Premier na trudnej drodze do mety. Wrażenia po dwóch dniach podróży „Autobusu Tuska”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Radek Pietruszka
fot. PAP/Radek Pietruszka

Dziś rozpoczął się kolejny dzień akcji „Autobus Tuska” – premier wraz z ministrem Rostowskim  udali się w podróż do Wielkopolski. I chociaż ostateczny rezultat tej akcji nie jest pewny – bo poznamy go 9 października pewne jest jedno – ten pomysł zmienił oblicze kampanii Platformy.

Rynek w małym miasteczku Chełmża, poniedziałkowe popołudnie.  Na placu otoczonym wyjątkowo ładną zabudową zatrzymuje się ogromny srebrny autobus z napisem „Premier Tusk”. Tuż za nim parkuje mniejszy autobus z dziennikarzami. I zaczyna się. Wokół autobusu natychmiast pojawiają się tłumy ludzi . Premier wysiada – wraz z minister Bieńkowską, która tego dnia akurat mu towarzyszy –  i natychmiast zostaje otoczony przez tłum ludzi. Trzeba dodać – są to ludzie, którzy zarówno chcą mu pogratulować, jak  i się wyżalić. Wraz z Tuskiem – oprócz agentów BOR wysiada także Paweł Graś,  Igor Ostachowicz jak i ekipa kilkunastu młodych wolontariuszy.  To oni rozdają przechodniom programy, ulotki, chorągiewki Platformy. Ale nie zbliżają się do grupy kilkunastu młodych ludzi z dwoma transparentami – „Przeżyliśmy Ruska przeżyjemy i Tuska” i „Kibole – temat zastępczy”. To kibice Legii Chełmża. Widać też czarno-biały transparent z niewielkim logiem „Solidarni 2010” – na nim jest Tusk i Komorowski z podpisem „Traitors”. Jak tylko autobus się zatrzymał, kibice zaczęli swoje bardzo głośne przyśpiewki „Nie głosuję na Platformę”, „Donald matole Twój rząd obalą kibole”.

Premier Tusk rozmawia z ludźmi przy takim akompaniamencie.  Niemal natychmiast po wyjściu z autobusu pojawia się przy nim starsza kobieta i narzeka na swoją emeryturę. „Jak mam życ, jak kupować leki”. Później – młody mężczyzna, który oskarża lokalne władze o blokowanie możliwości znalezienia pracy przez  zatrudnienie „swoich”. Młoda kobieta ze łzami w oczach mówi „Ja chcę pracować, ale po prostu nie znajduję pracy, a te które mi proponują są na koszmarnych umowach”. Premier  zwykle nawiązuje kontakt wzrokowy i wysłuchuje żali, i zadaje konkretne pytania – o wiek, o sytuacje rodzinną i tak dalej. Gdy pojawia się kwestia umów, mówi: pracujemy nad ucywilizowaniem tego, ale jeśli zbytnio zaostrzymy warunki to bezrobocie pójdzie w górę. Na oskarżenie o to że zadłuża Polskę  premier odpowiada: staramy się znaleźć taki sposób obniżenia deficytu by nie uderzyło to w zwykłych ludzi. I tak dalej. Niemal w każdym przypadku to działa. Po dyskusji z premierem ludzie mówią „dziękuje że mnie Pan przynajmniej wysłuchał”. I prośba o autograf, zdjęcie - zdjęcie z premierem chce każdy, nawet ludzie którzy wcześniej mówili mu że ich oszukał, że nigdy więcej nie zagłosują na Platformę. Gdy ktoś krzyczy – premier odpowiada spokojnie „Rozmowa nie polega na krzyku”.  Trafiają się ludzie agresywni, wulgarni, pijani – ale jest to mniejszość.  Większość nawet jeśli jest przekonana że wizyta nic zmieni, nawet jeśli twierdzi ze to tylko „kampania”, to jest zadowolona że premier przyjechał.  Zwłaszcza ,że ten ostatni szybko, bardzo szybko nawiązuje kontakt z ludźmi. Premier ma ogromną wprawę w zwykłym słuchaniu – i to widać. Wie też kiedy rzucić jakąś zabawną uwagę, skomentować coś lub kogoś. To się bardzo podoba.

Wydaje się, że na tym podstawowym poziomie cała idea „Autobusu Tuska” działa. Tusk w realny sposób jest w stanie dotrzeć do setek ludzi. Oni powiedzą swoim znajomym, rodzinom. Nie ma w polityce skuteczniejszego sposobu dotarcia do wyborców niż rozmowa z nimi – zwłaszcza taka która nie jest przyjemna. Co więcej ,taka wizyta zostanie zapamiętana na bardzo długi czas nie tylko przez ludzi którzy się bezpośrednio z premierem zetknęli. Każde takie odwiedziny w małych miejscowościach to news dnia dla lokalnych mediów. Doradcy premiera bardzo o te lokalne media dbają.

I nie ma żadnych wątpliwości. Ta akcja będzie kontynuowana – aż do końca. Ryzyko? Jest ogromne. Każdy incydent natychmiast będzie newsem na cały kraj. Premier powie coś w stylu komentarza Obamy do słynnego Joe Plumbera (Obama powiedział w rozmowie z nim, że jego plan podatkowy ma na celu „rozdysponowanie majątku” dzięki czemu Republikanie mogli atakować go za rzekomo socjalistyczne poglądy) może być w kilka godzin tematem spotu. Fakt, że rozmowy z ludźmi nie są „skryptowane” – czyli że są autentyczne sprawia, że ryzyko się zwiększa.  No i jest oczywiście kwestia Ruchu Palikota, kibiców i tak dalej. Ale z tymi ostatnimi premier sobie w Chełmży poradził.  Po prostu poszedł w ich kierunku. Kilkunastoosobowa grupa niemal natychmiast się rozstąpiła bez słowa.

Jest też druga warstwa akcji – przygotowane dużo wcześniej spotkania oficjalne, które odbywają się zwykle po spotkaniach z ludźmi "wokół autobusu". Tak było wczoraj w Żyrardowie, gdzie premier spotkał się z prezydentem miasta, lokalnymi politykami, liderami NGO z regionu.  Przekaz na tym spotkaniu? Najkrócej można go ująć tak :”Platforma uzyska te 300 mld złotych, a samorządy z pomocą obywateli muszą zdecydować jak najlepiej te pieniądze wydać. Konieczna jest współpraca między wszystkimi ośrodkami – obywatelami, rządem, NGO, samorządowcami”.  Było sporo pytań do premiera o konkretne sprawy np. dotyczące pomocy niepełnosprawnym dzieciom, ale bez ostrych spięć.  Każde spotkanie ma swój ściśle określony cel i grupę docelową. Raz są to młodzi przedsiębiorcy, innym razem samorządowcy, liderzy obywatelscy. Jak mówił na krótkim briefingu po spotkaniu w Żyrardowie premier, pytany czy będą wiece:

Chcę  rozmawiać z ludźmi. Nie chcę wieców, ani nie chcę uczestniczyć w pyskówkach.

Platforma za pomocą tej akcji osiąga kilka rzeczy. Po pierwsze – realna zmiana oblicza kampanii PO, która do poniedziałku była nudna i bez polotu, bez większego zaangażowania i emocji. Teraz to się zmieniło. Codzienne, mniejsze lub większe zaangażowanie mediów z Warszawy. Codzienne zaangażowanie mediów lokalnych w różnych miejscach Polski. Możliwość kształtowania krajowych tematów w lokalnym kontekście. Konkurencje ma w zasadzie tylko mniej lub bardziej udane konferencje prasowe. A inni politycy PO - Grzegorz Schetyna, Radek Sikorski - także rozpoczynają lokalne wyjazdy.

To właśnie kontekst lokalny jest kluczowy dla ostatecznego sukcesu lub porażki tej akcji. Pewne jej elementy działają znakomicie – dzięki umiejętnościom samego premiera. Czy autobus dowiedzie Donalda Tuska do mety, a wraz z nim całą partia? Na takie oceny jeszcze za wcześnie. Ale na pewno kampania Platformy wreszcie mknie szybciej niż konkurencja.

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych