanna Kurtyka: sumienie i polityka”. Książka lada dzień ukaże się na rynku.

Książka przedstawia dzieje życia, od narodzin po dzień dzisiejszy, pani Zuzanny Kurtyki, byłej opozycjonistki, wybitnej lekarki pediatry, prezes Stowarzyszenia Rodzin Katyń 2010, żony prezesa IPN Janusza Kurtyki, który zginął w katastrofie smoleńskiej; w opowieści wydarzenia z życia bohaterki rzucone zostały na tło społeczne i polityczne dany

- publikacja bogato ilustrowana, 110 archiwalnych i bieżących zdjęć (m.in. Adama Bujaka)

- 160 str. w formacie albumowym 23 x 28 cm

- najwyższy poziom edytorski charakterystyczny dla publikacji Białego Kruka

- wartki i miejscami bardzo dramatyczny teksy Adama Sosnowskiego uwzględniający bardzo wiele wypowiedzi (cytaty) p. Zuzanny Kurtyki, a także osób dobrze ją znających, jak np. prof. Andrzeja Nowaka – tekst autoryzowany!

U nas - fragmenty książki:

Nikt inny nie znał mnie tak, jak on. Przed nikim innym nie okazywałam otwarcie moich uczuć, gdyż raczej jestem skryta. Przed nim nie miałam tajemnic – opowiada Zuzanna o swoim przyszłym mężu Januszu, którego poznała na początku drugiej klasy liceum. Od tego czasu Janusz i Zuzanna byli parą, chodzili ze sobą przez sześć lat, żeby w 1983 roku wziąć ślub. Ich małżeństwo trwało prawie 27 lat, aż do śmierci Janusza, który 10 kwietnia 2010 roku zginął w do dziś niewyjaśnionych okolicznościach w katastrofie samolotu Tu-154 pod Smoleńskiem. (...)

Z mojej strony była to miłość od pierwszego wejrzenia. Czy Janusz również od razu się we mnie zakochał nie wiem, ale ja od razu byłam pewna moich uczuć. Dotychczas miałam taki oto sposób, aby sprawdzić, czy zależy mi na jakiejś znajomości – w duchu zadawałam sobie pytanie, czy za tę osobę oddałabym wszystkie moje książki. Do chwili poznania Janusza zawsze stwierdzałam, że nawet połowy tych książek bym nie oddała. Wraz z Januszem całkiem się to jednak zmieniło. W ogóle samo to pytanie wydawało mi się teraz strasznie głupie. Jak to książki porównywać do niego? Do takiego wspaniałego, inteligentnego człowieka? Wszystko bym za niego oddała! Książki, mieszkanie, pół życia!

2

(…)  W mgnieniu oka Polska straciła głowę państwa, marszałków Sejmu i Senatu, ministrów, wybitnych generałów, niezłomnych duchownych, kombatantów i inne osoby, które na różne sposoby zasłużyły się Polsce. Wspaniałe żywoty zakończyli w błocie rosyjskiej ziemi. Lecieli, by uhonorować tych, którzy już 70 lat temu w tym samym błocie oddali swe życie, gdyż poważyli się stanąć w obronie naszego kraju, a w gruncie rzeczy i nas samych. I dlatego dzisiaj naszym wielkim obowiązkiem jest, aby to nie owe błoto pozostało jako wspomnienie po nich, ale ich działania na rzecz niepodległej i niezależnej Ojczyzny.

Zuzanna w ów feralny dzień była w drodze na konferencję poświęconą mukowiscydozie w Mszanie Dolnej. Po dziewiątej zadzwonił jej telefon. To była mama, zapytała, czy Janusz wsiadł do tego samolotu. Kiedy powiedziałam, że tak, wpadła w panikę i zaczęła krzyczeć, żebym wracała do domu, że był wypadek i że samolot się pali. Natychmiast więc wróciłam i w domu włączyłam telewizor. Pierwsze, co zobaczyłam, to napis na pasku, że samolot z prezydentem się rozbił. I dosłownie chwilę później usłyszałam komunikat, że nikt nie przeżył katastrofy – z trudem wyznaje Zuzanna Kurtyka, u której rana po stracie męża wciąż pozostaje świeża.

Jakiś czas potem, pojawiła się gdzieś informacja, że jednak cztery osoby przeżyły. I wtedy zaczął się koszmar czekania, z jednoczesną dziką nadzieją, że Janusz może jeszcze żyje. Wpatrywałam się w telefon, myślałam, że w każdej chwili zadzwoni i usłyszę jego głos, który mnie uspokoi i powie, że wszystko z nim w porządku. Przypomniałam sobie sytuację sprzed pięciu lat, kiedy Janusz był w Londynie. 7 lipca miał stamtąd wrócić do Polski, i akurat tego dnia miały też tam miejsce zamachy na metro – właśnie wtedy, kiedy Janusz miał jechać na lotnisko. Wówczas również ogarnął mnie nieludzki strach, ale na szczęście okazało się, że mój mąż wyjechał trochę wcześniej i te zamachy go ominęły. Kiedy potem zadzwonił, poczułam gigantyczną ulgę. Dlatego 10 kwietnia też czekałam. Ale on już nigdy nie miał zadzwonić – tego Zuzanna Kurtyka nie jest w stanie wspominać bez łez.

3

Przed 10 kwietnia Zuzanna Kurtyka nie znała osobiście Jarosława Kaczyńskiego, ale po tej dacie nawiązała się między nimi nić porozumienia i wzajemnej sympatii, a współpraca stała się jakby oczywista. Oprócz straty ukochanych osób łączą ich również wspólne poglądy na Polskę i świat.
Po raz pierwszy uścisnęli sobie dłonie w lipcu 2010 roku w biurze Ryszarda Terleckiego w Krakowie. Gdy wtedy zobaczyłam prezesa PiS, to spostrzegłam bez trudu, że rana po tragedii smoleńskiej jest jeszcze świeża, choć ukryta. Praktycznie ciągle mówił o swoim bracie, jego wizjach i przekonaniach. Jak na dłoni było widać tę arcysilną więź, która łączyła bliźniaków. Na późniejszych spotkaniach był już całkiem innym człowiekiem, potrafił być wesoły i dowcipny, okazywał ironię wobec samego siebie, bardzo uprzejmy. Sylwetka Jarosława Kaczyńskiego w mediach jest niesamowicie karykaturowana – a jednocześnie najwięcej dziennikarzy podąża właśnie za nim, a nie na przykład za premierem. Ale większość dybie na niego z ewidentnie złą wolą, czekając jedynie na jakąś wpadkę, zadając mu złośliwe pytania. Najlepiej niech by się potknął i przewrócił, albo przynajmniej krzywo uśmiechnął. Byłby news! Byłaby pochwała od szefów, może nawet premia – ironizuje nasza bohaterka.


Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.