Ważny głos. Krzysztof Kłopotowski: nowe otwarcie KRRiT. "Prawdziwe życie umysłowe kraju przenosi się w obieg niezależny"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Felieton ukazał się na stronach SDP.


Jan  Dworak zapowiada nową ustawę medialną po wyborach. KRRiT chce uzgadniać projekt z ludźmi większości  w Sejmie, kimkolwiek by nie byli. To oczywiste, bo inaczej ustawa nie przejdzie.  Czy tylko większości?  Czyżby mniejszość nie miała nic do powiedzenia o mediach i o sprawach kraju? Przecież wyraża opinie co najmniej jednej trzeciej narodu.

Może jest to przejęzyczenie pana przewodniczącego.  Aby uniknąć nieporozumień, do nowej ustawy trzeba wprowadzić  zapis, że w Krajowej Radzie  Radiofonii i Telewizji ma gwarantowany udział największa partia opozycyjna. I to w proporcji do zdobytych mandatów posłów i senatorów. Kimkolwiek by nie byli. Krajowa Rada jest czymś w rodzaju parlamentu, rządu i sądu w jednym, powinna więc wyrażać  układ sił społecznych.

Czyli drodzy panowie z KRRiT, trzeba się posunąć. Jeśli wybory wygra Platforma Obywatelska,  musicie zrobić miejsce w radzie dla delegatów PiS. A  jeśli większość rządową stworzy prezes Kaczyński, to chyba nikt naiwnie nie myśli, że PiS nie wprowadzi do rady swoich  przedstawicieli.  Partia prezesa nie powinna jednak robić czystki peowców korzystając z faktu, że ma władzę (jeśli ją uzyska). Nie warto mścić się za obecną, chorą sytuację, gdy w administracji mediów publicznych sympatycy PiS zostali wycięci. To jest nie tylko grabież naszych wspólnych mediów przez PO. To również odpłata  PO za posunięcia PiS.

Prawo i Sprawiedliwość  po zdobyciu władzy w roku 2005 wycięło peowców w KRRiT oraz w zarządach radia i telewizji. Jednak wielu sympatyków PO zostało wśród dziennikarzy i mogli swe  sympatie wyrażać na antenie.  Zaś pisowców nie ma dzisiaj w administracji i redakcjach. A jeżeli są, siedzą  cicho. Rachunek krzywd nie został  wyrównany. Poszkodowani  zwolennicy PiS  mają więc moralne prawo zemsty. Jednak miejmy  nadzieję, że PiS,  jeśli wygra wybory, to zgodzi się na udział peowców w decyzjach o programach mediów.  Wymaga tego nasze dobro wspólne, żeby państwo nam się bardziej nie rozpadło.

„PiS buduje państwo podziemne zamiast naziemnego”, poskarżył się niedawno Radosław Sikorski. Ma sporo racji i słusznie się obawia. Tradycje knucia są w Polsce stare, mocne i pociągające. Skoro Platforma wypycha zwolenników PiS z przestrzeni publicznej, to zrozumiałe, że tworzą sobie drugi obieg niezależny od PO. Niestety, pogłębia to podział narodu na dwa wrogie obozy i paraliż państwa.  A kto temu winien?

Niech Platforma się nie łudzi, że jeśli wygra wybory, będzie mogła bezkarnie ignorować zwolenników Prawa i Sprawiedliwości.  Prawdziwe życie umysłowe kraju - czyli dotyczące naszych realnych problemów  a nie idei importowanych  z Zachodu - przenosi się w obieg niezależny. Dalszy ciąg dobrze znamy.  Na pewno zna pan przewodniczący KRRiT, jako zasłużony spiskowiec antykomunistyczny.  Instytucje III RP  staną się fasadą, jak u schyłku PRL, aż je zmiecie bunt społeczny. Taki los czeka również  Krajową Radę Radiofonii i Telewizji,  jeśli nie będzie wyrażała układu sił w narodzie.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych